Modelka z czarnym pasem. Teraz uczy trzylatków kickboxingu
Podobno nikt w Polsce nie kopie lepiej od niej. Złotych medali ma więcej, niż jest w stanie unieść. Wśród znajomych uchodzi za twardą dziewczynę z Czerniakowa, ale ma wygląd (i duszę) anioła. Zostawiła wybieg dla sportu, a spełnieniem jej marzeń jest otwarcie własnej szkoły dla małych i dużych zawodników.
23.11.2018 | aktual.: 24.11.2018 07:26
Emilia Szabłowska to utytułowana polska kickboxerka. W swojej karierze zdobyła sześć Pucharów Świata, była wicemistrzynią Europy i wicemistrzynią świata, dwanaście razy sięgała po Mistrzostwo Polski, a od czterech lat jest trenerką Kadry Narodowej Kadetów (czyli dzieci w wieku 10-15 lat).
Przed rozpoczęciem kariery sportowej próbowała sił w konkursach dla modelek, gdzie dostała się do finału krajowego. Prywatnie narzeczona Lecha Rosińskiego i mama dwuletniego Stasia. Właśnie znalazła wymarzone miejsce na klub, w którym będzie mogła uczyć sztuk walki wszystkich chętnych, bez względu na wiek.
Mateusz Patyk/WawaLove: Trudno to sobie wyobrazić, że od zawodów sportowych wolałaś wcześniej sesje fotograficzne. Co było przed tym, zanim zaczęłaś okładać ludzi pięściami i nogami?
Emilia Szabłowska: Najpierw był epizod z modelingiem, dopiero później pojawił się kickboxing. W związku z tym, że byłam szczupła i wysoka, miałam plastyczną urodę i uchodziłam za "delikatną osóbkę", dużo ludzi namawiało mnie, żebym spróbowała swoich sił w modelingu. Brałam udział w kilku konkursach, takich jak "Elite Model Look" czy "Look Model Search". Poszłam tam i nawet udało mi się dojść do pewnego etapu. Jakaś agencja zaprosiła mnie do współpracy i ta przygoda trwała około dwóch lat. Czułam jednak, że to nie jest to. Później zapisałam się na kickboxing i przez chwilę jedna i druga droga moich życiowych wyborów się połączyły, ale po chwili wiedziałam, że świat modelingu nie jest dla mnie.
Przez tych kilka lat od decyzji, gdy postanowiłaś pójść w stronę sportu, dużo się zmieniło? Znajomi byli zaskoczeni, że ambitna modelka chce uprawiać tak nietypową dla kobiety dyscyplinę?
Na pewno są to dwa zupełnie inne światy. Warto wspomnieć, że w kickboxingu formuły są różne. Ja akurat w formułach ringowych nie startowałam, więc to nie były "najtwardsze" wersje tego sportu. Natomiast wiele dziewczyn, które chodzi na sporty walki, jest właśnie niepozornych i zupełnie niepasujących do wyobrażeń postronnych osób. Ten sport jest zdecydowanie dla wszystkich. Gdy przyszłam na zajęcia pierwszy raz jako nastolatka, na sali było może z pięć dziewczyn i czterdziestu pięciu facetów. Taka była proporcja. Teraz jest tak, że są wręcz oddzielne grupy dla kobiet w kickboxingu. Moja koleżanka, która też prowadzi zajęcia, ma po trzydzieści dziewczyn w początkującej, średniej i zaawansowanej grupie.
Nie boisz się, że twoi podopieczni zrobią sobie coś poważnego podczas nauki?
Jak ktoś już startuje w zawodach i nie jest początkującą osobą uczącą się techniki, na sparingach oczywiście pojawiają się kontuzje. Jednak każdy zawodnik trenuje przywiązując dużo uwagi do obrony. Poza tym w amatorskim sporcie są ochraniacze głowy, szczęki i stóp, aby zminimalizować ryzyko. Ale tak jak w każdej dyscyplinie kontaktowej, można sobie "powybijać zęby", co zdarza się przecież i w grach zespołowych. Najmniej kontuzji jest w formułach, gdzie kickboxing uprawia się na macie.
Jak często... boli?
Najgroźniejszą kontuzję miałam w wypadku samochodowym, kiedy złamałam sobie rękę w trzech miejscach. Na sali zdarzyło mi się może dwa, trzy razy mieć podbite oko. Oprócz tego siniaki, stłuczenia, zwichnięcia palca. Nie miałam za to złamanego nosa, ominęły mnie też cięższe kontuzje.
Dlaczego akurat kickboxing? Co się skłoniło, żeby zacząć uprawiać tę dyscyplinę?
Gdy zapisywałam się na swoje pierwsze zajęcia z koleżanką, uchodziłyśmy za "łobuziary". Na pewno nie sprawiałyśmy wrażenia potulnych, siedzących w domu piętnastolatek, które tylko czytają w kółko książki. Zawsze lubiłyśmy ruch, miałyśmy też „zaczepne” charaktery. Na początku faktycznie poszłyśmy tam, żeby nauczyć się bić, ale po chwili człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że to taka sama dyscyplina sportu jak każda inna i traktuje się ją jako rozwój samego siebie. Nie po to, żeby sobie coś udowodnić.
