Coraz więcej Ukraińców pracuje w Warszawie. Nie wszystkim się to podoba?
Nasz czytelnik był świadkiem nietypowej sytuacji. W hipermarkecie na Gocławiu usłyszał jak klientka tłumaczy pracownicy sklepu, że nie lubi "Ruskich" i Ukraińców. - Mówiła, że się tego nie wstydzi i otwarcie przyznaje się do takich poglądów. To było bardzo przykre widowisko - napisał czytelnik.
26.01.2018 15:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W sklepach, restauracjach, kioskach, barach coraz częściej słyszymy język ukraiński. Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w Polsce legalnie pracuje już ponad milion pracowników ze Wschodu. Niektóre komentarze, które dostajemy na skrzynkę pocztową naszej redakcji, świadczą o tym, że nie wszyscy szanują ich pracę.
- Podczas zakupów w Tesco na Gocławiu byłem świadkiem zdumiewającej sytuacji. Pewna klientka tłumaczyła na głos pracownicy sklepu, jak bardzo nie lubi "Ruskich" i Ukraińców. Mówiła, że się tego nie wstydzi i otwarcie przyznaje się do takich poglądów. Opisywała, co się dzieje z jej organizmem na sam dźwięk tych języków - relacjonuje czytelnik.
Kobieta mówiła kilka minut. - Podkreślała, że ich nienawidzi. Mówiła z ogromnym poczuciem wyższości i pogardy dla pracowników ze Wschodu. Teraz gdzie się nie pójdzie, na każdą budowę i do sklepu wszędzie po ukraińsku gadają. W Polsce mieszkamy, powinno się tu mówić po polsku - głośno mówiła.
Czytelnik nie wie, co mogło wywołać takie emocje u kobiety. - Być może w Tesco pracowali też Ukraińcy. To było bardzo przykre widowisko, które nie najlepiej świadczy o części Polaków. Z poglądami tego typu spotykam się niestety coraz częściej - dodał.
Podobną historię opowiedziała nam mieszkanka Białołęki. - Podczas zakupów w Lidlu na ul. Modlińskiej jednemu z klientów nie spodobał się akcent Ukrainki, która pracowała tam jako sprzedawca. Nakrzyczał na nią i powiedział, żeby "mówiła po polsku" - przyznaje. - Kobieta skuliła się i przeprosiła – dodaje. Klienci natychmiast zareagowali i zwrócili uwagę wzburzonemu mężczyźnie. - Facet się zdenerwował, coś odpysknął, zostawił zakupy i wyszedł - opisuje mieszkanka.
Z kolei inny mieszkaniec stolicy bardzo ciepło wypowiedział się o pracownikach ze Wschodu. - Pani, która pracuje w osiedlowym sklepie zawsze się uśmiecha i zagaduje. Ostatnio zapytała się o książkę, którą kupiłem córce. Pracownicy z Ukrainy są bardzo mili. Wnoszą zupełnie inną atmosferę do sklepów.