RegionalneWarszawaKobieta z dziećmi utknęła w windzie przy Czerniakowskiej. "Czułam się jak w saunie"

Kobieta z dziećmi utknęła w windzie przy Czerniakowskiej. "Czułam się jak w saunie"

Zarząd Dróg Miejskich: Trzeba liczyć na samego siebie

Kobieta z dziećmi utknęła w windzie przy Czerniakowskiej. "Czułam się jak w saunie"

04.05.2015 15:27

Kobieta z niemowlęciem utknęła na wiele minut w windzie przy ulicy Czerniakowskiej. Gdyby nie pomoc przypadkowego przechodnia, być może doszłoby do tragedii.

- Byłam z dziećmi na spacerze - relacjonuje nasza czytelniczka. - Chciałam przejść na drugą stronę Czerniakowskiej. Weszłam więc do windy, która mieści się na rogu z ulicą 29 listopada. Gdy tylko weszłam i nacisnęłam guzik, winda podjechała w górę jakieś 30 cm, a potem stanęła. Tak, jakby straciła całe napięcie. Naciskałam po kolei guziki w dół i w górę. Nic z tego. Winda nie ruszała się w żadną stronę. Nacisnęłam guzik alarmowy. Nic. Niestety, telefon rozładował mi się podczas spaceru i nie mogłam zadzwonić po pomoc techniczną. Był bardzo ciepły dzień. W windzie momentalnie zrobiło się gorąco jak w saunie. Po chwili dzieci zaczęły płakać, trochę z gorąca, trochę ze strachu. Nie wiedziałam co robić, poczułam się jak uwięziona w klatce. Dopiero po kilkunastu minutach zauważyłam mężczyznę, który szedł. Zaczęłam walić w szyby windy i krzyczeć. Przechodzień szybko zorientował się co się stało i wiele nie myśląc szarpnął drzwiami tak, że się otworzyły. Cała mokra z dziećmi ledwo wydostałam się na zewnątrz. Nie
wiem co stałoby się, gdyby winda zatrzymałaby się wyżej i nikt w pobliżu by nie przechodził. Pamiętajcie, by wchodząc do takich wind zawsze mieć przy sobie naładowany telefon. Te windy to prawdziwa pułapka - przestrzega nasza czytelniczka.

ZDM: Jeśli nie masz telefonu - licz na siebie

Zepsute windy przy kładkach w Warszawie to prawdziwa plaga, o czym WawaLove.pl pisał wielokrotnie. Osoba z wózkiem lub na wózku nie ma możliwości, by inaczej dostać się na drugą stronę ulicy. Z umowy jaką podpisał Zarząd Dróg Miejskich z operatorem dźwigów wynika, że konserwator ma obowiązek naprawić zepsuta windę w ciągu 2 godzin. Tymczasem nawet krótkie spędzenie czasu w nasłonecznionej windzie grozi poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi, szczególnie dla niemowląt. Zapytaliśmy o sprawę wind w ZDM-ie. - Jeśli osoba utknie w windzie i ma telefon, powinna zadzwonić po pomoc - wyjaśnia Adam Sobieraj, rzecznik Zarządu. A co jeśli nie ma? - Musi liczyć na siebie - informuje rzecznik i dodaje, że ZDM nie ma możliwości postawienia przy wszystkich urządzeniach dźwigowych swoich urzędników, by ci czekali, aż się winda zepsuje. -Te urządzenia, jak każde, co jakiś czas ulegają awarii. Windy wymienialiśmy w 2006 roku i stale podlegają konserwacji - dodaje Sobieraj. Według ZDM-u
wszystko jest tak, jak powinno być.

Naszym zdaniem nie. W małej przestrzeni windy , w mocno nasłonecznionym miejscu, jest dokładnie tak, jak w zamkniętym samochodzie. Upał w krótkim czasie może doprowadzić, szczególnie małe dziecko, do nieodwracalnych zmian w organizmie. Warto o tym pamiętać wsiadając do potencjalnej pułapki. Jest jeszcze inne rozwiązanie - stworzenie na Czerniakowskiej przejść naziemnych dla pieszych.

Obraz
awariazdmwinda
Zobacz także
Komentarze (0)