Jan Śpiewak przegrał proces z córką b. ministra sprawiedliwości. "Kończę z polityką"
"Jestem jedyną osobą dwukrotnie skazaną za ujawnianie przekrętów reprywatyzacyjnych" - żali się na Facebooku były kandydat na prezydenta Warszawy. W środę zapadł nieprawomocny wyrok, w którym Śpiewak został uznany winnym zniesławienia Bogumiły Górnikowskiej-Ćwiąkalskiej. Z decyzją sądu się nie zgadza.
Działacz społeczny i lider startującego w ostatnich wyborach samorządowych komitetu Wygra Warszawa nie kryje goryczy po przegranym procesie. Został pozwany przez córkę byłego ministra sprawiedliwości o zniesławienie. Oskarżenie przeciwko Janowi Śpiewakowi skierowała do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia Bogumiła Górnikowska-Ćwiąkalska.
Wyrok jest pokłosiem ujawnionej przez Śpiewaka roli powódki w reprywatyzacji kamienicy przy ul. Joteyki 13. Według działacza pani mecenas była w tamtym okresie kuratorem 118-latka. Kobieta postanowiła ubiegać się o swoje prawa przed sądem, żądając dla pozwanego 3 miesięcy więzienia w zawieszeniu, a także przeprosin na pierwszej stronie dziennika "Fakt", nawiązki oraz grzywny.
O decyzji sądu Jan Śpiewak poinformował na swoim facebookowym profilu.
Tajne uzasadnienie
W rozmowie z Wawalove Śpiewak podzielił się swoją reakcją na wyrok. Jego zdaniem to dowód na to, że polska demokracja jest chora. - Ten wyrok pokazuje, gdzie jako kraj się znajdujemy obecnie. Nie mam już siły z tym walczyć. Za aferę reprywatyzacyjną nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności, oprócz mnie. I to dwukrotnie - wyznał przez telefon. Zaznaczył też, że jeśli sąd apelacyjny podtrzyma decyzję pierwszej instancji, nie zawaha się wykorzystać w tej sytuacji obywatelskiego nieposłuszeństwa. Kary płacić nie zamierza i jest gotowy ponieść tego konsekwencje.
- Uzasadnienie zostało utajnione, to skandaliczne. Nie mogę więc nawet się nim podzielić - wyjaśnia.
Prezes stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa nie czuje się winny. Twierdzi, że posiada dokumenty potwierdzające to, co zrobiła Górnikowska-Ćwiąkalska. W październiku 2017 roku podał do publicznej wiadomości, że była kuratorem nieżyjącego pół wieku dawnego właściciela i to w jego imieniu udało się jej przejąć część warszawskiej kamienicy wraz z lokatorami. W tym samym budynku mieszkali dziadkowie Śpiewaka.
- Pani Ćwiąkalska wraz z drugim właścicielem próbowali ich wykończyć czynszami, doszło do dramatów ludzkich. Nagłośniłem tę sprawę, Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że ta reprywatyzacja była nielegalna. Ale to nie przeszkadzało sądowi karnemu. Mogę się tylko cieszyć, że nie zostałem skazany na ograniczenie wolności, bo tego też żądała powódka - mówi działacz.
Po usłyszeniu wyroku, Jan Śpiewak podjął decyzję o całkowitym wycofaniu się z życia politycznego. Przyznaje, że walka o sprawiedliwość kosztowała go już zbyt wiele. - Żyjemy w kraju, który trudno uznać za praworządny. Zrobiliśmy dużo, zatrzymaliśmy te nielegalne zwroty, ale jeżeli dalej dzieje się niesprawiedliwość, a krzywda ludzka jest nienaprawiona, to nie mam na to więcej siły. Dzisiaj sądy ewidentnie przyjęły strategię, że wszystko jest "okej" - uważa.
- Nie zamierzam uczestniczyć w tej wojnie polsko-polskiej. Nie daję sobie też rady z hejtem, który mnie spotyka - uzasadnia swoje odejście z polityki Śpiewak.
Jednocześnie deklaruje, że zwróci się o pomoc w sprawie przegranego procesu o zniesławienie do Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. Jan Śpiewak jest przekonany, że niekorzystny dla niego wyrok "jest polityczny i narusza elementarne zasady państwa prawa" oraz "jest ciosem w wolność słowa".
Śpiewak chciałby, aby Bodnar "zapoznał się z uzasadnieniem i materiałem dowodowym, szczególnie w kontekście utajnienia procesu". Swój apel o wsparcie RPO udostępnił na swoim Twitterze.
"Tacy ludzie przegrywają"
Przegraną przez działacza społecznego sprawę skomentował na Twitterze m.in. Jakub Szymczuk, osobisty fotograf prezydenta Andrzeja Dudy. "To koniec walki młodego, niezależnego i ideowego człowieka, który z autentycznym żarem chciał coś zmienić, przede wszystkim przeciąć antyspołeczne układy. Z Jankiem mamy różne poglądy na wiele spraw, ale zawsze podziwiałem jego uczciwość i zaangażowanie. Tacy ludzie przegrywają" - brzmi wpis laureata Grand Press Photo i Nagrody Kapuścińskiego.
Z kolei zastępca redaktora naczelnego "Liberté!" i prezes wydawnictwa Arbitror Marcin Celiński przyznał, że Jan Śpiewak "bywa emocjonalny" i "czasem chlapnie słowo za dużo", jednak "wykonał wielką pracę na rzecz dobra wspólnego" i "uczciwie podchodził do skandalicznych praktyk przejmowania majątku".
Zdaniem Celińskiego ogłoszony w środę wyrok jest niepokojącym sygnałem, który złych utwierdza w przekonaniu, że są bezkarni, a dobrym zabiera motywację do działania. "Przy całym szumie medialnym, napinaniu się do kamer polityków, komisji, prokuratur - dziwnie przycichłych po wyborach, odpowiedzialności unikają beneficjenci procederu, a karany jest i nawiązki ma płacić Śpiewak - czyli ten, który ujawniał przekręty. To jest sprzeczne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości (...)" - pisze publicysta na Facebooku.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl