Dlaczego nie jeżdżę bawić się na Pragę? (list od czytelnika)
"Kiepskie, małe i nieogrzewane lokale. Niemiła obsługa i drogie piwo"
Kolejny, kontrowersyjny list od czytelnika.
"Jestem jedną z tych osób, która właściwie w każdy weekend wychodzi w miasto. Potańczyć, wypić parę piw. Nie mam też stałego miejsca. Idę tam, gdzie dużo ludzi, gdzie modnie jest być, gdy ktoś lokal zarekomenduje. W ciągu weekendu staram się zaliczyć więcej niż jedno miejsce. Lubię warszawski clubbing.
Natomiast nie jeżdżę i nie będę jeździł bawić się na Pragę. Popełniłem ostatnio ten błąd. Nigdy więcej. Na wyjazd na Pragę namawiano mnie od dawna. Koledzy mówili: "staaary, fajne lokale, świetny klimat, nietypowe piwa i fajna muza. To najlepsza imprezownia Warszawy". Ok! - pomyślałem. I pojechaliśmy. Zrobiliśmy rundę po kilku lokalach po obu stronach Dworca Wileńskiego.
Niestety - kiepskie, małe lub niedogrzane lokale oraz niemiła obsługa i drogie piwo nie są dla mnie. Jeśli zostawiam kasę (czasem niemałą) to mam nadzieję dostać za to przynajmniej wygodne krzesło.* Jeśli istnieje zakaz palenia, to ma być egzekwowany - nie chcę, by moje ubranie śmierdziało następnego dnia tytoniem*. W jednym z lokali barman powiedział wprost: "dobra, można już palić" i wszyscy nagle zaczęli to robić. Natychmiast stamtąd wyszliśmy.
Wystrój. Pod przykrywką jakiejś dziwnej "alternatywy" właściciele praskich lokali zakupują tanie, ohydne i śmierdzące meble, ściany są posmarowane beznadziejnym graffiti lub wiszą na nich "dzieła" artystów (pewnie znajomych właściciela lokalu), którzy ze względu na swoją beznadziejność nigdzie indziej nie mogłyby być wystawiane. Natomiast klient musi na to "byleco" patrzeć. Zamiast krzeseł - jakieś drewniane pudełka. Jeśli krzesła są, to rozlatujące się ze starości. Zamiast baru - kawał dechy. To nie jest klimat. To zwykła taniocha. Co dodatkowo wkurza - to zimno. W każdym z lokali zmarzłem.
Obsługa. To, że do lokalu przychodzi towarzystwo wzajemnej adoracji, nie oznacza, że pod przykrywka wyluzowania, barman ma być dla mnie niemiły. W praktyce wygląda to tak: najpierw pogada z kimś przy barze, potem obsłuży swojego kolegę, następnie będzie realizował zamówienia muzyczne znajomych (muzyczka z Youtube), a po wszystkim wyjdzie zapalić. Ty, wydający tu kasę, jesteś na ostatnim miejscu. Plus, co mnie mocno zdziwiło - zwierzęta w lokalu. Jak to jest, że do baru może wejść z ulicy śmierdzący pies?
Ceny. Piwo: w większości kosztuje 8, 9 zł! W centrum Warszawy jest masa lokali, gdzie w naprawdę porządnych pubowych warunkach, z ochroną i dobrą muzyką (na żywo!) za piwko płaci się nawet 5, 6 zł! Jeśli zaś płaci się 10 zł, to za to ma się przynajmniej jakieś, ludzkie warunki. Płatność - gotówką. "Terminal jest, ale dziś nie działa. Nie. Nie mam wydać ze stu złotych. Musisz poczekać" - usłyszałem w jednym z pubów.
Trunki. To, że są tu nietypowe piwa - z Belgii czy Ukrainy, nie oznacza, że te piwa są lepsze. Rozumiem, gdyby promowano polskie, małe i lokalne browary. Niestety, oprócz piw z wielkich browarów, do kupienia są tu wschodnie (kiepskie) piwa. Barman próbował mi wmawiać, że są rewelacyjne, lepsze od polskich. Dla mnie, doświadczonego piwosza, brzmiało to co najmniej śmiesznie.
Nie chcę wymieniać lokali, w których byłem. Nie o to chodzi. Praga boryka się obecnie z budową II linii metra, więc przypuszczam, że ma o wiele mniej klientów, niż kiedyś. Czy w tej sytuacji nie warto byłoby o nich bardziej dbać?
Po doświadczenia w kilku praskich lokalach powiem krótko: to nie dla mnie. Wolę ogrzewane, zrobione z pomysłem i posiadające autentyczny charakter lokale z miłą obsługą. Lubie dobre nagłośnienie, ciekawą muzykę. Jestem za to w stanie dobrze zapłacić.
Pradze na razie podziękuję. Może za jakiś czas".
Czy zgadzacie się z naszym czytelnikiem? Napiszcie w komentarzach!