Wałęsa za, a nawet przeciw
Gdy widzę nasze zmarnowane szanse, to jestem niezadowolony; to klasyczna sytuacja, w której "jestem za, a nawet przeciw" - mówił Lech Wałęsa podczas gdańskiej konferencji "Solidarność dla przyszłości", zorganizowanej w ramach obchodów 25-lecia związku.
30.08.2005 | aktual.: 30.08.2005 18:11
Historyczny przywódca NSZZ "Solidarność" wziął udział w zamykającej dwudniową konferencję debacie poświęconej przesłaniu "S", w której uczestniczyli też dysydenci z dawnych państw komunistycznych. Wałęsa dodał, że nie uwierzyłby, "chyba że pod bronią", gdyby ktoś 30 lat temu powiedział mu, że odbędzie się takie spotkanie, że Polska będzie wolna, że komunizm upadnie.
Wałęsa przyznał, że był przeciwny "Posłaniu do ludzi pracy Europy Wschodniej", w którym w 1981 r. I krajowy zjazd "S" popierał opozycjonistów z państw komunistycznych. Wiedziałem o wojskach sowieckich na granicy i uważałem, że to się nie kalkuluje: po co drażnić niedźwiedzia? - oświadczył.
Wspominając zwycięstwo nad komunizmem, Wałęsa powiedział, że był to wielki zbieg okoliczności, a zarazem "wielki prezent dla ludzkości na 3 tysiąclecie chrześcijaństwa". Według niego, "pomoc Boża" dała też znać o sobie, gdy strajk w gdańskiej stoczni z sierpnia 1980 r. omal się nie zakończył po dwóch dniach, przy czym jednocześnie "pouciekali wtedy ze stoczni ci, którzy za kilka dni by nas przegłosowali".
Geza Jeszenszky, b. szef MSZ Węgier z lat 90, mówił, że wielu jego rodaków uwierzyło w latach 80., że nie należy iść w ślady Polaków, bo wtedy - jak głosiła propaganda władz - będą głodować. My wspieraliśmy "S" sercem i czynem. Mieliśmy nadzieję, że zwycięstwo "S" obudzi i nasze społeczeństwo - mówił o węgierskich opozycjonistach.
Ukraiński opozycjonista, który wiele lat przesiedział w sowieckich łagrach, Mychajło Horyń wspominał, że gdy go aresztowano w 1981 r., pierwszym zarzutem wobec niego było "wspieranie 'S'". Dodał, że ukraińscy opozycjoniści przyjęli idee "S" za własne, czemu dawali wyraz w podziemnych publikacjach. Podkreślił, że silny sojusz Polski i Ukrainy może wpływać na klimat polityczny całej Europy, a "jeśli nam we wspólnej Europie czegoś trzeba, to wprowadzenia zasad solidarności".
Według Petra Pospichala, działacza "Karty 77", to, co się działo w latach 1980-1981 w Polsce, nauczyło czeskich opozycjonistów, że nie wystarczy dyskutować i publikować w podziemiu, ale że trzeba szukać drogi do robotników. Byliśmy zafascynowani zdolnością samoorganizacji "S" - przyznał.
Jan Czarnogursky, który w początku lat 90. był premierem Słowacji, mówił, że element chrześcijański obecny w "S" oddziaływał na Słowaków, dla których Kościół zawsze był ważny. Solidarność jest ponadczasowym zjawiskiem i ponadczasową potrzebą, choć w warunkach gospodarki rynkowej szuka ona jeszcze swojej formy - oświadczył.
Powstanie "S" było początkiem końca władzy sowieckiej na całym kontynencie, czego konsekwencją było zjednoczenie Niemiec - mówił były premier Nadrenii-Palatynatu i Turyngii, Bernhard Vogel (CDU)
. My, Niemcy winni jesteśmy bohaterskim ludziom "S" ogromną wdzięczność. Przyjechałem tu po to, aby tę wdzięczność wyrazić - oświadczył. Hasło "Nie ma wolności bez Solidarności" powinno zostać zachowane na przyszłość - dodał, co wypełniona po brzegi sala gdańskiego uniwersytetu przyjęła oklaskami.