Polska"W UE już nie patrzą na nas jak na rusofobów"

"W UE już nie patrzą na nas jak na rusofobów"

(RadioZet)

"W UE już nie patrzą na nas jak na rusofobów"
Źródło zdjęć: © RadioZet

Obraz

: Zajmuje się pan sprawami zagranicznymi, ale zaczniemy nietypowo, od sprawy, która bulwersuje od wczoraj, mianowicie Zygmunt Solorz, właściciel Polsatu współpracował ze służbami. Wczoraj „Misja specjalna” zrobiła wielki program na ten temat, a dzisiaj w „Naszym Dzienniku” czytamy: „współpracował ze służbami PRL, a po 89 r. z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi” i zagadka – skąd „Nasz Dziennik” o tym wie? : A to trzeba by, to jest pytanie do kogoś wyposażonego w jakąś czarodziejską różdżkę. : Nie sądzę żeby była potrzebna aż czarodziejska różdżka. : Ja oczywiście nie wiem. Można powiedzieć, że istnieją różne uzasadnione domniemania, natomiast na pewno oznacza to nieuprawniony i łamiący prawo wyciek dokumentów i z tego powodu jest to sytuacja smutna. I jest to kolejny przyczynek do dyskusji, co zrobić z tą lustracją, która coraz bardziej staje się naszym nieszczęściem. : Ale raport, właściwie sprawozdanie komisji likwidacyjnej WSI jest w rękach niewielu osób. : No tak, ale nie jestem ani oficerem śledczym, ani
prokuratorem, a niewielu osób oznacza jednak, tak naprawdę kilkadziesiąt w sumie i pewnie któraś z nich nie zachowała się w sposób honorowy i zgodny z prawem. : Czy według pana taka sprawa powinna się znaleźć w prokuraturze? : Ja bym, poza takim wstępnym postępowaniem sprawdzającym i na podstawie dopiero tego postępowania sprawdzającego można by wyciągnąć wniosek czy było to przestępstwo, czy też nie. : Gościem Radia ZET jest minister Andrzej Krawczyk – czy uda się naprawić nasze stosunki niejasne z Rosją, panie ministrze? : Ja mam nadzieję. Zdecydowaliśmy się na taki krok nieco ryzykowny, słuszny, wygląda na to, że to było słuszne posunięcie, że ten krok nam się opłacił. Napięliśmy te strunę, ale ona nie pękła. : Napięliśmy mięśnie. : To w rozsądnej mierze mam nadzieję. Ale przede wszystkim stała się ważna rzecz – zmieniło się nastawienie naszych partnerów z Unii Europejskiej, to jest pewien początek drogi i nadal tym, co dominuje jest chęć wypracowania kompromisu z Rosją. Ale jest już zrozumienie, że wy
jesteście w trudnej sytuacji i, że nie jesteście jakimiś zwariowanymi rusofobami. : No dobrze, ale w lipcu byli przedstawiciele z Unii Europejskiej i jednak odkryli pewne nieprawidłowości w produkcji mięsa. : To prawda. Niestety nigdy sytuacja nie jest czysta. To nie jest tak, że są – tak jakbyśmy my czasem chcieli widzieć – stuprocentowo, czyści, wspaniali Polacy i zero procentowo na tej skali wartości Rosjanie. Nam zdarzały się niestety wypadki fałszowania, podmieniania gatunków wędlin, natomiast zdecydowanie zostało to wykorzystane jako pretekst polityczny. To jest tak, jakby powiedzmy, na pewno w Warszawie jest jakiś złodziej, w związku z tym wszystkich warszawiaków ukaralibyśmy za to, że są złodziejami. : A może warto by było też, panie ministrze, żeby w Brukseli był jednak, nie było pustek krzesła w Unii Europejskiej, naszego ambasadora nie ma. : Ja się tylko mogę z panią redaktor zgodzić. Jestem przekonany, że MSZ pracuje i robi wszystko żeby jak najszybciej zapełnić to miejsce. : A od ilu miesięcy,
panie ministrze? : No fakt, że jest to około czterech miesięcy, jak na moje odczucie jest to za długo, ale głęboko wierzę, że były uzasadnione przyczyny, dlatego trwa to tak długo, i że jak najszybciej to się zmieni. : No nie, jednak nie wiem, uzasadnione przyczyny, ale tyle miesięcy w takim strategicznym miejscu żeby nie było naszego przedstawiciela, no panie ministrze, nie ma ludzi? : Pani redaktor nie ma dyskusji. Jest to zła sytuacja, natomiast nie jestem kompetentny, co do odpowiedzi o dokładnych sprawach wewnątrz resortu, dlaczego tak się stało. : Jeżeli okaże się, że uda nam się z mięsem, bo Komisja Europejska się tym zaciekawi, czy powinniśmy wtedy wycofać nasze weto w sprawie karty energetycznej. : To bardzo trudne pytanie, a poza tym proszę pamiętać, że jest to część naszej strategii postępowania, w związku z tym nie możemy nic zadeklarować. Ale ja myślę, że ważne jest żebyśmy okazali całą paletę naszych możliwych zachowań – wykazaliśmy już twardość, wykazaliśmy zdecydowanie. Teraz to jest dobrze
