Jan Śpiewak: "Hanka, gdzie jest nasze 100 milionów? Czyli o prawdziwej naturze warszawskiej reprywatyzacji"
"Polska jako jedyny kraj całego regionu nie uchwaliła ustawy reprywatyzacyjnej regulującej tę kwestie systemowo. Dlaczego?" - pyta przewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze
02.07.2016 14:51
Warszawska dzika reprywatyzacja kosztowała nas mieszkańców Warszawy w wypłaconych odszkodowaniach ponad 1,1 miliarda złotych. W prywatne ręce oddano kilka tysięcy nieruchomości - kamienic, zarówno wybudowanych przed wojną, jak wybudowanych po wojnie, pustych placów, szkół, parków, budynków użyteczności publicznej. Możemy szacować, że od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy osób musiało zmienić miejsce zamieszkania - pisze w felietonie przewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze oraz warszawski radny - Jan Śpiewak.
Ciągle pojawiają się nowe roszczenia i w kolejce czeka do "zwrotu" czeka ponad dwa tysiące adresów. Dzięki aferze z nielegalnie zwróconą działką przy Pałacu Kultury i Nauki wartą ponad sto milionów złotych opinia publiczna może zobaczyć prawdziwą dość okropną twarz warszawskiej dzikiej reprywatyzacji.
Odpowiedzialność sądów i sędziów
Reprywatyzacja w Warszawie nie ma oparciu w ustawie tylko w orzeczeniach sądów. Jest to ważne, bo to sądy wymyśliły obecną metodę reprywatyzacji. W drugiej połowie lat 90. orzekły, że na podstawie paragrafu 156 kodeksu postępowania administracyjnego można cofać decyzje nacjonalizacyjne z lat 40. i 50. Tym samym sądy wymazały 60 lat historii Polski uznając, że nie było II Wojny Światowej, odbudowy Polski z ruin, stalinizmu, a później 1989 roku. Sądy wprowadziły również fikcję prawną uznając, że przez te 60 lat nic się nie wydarzyło takiego czego nie można by odwrócić. Wedle tej interpretacji sądów można było cofać decyzje administracyjne wydane przez Jana III Sobieskiego, Wincentego Witosa i Stanisława Augusta. Absurdalne prawda? A jednak sądy bez mrugnięcia okiem przez dwadzieścia lat w ten absurd brnęły.
Był i dalej jest to ukryty zamach na państwo prawa i porządek konstytucyjny. Sądy wprowadziły tym samym dwie kategorie polskiego obywatelstwa. Ci, którzy mieli własność - wykupili mieszkania po 1989 roku w objętych reprywatyzacją nieruchomościach - mają ochronę prawną państwa. Ci, którym się to nie udało - stali się obywatelami drugiej kategorii, którzy mogą stracić mieszkania i dorobek życia z momentem wydanie decyzji zwrotowej.
Trybunał Konstytucyjny orzekł w zeszłym roku, że taka interpretacja sądów paragrafu 156 kpa łamała ład konstytucyjny i artykuł 2 konstytucyjny RP mówiący o zaufania obywateli do państwa i rządach prawa. Niestety nic te orzeczenie nie zmieniło. Zarówno sądy, parlament jak i ratusz nie uznały i nie wprowadziły tego wyroku TK w życie.
Odpowiedzialność ratusza
Gdzie w ciągu tych 20 lat działalności sądów był ratusz? Warto zaznaczyć, że ogromna część nieruchomości była wybudowana w Warszawie na kredyt i wiele z tych nieruchomości było zadłużonych przed 1939 roku. Zadłużenie te przeszło wraz z nacjonalizacją banków na własność skarbu państwa. Jednak przy wydawaniu decyzji zwrotowych urzędnicy ratusza zerowali zadłużenie hipoteczne nieruchomości. Również ratusz nie badał rzeczywistych związków spadkobierców z przedwojennymi właścicielami, nie kontrolował postępowań spadkowych, nie sprawdzał akt hipotecznych. Ratusz przez 20 lat również nigdy nie wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem czy cały ten proceder jest legalny. Wiemy, że handlarze roszczeń odzyskują mienie nieodzyskiwalne dużo szybciej, niż prawdziwi spadkobiercy, którzy bardzo często odchodzą z ratusza z kwitkiem. Jak wyszło przy sprawie z działką przy Pałacu Kultury ratusz również nie uznawał za obowiązujące w Polsce układów odszkodowawczych podpisanych z państwami zachodnimi. Na ich mocy spłacono
roszczenia do tysięcy nieruchomości, które przed 1945 roku należały do obywateli tych państw. Pytanie ile tych nieruchomości zwrócono handlarzom roszczeń?
