W ukraińskim parlamencie powstała nowa koalicja
Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy wybrała nowego przewodniczącego. Został nim Wołodymyr Łytwyn, szef bloku politycznego jego własnego imienia. Chwilę po ogłoszeniu tej decyzji polityk oświadczył, że w parlamencie powołano także nową koalicję.
Nową koalicję tworzą: Blok premier Julii Tymoszenko (BJuT), określany mianem prezydenckiego blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) i Blok Wołodymyra Łytwyna (BWŁ). - Umowa koalicyjna jest obecnie redagowana i zostanie podpisana w najbliższych dniach" - powiedział Wołodymyr Łytwyn.
Nowy przewodniczący parlamentu dał także do zrozumienia, że mimo powołania nowej koalicji nie należy oczekiwać znaczących zmian w rządzie. - Nie widzę podstaw, by kardynalnie zmieniać rząd, a przede wszystkim premiera - powiedział. Oznacza to, że Julia Tymoszenko zachowa stanowisko szefowej Rady Ministrów.
Wyłonienie Łytwyna na przewodniczącego parlamentu stało się możliwe dzięki wspólnemu głosowaniu ugrupowań, które weszły do nowego sojuszu w Radzie Najwyższej Ukrainy, a także Komunistycznej Partii Ukrainy. Łytwyn uzyskał poparcie 244 deputowanych w 450-osobowej izbie.
Kiedy odczytano wyniki głosowania według poszczególnych klubów okazało się, że kandydaturę nowego przewodniczącego poparło tylko 40 z pośród 72 posłów prezydenckiego NU-LS. Może to oznaczać, że część jego przedstawicieli sprzeciwia się takiej koalicji.
Poprzednia koalicja, złożona z BJuT i NU-LS, rozpadła się na początku września, a nowego sojuszu w jej miejsce nie powołano. Prezydent Wiktor Juszczenko ogłosił w związku z tym przedterminowe wybory parlamentarne, jednak z powodu braku zgody Rady Najwyższej na ich finansowanie, do głosowania nie doszło.
Komentatorzy oceniali wówczas, że na wcześniejszych wyborach zależy przede wszystkim prezydentowi: byłyby one dobrym powodem do usunięcia z urzędu premier Tymoszenko. Juszczenko rzeczywiście krytykował w tym czasie szefową rządu przy każdej nadarzającej się okazji, co odbierano jako wyraz jego lęku przed konkurencją ze strony Tymoszenko w nadchodzących wyborach prezydenckich, kiedy sam będzie się starał o reelekcję.
Zdaniem komentatorów właśnie z powodu relacji z Tymoszenko stracił stanowisko poprzedni przewodniczący parlamentu Arsenij Jaceniuk. Ten uznawany za człowieka prezydenta 34-letni polityk został usunięty w połowie listopada, gdyż - jak twierdzili obserwatorzy - zbyt zbliżył się do pani premier, która nie chciała wcześniejszych wyborów do parlamentu.
Zwolnienie Jaceniuka pogłębiło kryzys polityczny, a wraz z nim Ukrainę ogarnął kryzys finansowy. Najbardziej widocznym jego przejawem był gwałtowny spadek wartości ukraińskiego pieniądza, hrywny, i gorączkowe poszukiwanie dolarów, których kantory po prostu nie sprzedawały. Atmosferę niezadowolenia wzmagały informacje o przedsiębiorstwach, które nie mając zamówień odsyłały pracowników na przymusowe urlopy.
W takich warunkach w ostatnim czasie rozmowy o wcześniejszych wyborach przycichły. Politycy, krytykowani przez społeczeństwo za brak działań w obliczu kryzysu finansowego, zaczęli myśleć o ustabilizowaniu sytuacji.
Zaczęły się rozmowy o koalicji, prowadzone "przez wszystkich z wszystkimi", w tym przez BJuT i prorosyjską Partię Regionów Ukrainy. Gdy okazało się, że taki alians jest niemożliwy, do negocjacji powrócili pomarańczowi i Blok Łytwyna.
Łytwyn stwierdził, że obecnie "sprawa przedterminowych wyborów nie stoi już na porządku dziennym". - Parlament będzie teraz pracował - oświadczył nowy przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy.
Jarosław Junko