RegionalneWarszawaJan Śpiewak kupował mieszkanie po zaniżonej cenie? "Jest zlecenie skompromitowania mnie"

Jan Śpiewak kupował mieszkanie po zaniżonej cenie? "Jest zlecenie skompromitowania mnie"

Jan Śpiewak odpiera zarzuty ws. insynuacji dotyczących jego oraz jego najbliższej rodziny.

Jan Śpiewak kupował mieszkanie po zaniżonej cenie? "Jest zlecenie skompromitowania mnie"
Karol Lewandowski

Jan Śpiewak - były lider stowarzyszenia Miasto Jest Nasze odpowiada na zarzuty mediów w sprawie insynuacji dotyczących kupna kawalerki od osób, którzy 15 lat wcześniej zreprywatyzowali kamienicę. Ponadto insynuacje dotyczą także rodziców Śpiewaka. Zarzuty dotyczyły mieszkania jego matki, które miała rzekomo kupić z 80% bonifikatą. Dodatkowo autor artykułu zarzucał jego ojcu, że wynajmuje mieszkanie na Gocławiu od miasta po zaniżonych stawkach.

Zarzuty wobec Jana Śpiewaka pojawiły się pierwotnie w tygodniku Newsweek i dotyczyły jego oraz matki. Jeden z serwisów internetowych postanowił dołączyć do tej sprawy także historię jego ojca. Zdaniem Śpiewaka, warszawski ratusz na zlecenie jednego z byłych prezydentów, zrobił kwerendę dotyczącą nieruchomości jego rodziny.

Stanowisko w sprawie tekstów napisanych na zlecenie warszawskiego ratusza i jednego z deweloperów

— Jan Śpiewak (@JanSpiewak)

- Moją kawalerkę miałem kupić od ludzi, którzy zreprywatyzowali kamienicę 15 lat wcześniej. Natomiast zarzut wobec mojej mamy polegał na tym, że wykupiła mieszkanie na Litewskiej, w którym mieszkała od 51 lat, z 80% bonifikatą. Jeśli chodzi o moje mieszkanie - kupiłem je w 2012 roku od człowieka, który wykupił je od miasta. A nawet jeśli miałem je wykupić od ludzi, którzy kamienicę zreprywatyzowali to co? Zrobili to spadkobiercy w uczciwy sposób (jeśli reprywatyzacja może w ogole być uczciwa) i to ponad dekadę temu. Ja kupiłem to mieszkanie zanim zacząłem się zajmować kwestią reprywatyzacji - wyjaśnia Jan Śpiewak.

Zarzuty wobec matki

- Zarzut wobec mojej mamy był już wyjątkową podłością. Mieszkania w ten sposób wykupiło miliony Polaków. Newsweek chciał stworzyć wrażenie, że moja mama uczestniczy w jakimś cwaniackim procederze. W tekście było więcej przekłamań dotyczących mojej osoby i stowarzyszenia MJN. Wysłaliśmy im prośbę o sprostowanie. Na razie nikt nam nawet nie odpisał. Kilka dni temu do Newsweeka dołączył portal-krzak prowadzony przez jedną z agencji PR. Opublikował paszkwil na mój temat - irytuje się Śpiewak.

Autor (niepodpisany) zarzucał w nim, że Paweł Śpiewak wynajmuje mieszkanie na Gocławiu od miasta po zaniżonych stawkach. - Zapomniał jednak dodać, że mój ojciec oddał gminie Warszawa własnościową kawalerkę na Stegnach, żeby móc z niższego czynszu korzystać - wyjaśnia były lider MJN.

"Obrona Syreniego Spiewu"

Pojawiły się także zarzuty, iż akcja w obronie pawilonu, w którym mieści się Syreni Śpiew to efekt działania lobbingu właścicieli Grupa Warszawa. - Nie wiem jaki oni mieliby mieć cel w tym, żeby wpisać budynek do rejestru zabytków. Budynek należy do dewelopera i może sobie w tym budynku urządzić wszystko. Syreniemu kończy się umowa najmu pod koniec roku i nie są zainteresowani prowadzeniem dalszej działalności w tym miejscu. Grupie Warszawa miałem też załatwić w 2012 koncesje na alkohol w przypadku Warszawa Powiśle. Jest to o tyle absurdalne, że w 2012 roku nie miałem nic wspólnego z działalnością polityczną a stowarzyszenie MJN powstało rok później. Z właścicielami grupy widziałem się chyba kilka razy w życiu i faktycznie ostatni raz zapewne w okolicach 2012 roku - informuje Śpiewak.

Jak dodał - o antysemickich aluzjach w tekście nie chce mi się już nawet wspominać.

"Jest zlecenie skompromitowania mnie"

- Wiem, że jest zlecenie skompromitowania mnie, które pochodzi od jednego z warszawskich deweloperów. Do tego zlecenia włączył się ratusz, który dokonał kwerendy nieruchomości i sprawdził akty notarialne, które podpisywałem ja, moja mama i mój tata. Konkretne pieniądze były proponowane kilku redakcjom i kilku dziennikarzom, ale z tego co wiem tylko jedna osoba zgodziła się je wziąć. Nie jest to przypadek. Wcześniej już łączyły ją z tym deweloperem bliskie więzi. Nie wiem co ta osoba chce osiągnąć, ale zapewniam, że raczej mi wizerunku specjalnie nie popsuje - przekonuje Jan Śpiewak.

"Nie zamierzam cofnąć się ani o krok"

Aktywista miejski twierdzi, że "nacisnął na odcisk wielu osobom", co skutkuje obecnie wykorzystywaniem "brudnych technik PR" oraz urzędników ratusza, do zbierania kwitów na jego temat. - Nie zamierzam się cofnąć ani o krok. Takie teksty to koszt tego typu działalności. Rozumiem to, ale ciężko mi się z tym pogodzić, szczególnie, że uderza się nie we mnie, a w moich najbliższych - podsumowuje Śpiewak.

Źródło: (Facebook/Twitter/)

Obraz
Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)