Dlaczego miasto przestało uchwalać plany zagospodarowania tam gdzie są roszczenia? Od ponad dekady handlarze roszczeń próbują wyłudzić ogródki działkowe na Waszyngtona. Temat można zamknąć uchwalając plan zagospodarowania dla tego terenu. Jednak mimo wielokrotnych obietnic nic w tym temacie się nie dzieje. Takich miejsc jest w Warszawie dużo więcej.
Skąd ta zadziwiająca bierność Hanny Gronkiewicz-Waltz przez ostatnie 10 lat? Dlaczego nic przez ten czas nie zrobiła? Czy mogła nie wiedzieć o biznesowych i towarzyskich relacjach swoich podwładnych z handlarzami roszczeń tak jak to było w przypadku wiceszefa Biura Gospodarowania Nieruchomościami Jakuba Rudnickiego i mecenasa Nowaczyka?
Odpowiedzialność Kwaśniewskiego
W 2000 roku Aleksander Kwaśniewski powołując się na to, że ustawa reprywatyzacyjna przygotowana przez rząd Jerzego Buzka, łamie konstytucje wetuje ją. Jest to bardzo ciekawe, bo w takim wypadku Prezydent powinien wysłać ją do TK w celu jej zbadania. Kwaśniewski wybiera jednak wariant zero. Polska jako jedyny kraj całego regionu nie uchwaliła ustawy reprywatyzacyjnej regulującej tę kwestie systemowo. Dlaczego?
Odpowiedzialność palestry
Tymczasem w Warszawie urósł gigantyczny biznes reprywatyzacyjny warty miliardy złotych. W biznesie zaangażowani są przede wszystkim adwokaci. Skupują roszczenia od nieżyjących osób, występują o kuratorów z Karaibów, wznawiają działalność dawno zlikwidowanych spółek. Nawet gdy robią wszystko lege artis muszą sobie zdawać sprawę, że ich działalność jest w świetle polskiej konstytucji nielegalna. Jednak przez ponad dwie dekady nie zrobili nic, żeby sprawę wyjaśnić. Dzisiaj okazuje się, że szef warszawskiej palestry sam jest handlarzem roszczeń i współwłaścicielem działki przy PKiN, której nigdy nie powinien dostać. Dlaczego?
Odpowiedzialność policji i prokuratury
Jolanta Brzeska nie musiała zginąć. Zgłaszała ona na policję i prokuraturę sprawę dręczenia jej przez handlarzy roszczeń Massalskiego i Mossakowskiego, którzy przejęli jej kamienicę. Gdy zginęła prokuratura i policja prowadziła pod kątem samobójstwa. Sprawę aktywnej działaczki lokatorskiej spalonej w środku lasu kabackiego! Później nie potrafili nawet zabezpieczyć podstawowych dowodów. W sprawie Poznańskiej 14 gdzie również jak wszystko na to wskazuje doszło do przestępstwa przy postępowaniu spadkowym. Nowy właściciel podał się za syna mężczyzny, który w wieku 23 lat zginął po aryjskiej stronie wydany przez szmalcowników. Prokuratura odmówiła początkowo wszczęcia śledztwa, bo "nie bada kwestii dziedziczenia". Dlaczego policja i prokuratura przez dekadę nie złapała nikogo odpowiedzialnego za przestępstwa reprywatyzacyjne? Czy to wynik absolutnej zapaści instytucjonalnej czy celowe działanie
organów ścigania? Efekt jest taki sam...
Wszystko nam się składa na obraz państwa z kartonu, które jest po kawałku rozbierane przez sądy, adwokatów, deweloperów i polityków zarówno tych z pierwszych strona gazet jak i szarych działaczy samorządowych. Warszawska reprywatyzacja nie jest procesem wyrównywania krzywd. Jeśli połączymy wszystkie kropki rysuje się nam absolutnie przerażający, ale prawdziwy obraz: wszystko wskazuje na zorganizowaną akcją uwłaszczenia się części warszawskiego establiszmentu na gigantycznym majątku publicznym. Tak jak w latach 90. nomenklatura uwłaszczała się na przedsiębiorstwach państwowych tak dzisiaj adwokaci, politycy dawnego SLD i Platformy Obywatelskiej, deweloperzy, uwłaszczają się na nieruchomościach wartych miliardy złotych. To jest ostatni fragment publicznego majątku do przejęcia. Nic innego już nie zostało: tylko publiczne kamienice, nieruchomości, szpitale, szkoły i parki. Czas to zatrzymać, osądzić winnych i zacząć myśleć co zrobić z nielegalnie przejętym majątkiem publicznym.
Trzeba odbudować demokrację i rządy prawa w Warszawie. Ten proces zaczęliśmy trzy lata temu zakładając Miasto Jest Nasze . Dzisiaj wygląda na to, że jesteśmy na dobrej drodze by odzyskać Warszawę dla jej mieszkańców. Bo czymże jest miasto, jeśli nie ludem?
Jan Śpiewak
Przeczytajcie też: Nielegalne parkowanie na "kopertach". Ukarano już ponad tysiąc kierowców