Wałęsa na ławie oskarżonych. Wiemy, kiedy zapadnie wyrok
Sąd Okręgowy w Gdańsku 1 lutego ma ogłosić wyrok w procesie przeciwko Lechowi Wałęsie. Były pracownik Stoczni Gdańskiej Henryk Jagielski domaga się od niego przeprosin i zadośćuczynienia za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB.
26.01.2018 17:29
W toku procesu Jagielski tłumaczył, że Wałęsa rozpowszechniał nieprawdziwe informacje o jego uczestnictwie w "jakimś dziwnym stowarzyszeniu o zbrodniczym charakterze" oraz, że "pobił kolegę w stoczni w latach 70." - Mi nie chodzi o pieniądze. Mi chodzi o prawdę. Żeby przestał szczekać - mówił dziennikarzom rozemocjonowany 84-letni Henryk Jagielski po opuszczeniu sali sądowej, cytowany przez "Dziennik Bałtycki".
Jego penomocnik, Bogusław Kosmus, nazywa działania Wałęsy klasyczną obroną przez atak. W jego ocenie ma to odepchniąć od byłego prezydenta podejrzeń od siebie na innego kolegę ze stoczni o agenturalną przeszłość. Jak przekonuje adwokat, żaden z formułowanych przez Wałęsę zarzutów nie znalazł potwierdzenia w zeznaniach większości świadków. Inaczej było w przypadku tych powołanych przez oskarżonego.
- Świadek, który myli się o trzy dekady w swoich zeznaniach nie jest zbyt wiarygodny. Podobnie jak świadek, który swego czasu podjął się dokonania zabójstwa na moim kliencie nie jest zbyt wiarygodny - mówił mec. Kosmus.
"Bezprecedensowy atak"
Pełnomocnik nieobecnego Wałęsy Maciej Prusak wskazywał na "potrzebę ochrony wartości nadrzędnych", czyli dobrego imienia prezydenta Rzeczpospolitej. Jego zdaniem właśnie na tej podstawie były przywódca Solidarności ma prawo bronić się przed Jagielskim, który "brutalnie atakuje jego klienta od wielu miesięcy". Ich spór wiąże także z "bezprecedensowemu atakiem pewnych środowisk na osobę Wałęsy z wykorzystaniem organów państwa".
Rejestrację Jagielskiego jako tajnego współpracownika o pseudonimie "Rak" potwierdził historyk Sławomir Cenckiewicz. Zdaniem jego pełnomocnika nie przesądza to o prawdziwości oskarżeń Wałęsy, gdyż on sam od lat utrzymuje, że dokumenty potwierdzające jego współpracę z SB nie sa prawdziwe.
Źródło: dziennikbaltycki.pl