Na gapę z Chorwacji do Warszawy. Egzotyczna niespodzianka w bagażu
Sezon urlopowy w pełni. Nic dziwnego, że od czasu do czasu w rzeczach przywiezionych z ciepłych krajów można natknąć się na egzotycznego intruza. Pajęczaki i niewielkie gady to najczęściej spotykane niechciane pamiątki z takich wojaży.
Mieszkaniec warszawskiego Tarchomina musiał przecierać oczy ze zdumienia, gdy rozpakowując bagaż znalazł w nim żywego skorpiona. Mężczyzna przywiózł go ze sobą aż z Chorwacji. Ciarki przechodzą na myśl, że przez całą podróż jadowite zwierzę było tuż obok. Turysta zachował jednak zimną krew i bez wahania powiadomił odpowiednie służby.
- Po pierwszym szoku, natychmiast wykonał telefon na numer alarmowy 986 straży miejskiej. Przybyły na miejsce, jak zwykle niezawodny w takich sytuacjach, Ekopatrol schwytał skorpiona i sprawdził jego stan zdrowia - informują warszawscy strażnicy w komunikacie.
Niebezpieczny pajęczak na szczęście był skromnych rozmiarów. Dzięki temu łatwo udało się umieścić "pasażera na gapę" do szklanego naczynia. Po wstępnych oględzinach stwierdzono, że skorpion jest w dobrej kondycji. Teraz "żywa pamiątka" stanie się jednym z okazów w herpetarium stołecznego ogrodu zoologicznego, bo tam właśnie strażnicy miejscy przetransportowali egzotyczne zwierzę.
W Warszawie dochodziło już do podobnych przypadków i to nawet w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. „W trakcie rozpakowywania, po powrocie z urlopu, znalazłem w bagażniku dużego pająka” - poinformował Straż Miejską zaskoczony mieszkaniec Wilanowa na początku sierpnia ubiegłego roku. Po dokładniejszym zbadaniu okazało się, że to wilczy pająk.
Gatunek ten jest jadowity, ale ukąszenie nie jest śmiertelne dla człowieka. Może za to spowodować swędzenie i miejscowy obrzęk. Nazwa "wilczy pająk" pochodzi od skojarzenia rosnących na ciele zwierzęcia włosków z wilczą sierścią oraz błędnym przekonaniem, że pająki te polują grupami. W rzeczywistości chwytają zdobycz z zaskoczenia, bez wicia sieci.
Oprócz egzotycznych mniej lub bardziej groźnych zwierząt znajdowanych w bagażach podróżnych, niespodzianki trafiają się też w owocach. Pod koniec października 2017 roku w bananach z Ameryki Środkowej pracownicy sklepu w dzielnicy Wawer zauważyli dużego pająka. Na własną rękę postanowili więc umieścić go w plastikowym pojemniku. Okaz z rodziny wałęskowatych został przewieziony do Ośrodka CITES przy warszawskim zoo.
Równie często co pająki, strażnicy stołecznego Ekopatrolu są wzywani do znalezionych w owocach jaszczurek, a konkretnie - gekonów. Tak właśnie stało się m.in. na początku listopada 2017 i marca tego roku. Tego pierwszego odkryto w skrzynce z hiszpańskimi mandarynkami, natomiast drugi ukrywał się w kartonie z grejpfrutami. Oba okazy przetransportowano do stołecznego ogrodu zoologicznego.
Co się dzieje dalej z egzotycznymi lub niebezpiecznymi intruzami? Zazwyczaj ich docelowym miejscem staje się zoo, a konkretnie specjalny ośrodek CITES w Warszawie, który zajmuje się przejmowaniem zatrzymywanych żywych okazów oraz zapewnia im konieczną opiekę weterynaryjną i późniejszą rehabilitację. Pracownicy ośrodka starają się także znaleźć zwierzętom nowy dom.
- Jeżeli takie zwierzę zostaje przywiezione do nas, to zostaje mu w razie konieczności udzielona pomoc. Jeżeli jej nie wymaga, to trafia do budynku kwarantannowego i tam jest obserwowane - mówi Łukasz Szczęsny, opiekun zwierząt w stołecznym centrum CITES.
Jednak aby dziki i niewystępujący w polskim klimacie gatunek dotarł bez komplikacji do ośrodka, trzeba zachować odpowiednie procedury. Znalazca musi wcześniej upewnić się, że nikomu nic nie grozi. - Jeżeli nie wiemy, co to za zwierzę, zawsze zachowujemy ostrożność i nie czynimy bezpośredniego kontaktu z tym zwierzęciem. Musimy je zabezpieczyć, najlepiej przykryć je jakimś pudełeczkiem, żebyśmy mieli jakąś ochronę. W każdym przypadku powinniśmy postępować z tym zwierzęciem, jak z gatunkiem typowo niebezpiecznym, który może być np. jadowity - przestrzega Szczęsny.
O podobnych sytuacjach (jak ta ze skorpionem), opiekun zwierząt w centrum CITES opowiada tak, jakby dobrze ja pamiętał. Nic dziwnego, bo trudno zapomnieć tak nietypowe incydenty. - Zdarzył nam się raz ściągnięty z USA samochód, w którego wnętrzu znaleziono czarną wdowę. Mieliśmy też przypadek gekona na maszynach rolniczych oraz ropuchę azjatycką, która przyjechała do nas w bucie - wspomina pracownik warszawskiego ośrodka.
Ekspert podkreślił, by mieć na uwadze pewną istotną kwestię. W centrum CITES nie są przyjmowane zwierzęta od osób prywatnych. Trafiają tam jedynie okazy przywiezione przez służby mundurowe, takie jak Policja, Straż Miejska czy Służba Celna.
W ciągu 4 lat trwania ośrodka takich „pasażerów na gapę” było stosunkowo niewiele. Większość zwierząt, która tam trafiła, zazwyczaj została znaleziona gdzieś na terenie Warszawy i przywieziona przez Straż Miejską. - Jeżeli chodzi o skorpiony, mieliśmy ze dwa tego typu przypadki. Jeden był „uciekinierem”, natomiast drugiego ktoś rzeczywiście odkrył w bagażu - stwierdza Szczęsny w rozmowie z WawaLove.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl