RegionalneWarszawaKulturalnie nie w multipleksie

Kulturalnie nie w multipleksie

Kameralne kino czy duży multipleks? Podliczamy za i przeciw, wątpliwości nie ma.

Kulturalnie nie w multipleksie
Źródło zdjęć: © Wikipedia

20.02.2012 13:07

Były takie czasy, kiedy o dużych kinach w centrach handlowych nikomu się nawet nie śniło. Ba, były to czasy, w których nikt nie myślał o istnieniu takich centrów, ale to już zupełnie inna opowieść. Dziś, przyzwyczajeni do popołudniowych zakupów, szybkiej kanapki i kawy, a potem seansu w kinie, z wygody i braku czasu wybieramy kino umieszczone na najzwyższym poziomie centrum, nad sklepami. Umiejscawiamy naszą przygodę ze srebrnym ekranem gdzieś pomiędzy obiadem a piwem ze znajomymi. Wszystko fajnie, tylko, że kiedyś obejrzenie filmu było wydarzeniem kulturalnym. Dziś bywa zaledwie paczką popcornu popijanego litrową colą.

Pytanie tylko, czy warto. W multipleksach najczęściej możemy obejrzeć kino rozrywkowe, jakością przypominające szybkiego hamburgera w barze szybkiej obsługi. Na sali kinowej multipleksu zasiąść można w towarzystwie bandy rozwrzeszczanych ludzi, rzucających w siebie popcornem, piszczących przy mocniejszych czy śmieszniejszych momentach akcji oglądanego filmu. Jeśli jest to maraton filmowy, w przerwie postoimy w długiej kolejce po słodycze. Zmęczeni hałasem, napchani jedzeniem, wracamy znużeni do domu.

Tymczasem w samym centrum Warszawy czekają odnowione, uzbrojone w dobre nagłośnienie i wygodne fotele, małe kina, których moda na multipleksy jakoś nie zmusiła do zamknięcia. W kinie Muranów przy placu Bankowym obejrzeć można bardziej lub mniej znane pozycje kina europejskiego i każdy w tym repertuarze ma szansę na znalezienie czegoś w swoim klimacie. Nie ma tu popcornu i kubków z colą, jest za to dobra kawa i słodycze. Wnętrze jest ciche, przyciemnione tak i aby oczekiwanie na seans było kojące i nastrajające do oczekiwanej filmowej uczty. Z kolei na Krakowskim Przedmieściu, w kinie Kultura, przed filmem można zjeść elegancką kolację. Restauracja kinowa nie jest na każdą kieszeń, ale za to ceny biletów są takie same jak wszędzie, a repertuar urozmaicony i ambitny. Na przeglądzie filmów Wojciecha Hasa w zeszłym roku frekwencja była niezła, a publika nie rzucała w siebie papierkami po cukierkach. W mroku sali kinowej można było myśleć tylko o tym, co dzieje się na ekranie.

To zaledwie dwa z wielu istniejących wciąż w Warszawie małych kin o wielkiej tradycji. W pobliżu centrum znajdziemy również studyjne kino Alchemia na Starym Mieście, Atlantic na Chmielnej, Feminę w al. Solidarności, czy odnowione kilka lat temu kino Praha przy Jagiellońskiej. Ich właściciele wyszli czasom na przeciw, dlatego wszystkie wyposażone są w dobry sprzęt i miłe zaplecze gastronomiczne. Warto więc może uciec od wszędobylskich multi-super-centrów handlowych, które wszystkie są takie same, głośne i kolorowe, i zasmakować w atmosferze kina z prawdziwego zdarzenia. Po to, aby nasze oczy odnalazły swoją dawną pasję: dobre kino w dobrej atmosferze.

kinokulturakrakowskie przedmieście
Zobacz także
Komentarze (0)