Nadwiślańscy politycy umierają ze szczęścia, że i my będziemy mieli Statuę Wolności nad Wisłą czy raczej na Wiśle - vis-a-vis Zamku Królewskiego, na sztucznie usypanej wyspie. Ma stanąć najpóźniej we wrześniu 2010 r., a może wcześniej - na 30-lecie "Solidarności". Później włączy się "do planów związanych z Euro 2012".
Jak ma wyglądać statua? Boraks ma trzy pomysły: postać kobiety, polskie wyobrażenie wolności lub kolaż z wizerunkiem sławnych Polaków - papież, Kościuszko, Kopernik, Wałęsa, Pułaski, Paderewski - i ewentualnie Amerykanów zasłużonych dla Polski, np. Ronald Reagan, Woodrow Wilson, lotnicy USA w wojnie 1920.
Ma kosztować 50 mln dolarów. Pierwsze 10 mln wyłożą "duże amerykańskie firmy". Jakie? Nie wiadomo. Nadwiślańska statua jest w ogóle tajemnicza. Nie ma komitetu budowy pomnika, nie ma listów z poparciem projektu wśród ludzi nauki czy kultury. Nikt nie przekonuje warszawiaków.
Jeżeli statua wyrośnie z Wisły, będzie trzecim w Warszawie symbolem przyjaźni z Ameryką, który wspiera PO. W centrum miasta staną bowiem: kopia waszyngtońskiego pomnika Tadeusza Kościuszki i rzeźba Ronalda Reagana.