Kobiety nie pozostawiły suchej nitki na Gronkiewicz-Waltz. "Pani za to odpowiada"
Wystosowały do prezydent stolicy list.
Działaczki Strajku Kobiet w Warszawie wystosowały do prezydent stolicy list. Zarzucają Hannie Gronkiewicz-Waltz brak odpowiedniej reakcji na marsz narodowców, który przeszedł ulicam miasta 15 sierpnia.
"My, kobiety, ryzykując konfrontację i obelgi ze strony MW [Młodzieży Wszechpolskiej], a siniaki i taszczenie nas po ulicy i chodniku przez policję stanęłyśmy na czele antyfaszystowskiego protestu” – zaczynają swój list Kobiety i dalej pytają: "czym Pani ryzykuje, będąc w porównaniu z nami w komfortowej sytuacji, którą wyznacza bezpieczne biuro?".
Działaczki Strajku Kobiet proponują pani prezydent rozwiązania, które mogła zastosować, aby uniemożliwić marsz narodowców. "Marsz można odwołać, można go rozwiązać, marsz można skierować inną drogą (by np. uniknąć taszczenia nas). Pani tłumaczenie, jakoby rejestracja na prywatną osobę uniemożliwiła odwołanie marszu brzmi w naszym odczuciu jak pusta wymówka" - komentują.
Aktywistki opisują również, co wydarzyło się podczas marszu i zapowiadają dalsze protesty. "Mimo iż to nam policjanci wykręcali ręce, to nas ciągnęli po jezdni, nas otaczali podwójnym kordonem, nas przez długi czas przetrzymywali w ciasnocie i zaduchu - mimo dopełnienia wszelkich czynności wylegitymowania (tzw. sarkastycznie już „zatrzymanie bez zatrzymania”) - staniemy na czele kolejnych kontrmanifestacji antyfaszystowskich. (…) Pani jako Prezydent za tę sytuację współodpowiada i tylko Pani ma moc, by policja nie musiała nas szarpać" - czytamy w liście.
Zapowiadają kolejne manifestacje: "My, świadome obywatelki i mieszkanki tego miasta będziemy do końca bronić go przed faszyzmem. A sądząc po spontanicznych reakcjach ludzi na ulicy, będzie nas więcej i więcej, a policja będzie miała coraz więcej roboty".
Przebieg marszu
Z okazji Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia narodowcy zorganizowali Marsz Zwycięstwa w Warszawie. Naprzeciw nim stanęli Obywatele RP i członkinie "Ogólnopolskiego Strajku Kobiet", którzy zablokowali trasę. Kładli się na ulicy. Policja błyskawicznie wynosiła za nogi i ręce leżące na ziemi osoby.
- Podjęliśmy działania wobec osób, które swoim zachowaniem zakłócają przebieg legalnego zgromadzenia. Działania tych osób polegają na blokowaniu drogi przemarszu - powiedział rzecznik prasowy komendanta stołecznego Policji kom. Sylwester Marczak. Podkreślił, że osoby te były legitymowane i nikogo nie zatrzymano.