W Zabrzu, jak w PRL‑u
Przed sklepem spożywczym obok bramy kopalni
"Makoszowy" w Zabrzu już bladym świtem ustawiają się tasiemcowe
kolejki ludzi z kartkami w rękach. Tu po wędliny i artykuły
spożywcze stoi się w ogonku jak za czasów PRL-u. Dlaczego? Bo
zamiast złotówkami ludzie płacą górniczymi talonami - pisze "Super
Express".
Na Śląsku talony upoważniają do zakupu śniadań, obiadów lub "zamienników" w przykopalnianym sklepie. Są ekwiwalentem za posiłki, które górnicy normalnie jedzą w kopalni na mocy przepisów BHP - podkreśla "Super Express".
Dzisiaj, kiedy zrobiło się biednie, wielu woli nie dojeść w pracy, a coś do domu na obiad przynieść - tłumaczy się z kolejek Bogdan Pyrz, zastępca dyrektora ds. pracy w kopalni "Makoszowy". Miesięczna kartka jest warta 125 zł, ale można ją zrealizować tylko w przykopalnianym sklepie.
Kupujemy coś do garnka dla rodziny. Dla wszystkich nie wystarczy - tłumaczą mężczyźni, którzy przyszli do sklepu już o piątej rano. Wewnątrz obrazek jak za czasów Gierka. Na hakach wisi trochę wędlin, w transporterach leżą kurze udka. Sprzedawczyni wycina nożyczkami kupony z kartek. Mielonego na kotlety wystarczy dla pierwszych kilkunastu szczęśliwców, następni kupią kurze udka. Najdłużej wisi kiełbasa. Towar niby reglamentowany nie jest, ale dla ostatnich zabraknie - opisuje "Super Express".