Czarny Marsz Milczenia przeszedł ulicami stolicy
Mieszkańcy musza liczyć się z utrudnieniami.
Czarny Marsz Milczenia przeszedł dziś spod Ministerstwa Energii na warszawskim pl. Trzech Krzyży pod Kancelarię Premiera w Alejach Ujazdowskich. Przeciwnicy budowy nad dachami swoich domów linii 400 kV, tym razemprzynieśli ze sobą 11 trumien, z których każda będzie symbolizowała jedną z gmin, nad którą ma przebiegać linia wysokiego napięcia.
Chodzi o mieszkańców podwarszawskich gmin między Kozienicami a Ołtarzewem , przez które ostatecznie ma biec inwestycja. Zdaniem protestujących linia wysokiego napięcia zagrozi gminom, które przestaną się rozwijać, tereny wzdłuż linii wyludnią się, działki staną się niesprzedawalne, a życie w sąsiedztwie 80 metrowych słupów będzie zagrażało zdrowiu i życiu ludzi i zwierząt. Mieszkańcy protestują od półtora roku. Akcje zawiesili na dwa miesiące, kiedy Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), wskazały alternatywny przebieg inwestycji. Wrócili na drogi po powrocie PSE do pierwotnego projektu inwestycji.
Akcja protestacyjna
- Na czele pochodu umieściliśmy transparent z niedawnymi słowami prezesa Kaczyńskiego „o wypaleniu gorącym żelazem tych ludzi w spółkach, którzy myślą tylko o sobie - mówi "Rzeczpospolitej" Justyna Małecka ze Społecznej Grupy Koordynacyjnej „Kozienice-Ołtarzew". Jej zdaniem wokół przebiegu linii toczy się bowiem niejasna polityczna gra.
Przed wyborami do Sejmu w 2015 r. politycy PiS obiecywali mieszkańcom 11 gmin, że po ich zwycięstwie zostanie wybrany inny wariant przebiegu linii. Takie deklaracje składali m.in. obecny szef MSWiA Mariusz Błaszczak i poseł Jacek Sasin, który umieścił je nawet na billboardzie. I rzeczywiście, kilka miesięcy po wygranej PiS zarząd Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) zmienił trasę przebiegu linii tak, by omijała protestujące gminy - informuje "Rzeczpospolita". Zgodnie z tym wariantem słupy stanęłyby wzdłuż drogi krajowej nr 50 i autostrady A2.
Mieszkańcy gmin przez które, według aktualnego wariantu ma przebiegać linia, zwracają uwagę, że inwestycja spowoduje zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców oraz spadek wartości nieruchomości znajdujących się w sąsiedztwie.
- Przede wszystkim są obawy zdrowotne, a druga rzecz to jest utrata wartości naszych nieruchomości które tam mamy. My tam musimy żyć. Oddziaływanie pola magnetycznego wytwarzane przez tak wysokie napięcie jest szkodliwe. Nasze tereny są dużym zagłębiem sadowniczym. Budując tą linię zabiera się nam tereny na których pracujemy - mówiła mieszkanka Olkowic w gminie Promna. - Od dwóch lat od kiedy wiadomo, że te słupy mają powstać, wszelka sprzedaż nieruchomości zamarła" - dodała.
Powrót do pierwotnej koncepcji
Na początku sierpnia PSE ogłosiły jednak powrót do poprzedniej koncepcji. Powód? Lucyna Roszyk z PSE Inwestycje wyjaśnia, że kierując się względami bezpieczeństwa, uznano, że „linia elektroenergetyczna nie powinna przebiegać wzdłuż dróg". - W sytuacjach ewentualnego zagrożenia miejsca koncentracji infrastruktury krytycznej mogą być szczególnie narażone na ingerencję - dodaje.
Utrudnienia
Protestujący złożyli petycję w Ministerstwie Energetyki, oraz w Kancelarii Premiera, w której domagają się wyjaśnień m.in. dlaczego PSE zmieniła przebieg trasy. Demonstranci wyruszyli z pl. Trzech Krzyży o godz. 10.30. Marsz zostanie rozwiązany ok. 15.00. Mieszkańcy stolicy musza liczyć się z utrudnieniami spowodowanymi przemarszem.
Źródło: (IAR/Rzeczpospolita)
Przeczytaj też: Pasażer pobity przez kontrolerów MZA. Policja szuka świadków