Lech Wałęsa mówi, dlaczego weźmie udział w kontrmiesięcznicy smoleńskiej 10 lipca
"Chciałem włączyć się dopiero w późniejszym czasie, ale po tym, co spotkało Władysława Frasyniuka i innych, jestem zmuszony zrobić to już teraz ".
29.06.2017 10:30
Lech Wałęsa potwierdza, że weźmie udział w najbliższej kontrmanifestacji w czasie obchodów miesięcznicy smoleńskiej. To reakcja na zarzuty policji dla działacza opozycji czasów PRL Władysława Frasyniuka. - Zobaczymy, co teraz zrobi PiS - mówił WP.PL były prezydent RP.
"Razem z Lechem Wałęsą i Władysławem Frasyniukiem na kontrmanifestacji miesięcznicy smoleńskiej 10 lipca 2017. Nie może Was zabraknąć" - napisano w środę na facebookowym profilu "My, Naród". Dziś tę informację potwierdził sam zainteresowany.
- Chciałem włączyć się dopiero w późniejszym czasie, ale po tym, co spotkało Władysława Frasyniuka i innych, jestem zmuszony zrobić to już teraz - informuje WP były prezydent.
Przewodniczący NSZZ "Solidarność" w latach 1980-1991 dodał, że jest przygotowany na wszystkie scenariusze, ponieważ "ze strony Prawa i Sprawiedliwości chyba nic go już nie zaskoczy". - Zobaczymy, co zrobią - mówi.
"Idę, bo mam taką ochotę"
Część opinii publicznej zarzuca organizatorom tzw. kontrmanifestacji, że nie koncentrują się na własnych przemarszach, ale niedopuszczaniu do wyrażania opinii przez innych. Miesięcznice smoleńskie są przecież legalnymi obchodami pewnej grupy obywateli.
- Ja nie idę na kontrmanifestację. Mam taką ochotę, więc przyłączam się do legalnej manifestacji i mam do tego prawo - ocenia Wałęsa. Byłego prezydenta zapytaliśmy również, czy 10 lipca dojdzie do historycznego wydarzenia jak to, gdy podczas strajku skakał przez mur Stoczni Gdańskiej im. Lenina. - Ciężko powiedzieć. W tej chwili koncentruję się po prostu na obronie wolności i demokracji - przyznaje.
"Wydarzenia czerwcowe"
Chociaż kontrmanifestacje smoleńskie są organizowane przez Obywateli RP od dłuższego czasu, najgłośniej zrobiło się o nich przy okazji wydarzeń z 10 czerwca. To wtedy wśród blokujących po raz pierwszy pojawił się opozycjonista z czasów PRL Władysław Frasyniuk.
Działacz usiadł na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz przed Pałac Prezydencki i podobnie jak inni demonstranci został stamtąd wyniesiony przez służby bezpieczeństwa.
Po całym zajściu policja poinformowała, że "Frasyniuk odpowie również za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza". Grozi mu nawet do 3 lata więzienia.
Odpowiedzą za "przeszkadzanie w organizowaniu niezakazanego zgromadzenia"
Po całym zajściu policja skierowała 91 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu. "11 osób przyjęło mandaty. Nikt nie został zatrzymany" - powiedział rzecznik KSP asp. szt. Mariusz Mrozek.
7 innych osób będzie odpowiadać za złamanie art. 195 k.k. Stanowi on, że: "Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Policja poinformowała, że dodatkowo 10 osób odpowie za wykroczenia m.in. zakłócanie spokoju oraz przeszkadzanie w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia.
źródło: WP.PL