Na stacji Lotnisko Chopina bez zmian
Czyli po co nam SKM na lotnisko, w której rozkładach nie da się zorientować? List od Czytelniczki
Ten list dotarł do nas dzisiaj rano. Niby nic, ale jednak warto przytoczyć tę historię podróży z warszawskiego lotniska. Pasażerka poradziła sobie, bo była stąd, bo nie była cudoziemcem i wszystko rozumiała. Ale jak w takiej sytuacji czułby się ktoś, kto nie zna polskiego?
Wtorek, godzina 11:00, jestem na Dworcu Wschodnim, czekam na kolejkę na Lotnisko Chopina. Sprawdzam rozkład na wywieszce papierowej - jest pociąg o 11:29 i 11:33. Na elektronicznej tablicy odjazdów jest tylko ten o 11:33. Mimo to Pani przez megafon za chwilę ogłasza pociąg wcześniejszy (nie ma go na informacji przy peronach). Pędzę więc, udaje mi się zdąrzyć. Podróż trwa ok. 40 minut, przebiega bez zakłóceń, w pociągu jest tylko kilka osób. Poszło dobrze, choć bałam się opóźnień - wszystkie wcześniejsze pociągi na lotnisko miały, według tablicy elektronicznej na Wschodnim, opóźnienie od 20 do 60 minut.
Odbieram z lotniska znajomą, wracamy na stację kolejki podmiejskiej. Czekamy na pociąg, który ma odjechać o 12:39. Około 7 minut po wyznaczonym czasie przez megafon ktoś ogłasza, że pociąg, na który czekam jest odwołany... Informacja ta podana jest tylko w jezyku polskim. Kolejny "elf" odjeżdża dopiero o 13:20. Ktoś z czekających mówi, że ma być jeszcze pociąg, który odjeżdża w kierunku wschodnim kilka minut po 13:00. Ktoś inny pyta kogoś z obsługi pociągów, czy ten drugi pociąg się pojawi. Nikt nic nie wie, słyszymy tylko "Nie wiem, czy on tu w ogóle dojedzie". Hmm, cóż za dezinformacja.
Ten drugi pociąg jednak podjeżdża, wśród pasażerów zamieszanie - wsiadać do drugiego, zostać w pierwszym. Nikt nie potrafi powiedzieć, która SKM-ka odjedzie wcześniej, nikt nie wie co robić, wiec siedzimy, czekamy, mamy sporo bagażu, nie mamy ochoty biegać od jednego pociągu do drugiego. Nagle światła w kolejnce zapalają się i zupełnie niespodziewanie słyszymy "Witamy w Warszawie!". Pasażerowie wybuchają śmiechem, rozlegają sie komentarze: "no tak, witamy w stolicy, tu zawsze wszystko na opak", "ładnie nas Warszawa wita". Przynajmniej wszystkim zrobiło się wesoło - taki miły akcent na koniec małego stresa sytuacyjnego.
Niby nic się nie stało, ale szkoda, że nikt nie wie, co się właściwie wokół dzieje. Nie dziwię się, że warszawiacy wybierają jednak autobus na lotnisko. Jak widać, z linią kolejową różnie bywa...
Mieliście podobne problemy z podróżą kolejką SKM na Lotnisko Chopina? Ciekawe czy to norma, czy po prostu nasza Czytelniczka miała pecha.