"Mamy wynieść się z Warszawy pod groźbą śmierci". Rasistowski atak na kawiarnię prowadzoną przez Irańczyka
Brunet Kafe funkcjonuje od 5 miesięcy. Przez ten czas właściciel i pracownicy lokalu padli ofiarą czterech ataków o podłożu rasistowskim.
28.02.2017 12:47
- Jeśli nie opuszczę Warszawy w ciągu miesiąca zostanę stracony - mówi Salar Farsi, właściciel kawiarni Brunet Kafe. Lokal funkcjonuje od pięciu miesięcy, a już doświadczył czterech ataków. Zdaniem Salara, mają one podłoże rasistowskie. Ostatni z nich przeraził zarówno jego, jak i pracowników Brunet Kafe. - Obawiam się o swoje życie - dodaje Irańczyk.
Salar Farsi pochodzi z Iranu, do Polski przyjechał 9 lat temu, by studiować. - Napisałem w Polsce pracę magisterką, w której skrytykowałem rząd swojego kraju. Próbując uzyskać ekwiwalent dyplomu w Iranie zagrożono mi karą więzienia za treść mojej pracy. Wtedy postanowiłem zostać w Polsce na stałe i dalej kontynuować moją edukację - mówi w rozmowie z WawaLove.pl. Obecnie jest na ostatnim roku studiów doktoranckich na Uniwersytecie Warszawskim.
We wrześniu zeszłego roku Salar postanowił rozpocząć własną działalność gospodarczą i otworzył kawiarnię Brunet Kafe, która mieści się przy ulicy Miodowej. Jednak wraz z otwarciem lokalu pojawiły się pierwsze problemy. - W listopadzie zniszczono mi zamki w drzwiach. Niecały miesiąc później sytuacja się powtórzyła i dodatkowo porysowano mi witryny kawiarni - wylicza Irańczyk. Potem znów wbito gwoździe w zamki, żeby uniemożliwić właścicielom i pracownikom kawiarni wejście do lokalu.
- Na początku myślałam, że to po prostu zwykli chuligani. Niestety po ostatniej sytuacji, która miała miejsce w ubiegły weekend jestem mocno zaniepokojony, żeby nie powiedzieć przerażony - mówi Salar w rozmowie z naszą reporterką.
"Ktoś chce zatruć mi życie"
W nocy z 25 na 26 lutego nieznani sprawcy znów zdewastowali lokal przy Miodowej . To jednak nie wszystko. - Oprócz zniszczenia zamków i porysowania wszystkich witryn i okien kawiarni, zostawiono mi kartkę z groźbą, że jeśli nie opuszczę Warszawy w ciągu miesiąca, zostanę stracony - opowiada Salar. - Jestem uczciwie pracującym człowiekiem, zatrudniającym również dwie Polki. Jest mi niezmiernie przykro, że stałem się celem aktów wandalizmu o podłożu rasistowskim - dodaje.
Własciciel Brunet Kafe przyznaje w rozmowie z WawaLove.pl, że boi się jaki będzie następny krok wandali. - Ktoś działa systematycznie, zwiększając intensywność swoich działań i zdecydowanie chce zatruć mi życie - podkreśla Irańczyk. - W ciągu 5 miesięcy, czterokrotnie zniszczono moje mienie. Po tej groźbie nie czuję się bezpiecznie i obawiam się o swoje życie - mówi w rozmowie z WawaLove.pl.
Sprawa została zgłoszona na policję . Jak mówi kom. Robert Szumiata z śródmiejskiej Komendy Rejonowa w tej chwili trwają czynności procesowe i operacyjne. - Będziemy starać się zabezpieczyć monitoring, zakładając, że jest jakikolwiek zapis kamer, które obejmowałyby miejsce zdarzenia - dodaje. Z tym może być problem: choć ul. Miodowa to centrum miasta, nie ma tam żadnego monitoringu.
W poniedziałek na łamach WawaLove.pl pisliśmy o tym, że polska stolica znalazła sie wśród 19 najbardziej otwartych i przyjaznych miast na świecie. Wyprzedziliśmy m.in. kanadyjskie Vancouver, fińskie Helsinki, a nawet stolicę Niemiec - Berlin. Historia Salara Farsi i jego kawiarni przy ulicy Miodowej pokazuje, że chyba jeszcze nam daleko do miana tolerancyjnej i przyjaznej stolicy.
Przeczytajcie również: Czy to koniec Warszawskiej Opery Kameralnej? Jest petycja do Glińskiego