Na Uniwersytecie Warszawskim ukończyłaś pedagogikę. Tytuł twojej pracy magisterskiej brzmiał: "Kick-boxing a kształtowanie wybranych umiejętności psychomotorycznych u dzieci w wieku wczesnoszkolnym".
Zawsze miałam super kontakt z dziećmi i zawsze uwielbiałam z nimi spędzać czas. Od małego czułam, że chciałabym z nimi pracować. Później, gdy zainteresowałam się kickboxingiem, miałam naturalną potrzebę, zresztą jak sporo osób, przekazywania zdobytej przeze mnie wiedzy. Najważniejsze jest to, żeby rozbudzić w młodzieży chęć uprawiania sportu. Jak nauczymy takiego małego dzieciaka, że powinien się ruszać, że to prowadzi do samych pozytywów, to później, jako dorosła osoba, już wie, jak o siebie zadbać. Na dzieciakach od razu widać rozwój, a to niesamowita nagroda dla trenera.
Szkoła kickboxingu to coś, co planowałaś od dawna?
Na początku miałam plan, by założyć sportowe przedszkole. Może nawet lekko o profilu kickboxingu. Później stwierdziłam, że można jednak pójść dalej i stworzyć profesjonalny klub sportowy.
Kickboxing dla dzieci brzmi jak coś, co się wyklucza. Czy kilkulatków można nauczyć świadomej, sportowej walki?
Ludzie nie zdają sobie sprawy, że formuły kickboxingu są różne. Pointfighting, czyli walka na punkty, to formuła walki, która jest przerywana. Dla dzieci to świetne rozwiązanie. W tej walce nie wygra się tylko przez ślepe parcie do przodu, na łeb, na szyję. Trzeba kombinować, jak w szermierce. Fajne jest też to, że ciosy są w tym przypadku o umiarkowanej sile, czego zresztą pilnują sędziowie. U młodych rozwija to bardzo cierpliwość, sumienność. Dochodzi do tego dyscyplina i zasady fair play… Dziecko samo decyduje o tym, czy chce się rozwijać i pójść do przodu, czy będzie obijać się na treningach.
Treningi treningami, ale najmłodsi pewnie lubią też pokazać innym, co już potrafią.
Od samego początku jeździmy z najmłodszymi zawodnikami na zawody. To są walki na „makarony”, czyli piankowe pałki . Nikomu nie dzieje się krzywda, a dzieci już odczuwają atmosferę rywalizacji. Wiedzą, jak współpracować z sędzią, są kibice, więc jest stres, przeżywają pierwsze porażki i zwycięstwa. Trzeba uczyć, że po wygranej nie można za bardzo "odpłynąć". Ten sport na pewno buduje poczucie własnej wartości, ale jednocześnie uczy pokory, zdrowego współzawodnictwa, szacunku do przeciwnika. Wyciszenie, poznanie własnego ciała, rozwój duchowy – te elementy są charakterystyczne dla dalekowschodnich sztuk walki i staram się wprowadzać je także na treningach.
Po ile lat mają twoi najmłodsi adepci kickboxingu?
Od jakiegoś czasu prowadzimy zajęcia od piątego roku życia, ale parę osób zaczęło się wypytywać, czy nie ma zajęć z elementami kickboxingu dla trzylatków. W nowym miejscu przeznaczonym na treningi znajdzie się profesjonalna, miękka mata i zabezpieczone ściany, nie będzie to już zwykła sala gimnastyczna. Prawdopodobnie rozpoczniemy więc zajęcia dla grup 3-5 lat. Czyli totalne smyki, dużo zabawy, ale już z wprowadzeniem do dyscypliny sportowej.
Niedługo otwierasz swój własny sportowy klub. W "Ninja Academy Warszawa" znajdzie się miejsce nie tylko na kickboxing dla dzieci i dorosłych, ale też brazylijskie jiu-jitsu, akrobatyka, zajęcia personalne...
To spełnienie moich marzeń, zdecydowanie. Pięć lat temu otworzyłam moją sekcję "Kick Ninja Academy", a teraz udało się nam znaleźć idealną salę. Lokal jest jeszcze przed remontem, wszystko robimy sami, od zera. Ale jest to budynek wolnostojący, więc jesteśmy niezależni. Gdy zaczęliśmy szukać odpowiedniego miejsca z moim narzeczonym, ceny nas odrzucały. Sale były dostępne albo w biurowcach, albo na parterze. W końcu Lech wpadł na ogłoszenie, przeszliśmy się i trafiliśmy w dziesiątkę. Pomógł też przyjaciel, Konrad. Jest byłym zawodnikiem kickboxingu, ale zawsze chciał mieć swój sportowy klub. Wiadomo, że od stycznia czeka nas dużo więcej pracy, bo sala będzie dostępna cały dzień, od rana, do wieczora. Nie mogę się doczekać. Wiem, że było warto.
Tak wygląda budynek przy ulicy Koński Jar na Ursynowie, w którym będzie się mieścić "Ninja Academy Warszawa":
Emilia Szabłowska w teledysku rapera Kękę do piosenki "Zmysły":
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl