RegionalneWarszawaCały naród bvdvje swoją stolicę, czyli kij w mrowisko [FELIETON KALINOWSKIEGO]

Cały naród bvdvje swoją stolicę, czyli kij w mrowisko [FELIETON KALINOWSKIEGO]

"Warszawa bez pana Lucka Brychczego, Kazika Deyny, Muńka Staszczyka? Łyso by bez nich było. Zresztą nawet Grzesiuk, Waldorff i Himilsbach to przeyjezdne co fachowo korzenie zapuślili".

Cały naród bvdvje swoją stolicę, czyli kij w mrowisko [FELIETON KALINOWSKIEGO]

15.12.2015 08:18

Na Empiku przy palmie znajduje się taka starożytnia płaskorzeźba, a nad nią stoi napisane – cały naród buduje swoją stolicę. Taki ch*j jak słonia nos. Przepraszam, że na dzień dobry wrednie się przedstawiłem, ale tak ogólnie, to nie bluźnie. Znaczy się nie za często. Ale czasem z nerw wychodzę gdy pomyślę jakie naród z tej pisaniny na Empiku felerne wnioski wyciąga.

Kto to czyta to myśli, że Warsiawiaki jak sieroty po zbankrtuowanem cieciu z garnuszkiem na winklu siedzieli i czekali aż im naród polski stolyce zbuduje. A owszem budował i buduje, bo flote z tego ma konkretną. Za frajer tu nie dymają, nikt mnie nie wmówi, że jest inaczej. Mówią, że cała Polska odbudowywała Warsiawe. Racja. Ale pół Polski w tej naszej kochanej stolycy potem zostało. Mówi się, żeśmy po Powstaniu na kupie w ruinach i suterenach mieszkali. Też prawda, ale że towarzystwo co na budowlane roboty przybyło mieszkało wcześniej, często gęsto w lepiankach krytych strzechą, to tego już nikt nie chce pamietać. One też szybciej w kwaterunku i spółdzielni mieszkanie obskoczyli, gdy naród warsiaski najczęściej dalej po pekinach w ścisku mieszkał.

Ale nie powiem, dzięki temu jak to mówią, świeżej krwi do stolycy napłynęło, w miejsce tej w Powstaniu upuszczonej. Byłaby granda jak jasna cholera gdybym przemilczał, że mnóstwo ludzi charakternych u nasz zamieszkało. Warszawa bez pana Lucka Brychczego, Kazika Deyny, Muńka Staszczyka? Łyso by bez nich było. Zresztą nawet Grzesiuk, Waldorff i Himilsbach to przeyjezdne co fachowo korzenie zapuślili. Jest też kupa klawych, anonimowych rodaków z odzysku, którzy rozhulali nam fest naszą kochaną Warszawkę. Ale ludzie różne są. Lamus byłby ze mnie skończony gdybym nie wspomniał, że przy okazji zjechało do nas tyle trefnej publiki, że w szybkiem tempie z Paryża północy zaczęliśmy robić za Moskwe zachodu.

Taka jest prawda, choć niewygodna jak nierozbite buty z Chełmka. Płakać się chce i tyle, bo język zachwaścili i wioskie w całej Polsce na nasz rachunek zaczeli uskuteczniać. Na wywczasach czasem wstyd było jak widziałeś Pan ferajne, co robiła festyn jak z remizy i kurtuly za grosz nie zaposiadywała. - Skąd Państwo są? - człowiek grzecznie pytał, bo miał nadzieje, że te pajace ze swojemi szantrapami i bachorami przybyli z miasta Łodzi albo Poznania. - Z Warszawy - słyszę. O żesz ty w te i nazad! Z której? Bo nie z tej mojej. Wiem, że to kij w mrowisko, ale jak już się jest z dziada pradziada warsiawiakiem to charakternym być trzeba, nawet jak to boli.

  • nastrugali ten napis akuratnie jak w tytule, bo tak starożytnie Greki i Rzymianie robili. Tam kamieniarka na niskiem poziomie stała, wiec musieli się jakoś ratować. V łatwiej im było wydziarać niż U. Nie mieli takiego asa kamieniarki jak Świętej Pamięci Janek Himilsbach, tylko jakiś nieduoczonych Mongołów, co ich w siatkie na wojnie złapali. A jak wiadomo, z niewolnika nie masz zawodnika i dlatego tandete szpetnom odstawiali. Nasi potrafili, ale chcieli stylowo i starożytnie, więc spapugowali i tyle.

Dzień dobry Państwu, nazywam się Grzegorz Kalinowski i podobnie jak Państwo jestem warszawiakiem. Po tym jak napisałem dwie książki z cyklu "Śmierć frajerom" pytano się mnie o początek tej przygody. Zaczęło się od próby pisania gwarą, znajomym się spodobało, a jedne z nich namówił mnie na projekt scenariusza do serialu o przedwojennej Warszawie. Jako, że zabawa kosztowałaby jakieś 25 milionów złotych wyszła z tego książka. Po dwóch latach zajrzałem do tamtych tekstów, niektóre z nich są jeszcze aktualne, inne stworzę od nowa, oczywiście jeśli publika z Wawa Love i redakcja wytrzymają warsiaską mowę i nie zawsze poprawne politycznie treści. Voilà! Oto pierwszy z przynajmniej trzech tekstów, bo na tyle z panem redaktorem naczelnym się umówiliśmy. Uwaga, język jest ujednolicony, bo gwara warszawska nie zawsze polegała na zdrabnianiu i zmiękczaniu i mazurzeniu. Były też twarde sz i cz, a wszystko zależało od dzielnicy. Idąc tropem mistrza Wiecha dokonałem "urawniłowki" tworząc taki warsiaski-mandaryński.
Chińczycy tak zrobili i dzięki temu miliard ludzi z okładem może się dogadać. Poniżej słownik, który ułatwi zrozumienie tekstu. Pozdrawiam Grzegorz Kalinowski.

flota - pieniądze
pekin – stara, zaniedbana i przeludniona kamienica, delikatnie mówiąc mało prestiżowe miejsce.
buty z Chełmka – w PRL-u był mały wybór obuwia. Chełmek był jedną z nielicznych marek. Kupowało się to co było.
ferajna – towarzystwo, grupa
kurtula – kultura. Warsiawiacy często litery mieszają.
szantrapa (siantrapa) – niemiła kobieta z pretensjami
szaconeczek, szaconek – szacunek, czyli pozdrowienie. Górale wciąż mówią szczęść Boże, Warsiawiacy szaconeczek.
akuratnie – dokładnie, właściwie.
figuruje – znajduje się, jest.
detalycznie – szczegółowo
zaiwaniać - zasuwać

Rozmowę z Grzegorzem Kalinowskim opublikujemy w najbliższych dniach.

Obraz
Zobacz także
Komentarze (0)