Kierowca nie wpuścił obywatela Togo do autobusu. Głos zabrał Adam Bodnar
Dyskryminacja czy dbanie o bezpieczeństwo?
Kierowca firmy Ecolines nie wpuścił obywatela Togo do autobusu na linii Warszawa-Berlin. *Do sprawy odniósł się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. *
Na łamach WawaLove.pl pisaliśmy już o tej sprawie. W piątek wieczorem Togijczyk stawił się na jednym z dworców autobusowych w Warszawie. Miał wykupiony bilet do Berlina. Gdy próbował wejść do autobusu, kierowca stanowczo mu zabronił. Jak się dowiedziało WawaLove.pl, mężczyzna miał przy sobie kilka toreb, co miało nie spodobać się kierowcy.
Do sprawy odniósł się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. - Moją rolą jest dzialać na rzecz tych osób, które czują, że padły ofiarą dyskryminacji. Warto zauważyć, że w Polsce mamy bardzo wyraźny przepis, ktory zakazuje dyskryminacji ze wzgledu na pochodzenie narodowe, etniczne, rasę, kolor skóry - mówi Bodnar w programie #dziendobryWP.
Dodał również, że ten przepis obowiązuje w dostępie do dóbr i usług powszechnie oferowanych. - Jeśli prowadzimy kino, skelp, usługi transportowe to nie możemy się kierować w żaden sposób kolorem skóry w świadczeniu usług - podkreślał Rzecznik Praw Obywatelskich.
Według firmy Ecolines, pasażer z Togo miał się zachowywać agresywnie, utrudniał wykonywanie obowiązków służbowych załodze obsługującej odprawę autobusu. Jednak zdaniem Adam Bodnara mogło dojść do dyskryminacji togijczyka. - Z tych informacji, które zostały przekazane, wynika, że nastapiło uprawdopodobnienie sytuacji dyskryminacyjnej - mówił w programie #dzieńdobryWP.
"Powiedzieli, że mój mąż jest niebezpieczny"
Głos zabrała również żona o bywtaela Toga, która stanęła w jego obronie. - Mój mąż miał jedną podręczną walizkę, drugą 24-kilogramową i torbę o wadze 13 kg. Kierowca nie wytłumaczył mu, że ma za niego dopłacić. Mój mąż chciał to zrobić. Nie pierwszy raz musiał dopłacać za bagaż. Ale to wyglądało tak, jakby kierowca szukał sztucznego problemu. Zaczął na mojego męża krzyczeć, unosić się, że nie może jechać. A on nie rozumiał, co mówi kierowca. Poczuł się zaatakowany. Odpowiedział krzykiem. Na miejscu pojawiła się ochrona dworca - opowiada żona Togijczyka w Telewizji WP.
Zdaniem pani Matyldy ochroniarze poinformowali kierowcę o tym, że jej mąż zgodził się dopłacić za nadbagaż . - Ochroniarze przekonywali kierowcę, żeby go wpuścił na pokład autokaru. Kierowca powiedział, że mój mąż jest niebezpieczny i ma nóż – dodaje pani Matylda.
Kobieta zadzwoniła na policję. Jak mówi, funkcjonariusze zjawili się na dworcu w ciągu kilku minut. - Pod stwierdzeniu faktu, że mąż nie jest niebezpieczny, powiedzieli kierowcy, że zapłaci za dodatkowy bagaż i poprosili, żeby go zabrał - mówi pani Matylda. Kierowca ponownie odmówił zabrania czarnoskórego pasażera. - Policjanci powiedzieli, że nic na to nie poradzą - dodaje.
Przeczytajcie również: Wola: zderzyły się trzy samochody. Ogromne korki zaczynają się na Bródnie