Waldemar Kuczyński: w oczekiwaniu na grom z Kancelarii!
Wydaje mi się, że Donald Tusk spróbuje dzisiaj zdyscyplinować partię. Paradoksalnie sprzyjać temu mogą nawet liczne spekulacje, które pojawiły się po spotkaniu Gowina z premierem i wczorajszej wieczornej wizycie w Kancelarii Krzysztofa Kwiatkowskiego, poprzedniego ministra sprawiedliwości.
28.02.2013 | aktual.: 07.03.2013 13:18
Przy oczekiwaniach na grom, brak reakcji premiera pobudzi spekulacje, że jego pozycja tak osłabła, iż niesubordynację konserwatywnego skrzydła partii musi tolerować. Coś się więc wydarzy, bo Tusk umie podejmować twarde decyzje. Rozłamywać partię, w której stracił rację bytu, patrz historia Unii Wolności, jak i trzymać ją w garści, patrz potraktowanie Grzegorza Schetyny. Umie też zaryzykować wybory zamiast pewniejszej, ale bagnistej drogi kompromisów, jak to było w roku 2007. Nie sądzę, by skończyło się na kolejnej deklaracji lojalności ze strony konserwatystów. To było i niewiele dało. Gowin co najmniej wyleci z rządu, z otwartymi drzwiami do odejścia z partii.
Skutki zależały będą od tego ilu posłów podąży za nim dobrowolnie, lub z werdyktu partyjnego. Najpewniej cząsteczka tych, którzy postawili się szefowi w głosowaniu nad projektem ustawy o związkach partnerskich. Cząsteczka, bo to droga poza politykę. Nie stworzą niczego nowego. Nie będą też atrakcją dla nikogo, kto by im dawał szansę odtworzenia obecności w sejmie następnej kadencji. Kaczyński nie przyjmie buntowników, bo dopiero swoich powyrzucał. Gowin w PiS byłby dobry dla zmiany paranoicznego i rebelianckiego oblicza tej partii na normalny, ale zagrażałby liderowi. Kaczyński to starzejący się satrapa, przegrywający kolejne wybory, trzymający partię poza profitami władzy i bez nadziei, że to się skończy. Gowin stałby się osobą skupiającą czekających na to, aż jakiś młodszy zagryzie przywódcę stada. Przywódca ten, jak go znam, odejdzie dobrowolnie z czynnej polityki wraz z wyzionięciem ducha.
Poskromienie konserwatystów otworzy Platformie praktycznie zamkniętą dotąd drogę do załatwienia takich problemów, jak prawne uregulowanie zapłodnienia in vitro, włącznie z kwestią jego finansowania oraz problem ustawy o związkach partnerskich. Będzie też szansa na poprawę popsutych relacji Platformy ze środowiskami liberalnej inteligencji i w ogóle wyborców o takiej wrażliwości, w tym młodzieży.
W polityce bardzo często decydują emocje i grupowe lojalności. Nie można więc wykluczyć całkowicie, że pęknięcie w PO może pozbawić koalicję większości. To oczywiście byłby problem poważny. Absolutnie nie wierzę w gotowość Leszka Millera, by dołączać do koalicji. Niczego takiego nie będzie. Jakaś selektywna przychylność tak, podobnie ze strony Palikota. Konstytucja jest tak skonstruowana, by umożliwiać rządy także mniejszościowe. I to było. Ale jedno się zmieni, cały układ rządowy osłabnie może nawet mniej realnie, ale na pewno medialnie. Dla wielkiej prawicowej fali, od PiS w prawo, powstanie pole do wielkiego krzyku i natarcia, pod hasłem ustąpienia, czy wręcz obalenia rządu i wcześniejszych wyborów. W odróżnieniu od końcówki rządu Jerzego Buzka, także mniejszościowego, tym razem na zastępstwo, gdyby tak się stało, nie czekałaby respektująca ustrój i wolności obywatelskie partia lewicy. Czeka bowiem rebeliancki konglomerat marzący o zniszczeniu Polski obecnej i zrobieniu takiej wyłącznie dla siebie. A na
samym początku o znalezieniu wśród niewinnych rzekomych sprawców zamachu, czyli wypadku lotniczego w Smoleńsku. Wszyscy życzący dobrze Polsce nie powinni o tym zapominać podejmując także osobiste decyzje.
Specjalnie dla WP.PL Waldemar Kuczyński