żebyśmy wykazali rozsądek, kurs dyplomacji i wtedy w sumie będzie można powiedzieć, że to była bardzo dobra praca dyplomatyczna. : No właśnie, kurs dyplomacji i o to chodzi żeby nie zaskakiwać naszych partnerów z Unii Europejskiej tylko wcześniej im mówić o tym, że zamierzamy złożyć weto, chyba byłoby to o wiele łatwiejsze. : Po pierwsze na kilka dni przed wetem wszyscy doskonale wiedzieli, że tak się zachowamy. Po drugie, kiedy działaliśmy w zgodzie z pewnymi procedurami, to od roku Komisja Europejska... : Wiedzieli, ale byli zszokowani mimo wszystko. : Nie, nie, zszokowani, myślę, że nie byli, myślę, że jest to takie pewne zachowanie się wobec mediów. Chciałem zwrócić uwagę na to, że mniej więcej od roku Warszawa informowała Komisję Europejską, że mamy kłopoty z mięsem. Przechodziło to z departamentu do departamentu i nic się nie działo, póki nie stało się takie wielkie halo. : Panie ministrze, czy zaskakuje pana to, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych żąda od samorządów informacji na temat swojej polityki
zagranicznej, którą prowadzą, to wiadomości z „Gazety Wyborczej”. : Przyznaję, że nie czytałem jeszcze tego tekstu, w związku z tym trudno mi się precyzyjnie ustosunkować, natomiast generalnie, ja uważam, że polityka zagraniczna jest domeną władz centralnych i w związku z tym władze samorządowe, czy władze, administracja niższego szczebla powinna konsultować się w sprawach polityki zagranicznej. : No, ale mają zdawać raporty co robili, kogo zapraszają? : Ja użyłem formuły współpraca. Jest to problem, jak to rozpiszemy na konkretne czynności, no – swego rodzaju informowanie powinno mieć miejsce. : Ale tutaj jest mowa o tym, że min. Ludwik Dorn zażądałby przed spotkaniami z zagraniczną delegacją starali się w ministerstwie o zgodę. : Ja bym to, ja bym jeszcze raz się odwołał do tej formuły współpracy. Natomiast, no nie wiem, w tym samym dniu, w którym ukazał się ten artykuł, ukazały się inne artykuły krytykujące decyzje burmistrza Oświęcimia, za to, że zaprosił panią Erikę Steinbach. : To „Rzeczpospolita”, :
„Rzeczpospolita”, ale tego samego dnia. : Prezydent Oświęcimia. : Tak. Czyli jest coś w tym, w tej potrzebie koordynacji i współpracy. Trudno mi wypowiadać się. : Ale źle, że zaprosił Erikę Steinbach, prezydent Oświęcimia do rady honorowej nowego pomnika. : On nie zaprosił, jeśli ja dobrze rozumiem sytuację, on nie zaprosił Eriki Steinbach, a zaprosił wszystkich członków niemieckiego Bundestagu. Pani Erika Steinbach jest posłanką do Bundestagu, ja myślę, że to jest generalnie taka formuła do przyjęcia – wszyscy posłowie Bundestagu, o ile to ciało ma charakter taki honorowy i w pewien sposób właśnie jest to tylko taki gest współpracy. : Dobrze, a jak się zaprasza na przykład orkiestrę, do Katowic, z Ameryki – trzeba się zapytać Ludwika Dorna, czy można? : (wzdycha) : I tym westchnieniem zakończymy. : Pani redaktor, pani żąda ode mnie takiej egzegezy. Ja przede wszystkim myślę, że zaproszenie orkiestry jest zaproszeniem kulturalnym a nie politycznym. : Też może być, nie z Chin na przykład jakiegoś artystę. :
Jak wiadomo mecze pingpongowe z Chinami były ważnym wydarzeniem politycznym. : No właśnie, no właśnie i o tym Ludwik Dorn powinien wiedzieć.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)