Niespodziewany zwrot akcji w Bachmucie. "Kuriozalne, w jakim świetle stawia to rosyjską armię"
Szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn zapowiedział wycofanie swoich sił z Bachmutu 10 maja. Oskarżył jednocześnie rosyjskie dowództwo o celowe sabotowanie dostaw amunicji. - To najwyraźniej element walki frakcji na Kremlu. Wycofanie najemników nie ułatwi Rosjanom operacji, ale też nie załamie jej - mówią WP eksperci.
05.05.2023 | aktual.: 06.05.2023 07:11
O motywach swojej decyzji Prigożyn mówił w specjalnie przygotowanym nagraniu wideo. Jego zdaniem, rosyjskie ministerstwo obrony i rosyjski sztab generalny umyślnie wstrzymują dostawy amunicji dla jego oddziałów, a dostawy pokrywają 10 proc. potrzeb. Jak powiedział, najemnicy z grupy Wagnera "będą lizać rany, ponieważ z braku amunicji są skazani na bezsensowną śmierć". To dlatego wagnerowcy mają wyjść z Bachmutu już w najbliższą środę.
Szef grupy Wagnera przygotował również pisemne oświadczenie, w którym wyliczył udział najemników we wszystkich wydarzeniach na froncie od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę. W większości przypadków - tak jak robił to wielokrotnie - za niepowodzenia obwinia ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To kuriozalne, w jakim świetle stawia to rosyjską armię. Świadczy o tym, że Rosja jest na etapie trzydziestoletnich wojen najemnych. Kilkaset lat temu dowódcy najemników wycofywali się z konfliktu, np. nie otrzymując opłaty od króla. Rosjanie systemowo postawili siebie w sytuacji sprzed 500 lat. Moskwa, łamiąc własne prawa, sama sobie strzeliła w stopę. Stworzyła formację, która w XXI wieku nie ma prawa istnieć - mówi WP płk rez. Piotr Lewandowski, wykładowca Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej i weteran misji wojskowych w Iraku i Afganistanie.
"Wzięli wagnerowców na krótszą smycz"
Jego zdaniem wagnerowcy nie dostają większej ilości amunicji, bo nie są priorytetem dla rosyjskich dowódców.
- Prigożyn był dogadany i hołubiony, ale przez wcześniejszego dowódcę rosyjskich wojsk w Ukrainie gen. Siergieja Surowikina. Można podejrzewać, że też kwestiach biznesowych. Po objęciu dowodzenia przez gen. Walerija Gierasimowa jednym z zadań było wzięcie wagnerowców na krótszą smycz - uważa wojskowy.
W innym tonie wypowiada się ppłk rez. Maciej Korowaj, były oficer wojsk pancernych, analityk rosyjskiej taktyki wojskowej.
- Z ukraińskich przekazów wcale nie wynika, że wagnerowcom brakuje amunicji w Bachmucie. Nie widać tam zmniejszenia intensywności ognia po rosyjskiej stronie. Co prawda najemnicy Prigożyna są tam rotowani ze względu na straty, ale na ich miejsce wchodzą regularne jednostki - mówi WP ppłk rez. Korowaj.
W jego ocenie wypowiedzi Prigożyna są najwyraźniej elementem walki frakcji na Kremlu.
- Putin dostaje od nich komunikaty i utrzymuje między nimi równowagę, żeby żadna z nich się nie wychyliła. Jedna frakcja przekonuje Putina, że Rosjanie są w stanie ukraińską ofensywę przetrzymać, pokazać Zachodowi, że Ukraina z Rosją nie wygra i wtedy usiąść do rozmów z Zachodem na warunkach Moskwy. Druga frakcja - z Prigożynem - przekonuje, że sytuacja jest na tyle poważna i ukraińska ofensywa odniesie zwycięstwo. Ostrzegają, że będzie to bardzo niebezpieczne i może zachwiać państwem. W ich ocenie trzeba powziąć radykalne kroki, by zmusić Zachód do rozmów. Jakie? Być może użycie taktycznej broni jądrowej z uderzeniami atomowymi na Ukrainę - ocenia ekspert.
