Komunikacyjny paraliż miasta. Fatalna organizacja Tour de Pologne
Samochody stały w gigantycznych korkach.
12.07.2016 15:37
Kolarski wyścig Tour de Pologne dał się we znaki warszawiakom. Choć o utrudnieniach informowano od dawna i miały one potrwać zaledwie kilka godzin, przekształciły się w prawdziwy armagedon komunikacyjny. Wszystko za sprawą fatalnej organizacji, która sparaliżowała ruch miejski. Samochody stały w gigantycznych korkach. Obecnie ruch jest powoli rozładowywany.
Kolarze wjechali na ulice Warszawy około godz. 13. Wówczas policja zamknęła dla ruchu rondo de Gaulle’a. Zapomniano jednak o kluczowym fragmencie, który prowadzi warszawiaków z Pragi do Centrum. Mowa oczywiście o moście Poniatowskiego, który nie został zamknięty dla ruchu kołowego. Tym samym kierowcy dojeżdżali do ronda, by tam "odbić się od ściany", gdyż dalej nie mogli pojechać.
Utworzyły się gigantyczne korki. Wielu kierowców łamało zakaz wjazdu na Nowy Świat, lecz większość postanowiła skręcać w jedyną dostępną dla ruchu ulicę Smolną. Niestety nie było to dobre rozwiązanie, gdyż stali dalej w gigantycznym korku powracając w Al. Jerozolimskie. Niektórzy decydowali się na nielegalny przejazd prze torowisko w okolicach Muzeum Narodowego.
Po upływie kilkudziesięciu minut miejskiego paraliżu, policja zdecydowała się na otwarcie ronda. Zamknięto wówczas także most na wysokości Wisłostrady, co pozwoliło nieco rozładować korek. Po tym czasie policja znów zamknęła rondo, by pozwolić na płynny przejazd kolarzom, którzy mają zaplanowany finisz na placu Teatralnym.