Pyton z Warszawy brał udział w rozbieranej sesji? Fotograf zgłosił się na policję
Do komendy rejonowej w Piasecznie zgłosił się mężczyzna twierdzący, że jest właścicielem pytona tygrysiego. Kilka tygodni temu użył go podczas sesji zdjęciowej nad Wisłą. Przyznał jednak, że żaden z posiadanych przez niego węży mu nie uciekł.
Fotograf, z którym skontaktowała się "Gazeta Wyborcza", nie chce podawać swojego nazwiska. Jego specjalnością są pozowane zdjęcia z egzotycznymi gatunkami węży, przeważnie sporych rozmiarów. Nierzadko gady są jedynym elementem zakrywającym modelki na zdjęciach widniejących w portfolio artysty. Sesje przeprowadzane są w plenerze - czasem na plaży lub suchej i spękanej ziemi. Jednak według deklaracji samego zainteresowanego, żaden z posiadanych przez niego pytonów nie zaginął.
To prawdopodobnie tego mężczyznę widział paralotniarz z powietrza. Okazało się, że kilka tygodni wcześniej faktycznie użyto węży podczas sesji nad Wisłą w okolicach Wilanowa. Gady były wtedy przewożone w samochodzie terenowym i to moment wyładowywania ich z pojazdu mógł zauważyć lotnik. Fotograf przyznał zresztą, że często parkuje niedaleko lotniska.
PRZECZYTAJ: Pyton tygrysi nad Wisłą. Trwają poszukiwania, w miejscowości Gassy znaleziono nowe ślady węża
Oczywiście nasuwa się przypuszczenie, że znaleziona przez pracowników fundacji Animal Rescue wylinka i ślady na piasku należą do pytona autora zdjęć z plaży. Mężczyzna zaprzecza i temu.
- Ja jeździłem na plażę w Wilanowie, a oni szukają go w Gassach. Wąż porusza się wolniej niż czlowiek, może przbyć kilkaset metrów, ale nie na taką odległość - powiedział w rozmowie z "Wyborczą" fotograf.
Wąż bezpiecznie wrócił do domu z właścicielem po skończonej sesji. Aby nie dopuścić do nieporozumień warszawski fotograf usunął ze swojego profilu społecznościowego wszystkie zdjęcia z ostatniego wyjazdu nad Wisłę. Zamieścił je 21 czerwca.
Aby uciąć wszelkie spekulacje, właściciel pytona sam zgłosił się na komisariat 11 lipca. Potwierdza to Jarosław Sawicki z komendy rejonowej w Piasecznie. Obecnie trwa weryfikacja tych informacji. Do tej pory udało się natomiast ustalić, że wąż z opisu paralotniarza nie był tym poszukiwanym przez służby.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl
ZOBACZ WIDEO: Pyton gigant pod Warszawą. "Boję się, wnuczków trzymam na podwórku"