W czwartek założyciel grupy Wagnera, zwany "kucharzem Putina", opublikował w sieci wideo, na którym widać ciała martwych wagnerowców. Na nagraniu zaatakował ministra obrony narodowej Siergieja Szojgu i gen. Walerija Gierasimowa, dowódcę wojsk rosyjskich w Ukrainie. Przypomniał, że wysocy rangą urzędnicy siedzą w swoich biurach, a ich dzieci cieszą się luksusowym życiem.
- Myślicie, że jesteście panami życia i że macie prawo kierować życiem tych ludzi. Myślicie, że jak macie magazyny amunicji, to macie do tego prawo. A to są elementarne obliczenia: jeśli podasz normę amunicji, to moi ludzie mają pięć razy mniej - mówił Prigożyn.
"Prigożyn nie chce wykrwawić wagnerowców"
Przypomnijmy, że Prigożyn wcześniej bezpośrednio groził rosyjskiemu ministerstwu obrony. Powiedział, że wycofa swoich najemników z Bachmutu, jeśli nie dostaną amunicji. Teraz ponowił swoje groźby, w symbolicznym terminie, bowiem 9 maja Kreml obchodzi Dzień Zwycięstwa.
Zdaniem ekspertów wycofanie wagnerowców z Bachmutu nie przechyli zwycięskiej szali na korzyść Ukrainy.
- Pytanie, czy wagnerowcy są nadal kluczowi dla dalszego przebiegu wojny. Przy szturmach się sprawdzali. Nie sądzę, że będą gotowi walczyć do ostatniego bunkra przy odpieraniu ataków i spodziewanej ukraińskiej ofensywie. Raczej się będą wycofywać, to nie jest regularne wojsko. Oni zużywają amunicję na bieżąco. A jej zapasy gromadzą formacje regularne - uważa płk rez. Lewandowski.
Jego zdaniem Prigożyn nie chce, by wagnerowcy się wykrwawili akurat teraz przed ukraińską ofensywą.
- Nie sądzę jednak, żeby wycofanie najemników aż tak bardzo zmieniło pole walki. Nie ułatwi Rosjanom operacji, ale też nie załamie jej. Pozwoli co prawda Ukrainie na niezamknięcie pierścienia przez Rosję, ale utrzyma status quo. Dla Kijowa już sama trwająca walka o Bachmut jest zwycięstwem. Rosjanie walczą tam nie tylko wagnerowcami, ale rzucili bardzo dobrze wyszkolone jednostki powietrznodesantowe (WDW) - przypomina rozmówca Wirtualnej Polski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chciał postawić sprawę na ostrzu noża?
Według ppłk rez. Korowaja wypowiedzi Prigożyna trzeba byłoby połączyć też z nalotem dronów na Kreml.
- Rzekomy atak na Putina jest szyty gruby nićmi. To malowanie rzeczywistości i próba wmówienia rosyjskiemu dyktatorowi, że coś na niego spada. Niewykluczone, że ten "przekaz informacyjny" chce wykorzystać Prigożyn. I chce wymusić na Putinie radykalniejsze działania na froncie. Prigożyn i jego grupa jest elementem, który w ramach jednej z frakcji interesów. Same kremlowskie frakcje ze względu na bezpieczeństwo nie mają liderów, ale wspólne interesy. Charakteryzują się zmiennymi sojuszami. Może przyjaciel Putina postanowił postawić sprawę na ostrzu noża, w radykalny sposób. Czas pokaże - mówi wojskowy.
Płk rez. Lewandowski uważa jednak, że "siła Prigożyna istnieje tak długo, jak Kreml będzie go wspierał".
- Nie ma własnych możliwości pozyskania amunicji i niewielkie możliwości pozyskania broni. Najemników pozyskuje wyłącznie za zgodą władz. W przeszłości widzieliśmy upadki nie takich ludzi jak Prigożyn. Wystarczy go oskarżyć o nielegalne wyciąganie więźniów z zakładów karnych. Zostanie aresztowany i zesłany do kolonii karnej. Jego najemnicy go wówczas nie obronią - podsumowuje płk rez. Lewandowski.
W piatęk do słów Prigożyna odniósł się czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow. Zadeklarował, że jego żołnierze mogą zastąpić wagnerowców pod Bachmutem. "Nasi wojownicy są gotowi do ataku i zajęcia miasta. To kwestia godzin" - stwierdził Kadyrow.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski