PolskaWałęsa: debata "hokeisty z piłkarzem" nie ma sensu

Wałęsa: debata "hokeisty z piłkarzem" nie ma sensu

Debata premiera Jarosława Kaczyńskiego z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim będzie przypominać rozgrywkę, w której naprzeciw siebie stają zawodnicy reprezentujący różne dyscypliny sportowe. Jeden zagra w hokeja, drugi w piłkę nożną. Zamiast wsłuchiwać się w debaty telewizyjne, to wszystko trzeba zmienić - mówi były prezydent RP Lech Wałęsa w rozmowie z Dorotą Abramowicz.

Wałęsa: debata "hokeisty z piłkarzem" nie ma sensu
Źródło zdjęć: © Naszemiasto.pl

01.10.2007 | aktual.: 01.10.2007 09:59

Przed 19 laty Polska zamarła, słuchając pierwszej autentycznej debaty politycznej między panem a Alfredem Miodowiczem. Tamta rozmowa przed kamerą telewizyjną zdaniem wielu zmieniła bieg historii i przyspieszyła przemiany w kraju. Czy dzisiejsza debata Jarosława Kaczyńskiego z Aleksandrem Kwaśniewskim będzie miała wpływ na wyniki wyborów?

Lech Wałęsa: Proszę nie żartować! Spotkanie obu panów przypomina rozgrywkę, w której naprzeciw siebie stają zawodnicy reprezentujący różne dyscypliny sportowe. Jeden zagra w hokeja, drugi w piłkę nożną.

Z Jarosławem Kaczyńskim nic pozytywnego nie da się zrobić

Kto wygra?

- Od dawna powtarzam, że z Jarosławem Kaczyńskim nie da się nic pozytywnego zrobić, a Kwaśniewski ma też swoje słabości. Podczas tej rozmowy każdy z uczestników będzie przekonywał już przekonanych swoich wyborców. To nie ma najmniejszego sensu.

Będzie miało sens, jeśli któremuś z uczestników debaty uda się dotkliwie obnażyć słabe punkty przeciwnika. Pojawiły się najbardziej nieprawdopodobne scenariusze, np. że Aleksander Kwaśniewski ćwiczy ze specjalistami od wizerunku, jak ma zareagować, gdy Jarosław Kaczyński wręczy mu na powitanie alkomat?

- Alkomat? Co to ma być? Poważna rozmowa czy strojenie sobie żartów? To właśnie świadczy o oczekiwaniach wobec tej debaty. Zanim strony siądą naprzeciw siebie, należy z pełnym szacunkiem dla narodu ustalić wstępne założenia. Temat. Powiedzieć jasno: teraz porozmawiamy o przyszłości kraju, albo o naszym miejscu w Unii Europejskiej, albo o pieniądzach. Bez złośliwości. Ale to będzie trudne.

Jeśli już mówimy o złośliwościach... Dzisiejsza debata toczy się w cieniu "wielkiego pominiętego", czyli Donalda Tuska, nazwanego przez premiera pogardliwie pomocnikiem Kwaśniewskiego. Czy nie powinno było najpierw dojść do debaty między dwiema najsilniejszymi w sondażach partiami? Jak to wpłynie na wynik Platformy?

Jarosław Kaczyński obraża wszystkich

- Jarosław Kaczyński obraża wszystkich, to jest wręcz chore. Przy założeniu, że premier i były prezydent reprezentują hokej i piłkę nożną, to Donald Tusk gra w siatkówkę, a w takiej sytuacji jakikolwiek werdykt o wygranej lub przegranej mija się z celem. Mamy do czynienia z zastępczym polem walki.

A może nieważne, gdzie się gra? Ważne, że wyniki walki, które poznamy 21 października, będą miały wpływ na losy wielu Polaków…

- Jestem przekonany, że żadne debaty nie pomogą Polsce bez zmian w ordynacji wyborczej do Sejmu. Na razie przechodzimy kolejne etapy w szkole demokracji. Gdyby - jak tego chciałem - Polskę udało się wprowadzić do Europy w 1981 r., uniknęlibyśmy wielkiego chaosu związanego z późniejszym wejściem do Unii Europejskiej. Nasze prawa układali ludzie walczący wcześniej o demokrację, idealiści, którzy nie przewidzieli wielu zjawisk. Czy ktoś przewidział, że wicepremierem dużego europejskiego kraju może być kryminalista? Czy ktoś wyobrażał sobie, że władza braci zacznie walczyć w demokratycznym kraju z przeciwnikami politycznymi za pomocą podsłuchów i prokuratury? Nikt nie brał pod uwagę, że luki w prawie zostaną wykorzystane do niecnych celów. Zamiast wsłuchiwać się w debaty telewizyjne, to wszystko trzeba zmienić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)