PolskaW zwierciadle Twardowskiego ukazała się postać kardynała

W zwierciadle Twardowskiego ukazała się postać kardynała

Pracownicy Muzeum Historycznego Miasta
Krakowa zauważyli, że w wypożyczonym zwierciadle Twardowskiego
pojawia się zarys postaci. Wedle pracowniczki placówki postać
przypomina kardynała Stanisława Hozjusza żyjącego w XVI wieku -
pisze "Dziennik Polski".

09.07.2005 | aktual.: 09.07.2005 07:53

Zwierciadło Twardowskiego, najcenniejszy chyba przedmiot przechowywany w Węgrowie, własność tamtejszej parafii, zostało w czerwcu wypożyczone na dwa tygodnie. Miało stanowić ozdobę i jedną z największych atrakcji wystawy "Legendy i tajemnice Krakowa", zorganizowanej przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa.

Po dwóch tygodniach trzeba było je zwrócić. Z cennym ładunkiem ruszyła na Podlasie pani Anna Gawrońska, pracownica Muzeum, konserwatorka. Przed podróżą zwierciadło zostało starannie zapakowane, co pani Anna, od pewnego czasu posiadaczka cyfrowego aparatu fotograficznego, starannie dokumentowała. W Węgrowie, kiedy lustro odbierał miejscowy proboszcz, ks. Hipolit Hryciuk, pani Anna też robiła zdjęcia. W Krakowie, kiedy przeglądała w komputerze fotograficzny plon wyprawy do Węgrowa, zauważyła, że na powierzchni lustra widnieje niewyraźny obraz, zarys postaci.

Na zdjęciu w komputerze dyrektora Muzeum - Michała Niezabitowskiego - rzeczywiście coś majaczy. Przede wszystkim widać krzyż, a obok niewyraźną postać, którą pani Anna w pierwszej chwili, z powodu długiej brody - skojarzyła z Lajkonikiem, w następnej - z czarnoksiężnikiem z bajki. Głowę zjawy okrywa coś czerwonawego, coś, czego wówczas nikt jeszcze nie kojarzył z kardynalską purpurą.

Dyrektor Niezabitowski zareagował racjonalnie i sceptycznie, stwierdzając, że w lustrze odbił się obraz, zawieszony na przeciwległej ścianie. Problem polega jednak na tym, że na ścianie wisiały sarmackie portrety, z których żaden nie odpowiadał majaczącej w lustrze postaci. W dodatku nie było krzyża.

Muzeum odwiedziła profesor Janina Kraupe-Świderska, znakomita malarka, którą zafascynowała postać z lustra. Naszkicowała ją, wiernie, ale jednocześnie o wiele bardziej wyraźnie. Szkic zaniosła do zaprzyjaźnionej galerii, gdzie ktoś wykrzyknął: "Ja widziałam ten portret! W Żywcu. To Hozjusz".

Do żywieckiego portretu pracownicy Muzeum nie dotarli, odnaleźli jednak sporo innych wizerunków. Rzeczywiście zjawa w lustrze przypomina kardynała Stanisława Hozjusza.

Niezwykłe zjawisko można wytłumaczyć na kilka sposób. Być może przypadkowo lustro ujawniło swoje właściwości, pokazało przemyślnie ukryty obraz, wprawiając współczesnych w osłupienie równie wielkie jak ludzi z XVI wieku. Może mamy do czynienia z naturalnym zjawiskiem - podobnym do opalizujących wizerunków na szybach, przypominających święte obrazy. Teoretycznie nie możemy wykluczyć mistyfikacji, chociaż kto i po co miałby dopuszczać się oszustwa? I wreszcie kolejna interpretacja - mamy do czynienia z autentyczną magią lub... cudem. Jedno jest pewne: nawet jeżeli znajdzie się fizyczne wyjaśnienie tajemniczego zjawisk, pozostanie legenda, ciągle żywa legenda o wielkim krakowskim czarowniku Piotrze Twardowskim.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)