W latach tzw. realnego socjalizmu Polacy należeli do najbardziej rozpitych narodów świata. Jak pisze Krzysztof Kosiński, autor „Historii pijaństwa w czasach PRL”, kilka razy w tygodniu upijało się pięć milionów obywateli. Każda okazja była do tego dobra. Każda uroczystość kończyła się upijaniem. I nieważne, czy była to Pierwsza Komunia, czy Święto Odrodzenia Polski.Pili wszyscy - zarówno robotnicy, jak i inteligencja. Sprawcy tego stanu - ówczesne władze - nie tylko doprowadziły społeczeństwo do tej sytuacji, ale i sami członkowie najwyższych stopni partyjnych także musieli mieć "mocne głowy". Panowało wówczas przekonanie, że "kto nie pije, ten kapuje" - czyli "jest podejrzany".
Pijaństwo Polaków było władzy potrzebne: naród pijany, to naród spokojny (by zachować jakąkolwiek stabilność, wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholu przed godz. 13.00). Nie bez znaczenia jest fakt, że przychody ze sprzedaży alkoholu były tak duże, że stanowiły w jadą z najważniejszych pozycji w budżecie. Według Kosińskiego, w 1980 roku było to aż 14 proc.
Dzięki Narodowemu Archiwum Cyfrowemu możemy zobaczyć, jak wyglądała "pijąca" stolica.