W tych przepisach PRL nadal trwa
Biurokratyczne absurdy
Absurdalny przepis każe donosić na znajomych - zdjęcia
Internauci Wirtualnej Polski wskazali kolejne przepisy i biurokratyczne procedury utrudniające im życie. Niektóre z nich wywodzą się jeszcze z czasów PRL i obowiązują do dzisiaj, pozostałe to najnowsze dzieła radosnej twórczości urzędników. Zobacz, z jakimi absurdami w urzędach borykają się Internauci!
Ograniczenie wolności, grzywna lub nagana - taką karę można otrzymać za niedopełnienie obowiązku meldunkowego. Zgodnie z ustawą o ewidencji ludności, obowiązek zameldowania się ma każdy, kto "przebywa w określonej miejscowości pod tym samym adresem dłużej niż trzy doby". Przepis ten jest nagminnie łamany szczególnie przez studentów wynajmujących stancje i mieszkania, a także przez turystów.
Ukaranym można być nie tylko za brak zameldowania w odpowiednim czasie, ale także, jeśli dysponujemy prawem do lokalu, za nie doniesienie na inną osobę, która łamie ten przepis. Według kodeksu wykroczeń, za nie złożenie doniesienia, można otrzymać grzywnę lub naganę.
Przepis wywodzący się jeszcze z czasów PRL nadal obowiązuje, jednak 1 sierpnia kary za jego łamanie i nie donoszenie o jego łamaniu zostaną zniesione. Jeśli więc chcesz na kogoś donieść, masz jeszcze 45 dni!
(mb)
Dostaniesz świadczenie, jeśli doprowadzisz do rozwodu rodziców
Opieka nad chorymi rodzicami może być kosztowną i ciężką pracą, dlatego osoby podejmujące się tego szczytnego zadania mogą otrzymać świadczenie pielęgnacyjne. Ale tylko pod warunkiem, że rodzice są rozwiedzeni.
- Ustawa o świadczeniach pielęgnacyjnych mówi, że świadczenie może dostać opiekun wdowy lub osoby rozwiedzionej. Jeśli obydwoje rodzice są w znacznym stopniu niepełnosprawni (w moim przypadku mama jest całkowicie sparaliżowana, a tato ma chorobę Alzheimera), to świadczenie już mi się nie należy. Mam przy nich dwa razy więcej pracy, ale ustawodawca mnie ukarał! Musiałabym ich rozwieść. Już od ubiegłego roku walczę z administracją za pomocą kolejnych pism i jak na razie nie widać końca tej mojej wojny - pisze Internautka Jolka.
Spotkałeś się z absurdalnym przepisem lub biurokratycznym kuriozum? ** Opublikujemy Twoją historię!
Polowanie na sportowców
Świetną okazją do wystawienia dużej ilości mandatów mogą być zawody sportowe. Według Internauty Damiana W., policjanci ocenili pojazdy biorące udział w zawodach downhillowych, "nagradzając" zawodników mandatami w wysokości od 50 do 300 zł.
- Policja znalazła sposób na zebranie niemałej kwoty pieniężnej w mandatach. Przyczepili się do prawie każdego zawodnika, który nie posiadał bagażnika, lamp, hamulców, błotników oraz odblasków. Jest to normalne w tych rowerach, gdyż nie są one do jazdy po mieście ale do zawodów. Rowery te przechodzą istne męczarnie, każdego dnia podczas treningów zaliczają one niezmiernie wielką ilość upadków, a co najważniejsze, osoby posiadające takie rowery starają się, aby miały one jak najmniejszą wagę. Okazało się to niezłym kąskiem dla policji - opowiada Internauta Damian W.
Spotkałeś się z absurdalnym przepisem lub biurokratycznym kuriozum? ** Opublikujemy Twoją historię!
"Orzeł niegodny wychodka"
Wybudowanie jednego niewielkiego budynku gospodarczego na własnej działce może okazać się bardzo trudne, jednak nie z przyczyn technicznych, ale formalnych. Może się też okazać, że budynek nie przetrwa próbę czasu. Nie przez wadliwą konstrukcję lub kataklizm, ale także ze względów formalnych. O nakazie rozbiórki budynku ze względu na kaprys urzędnika pisze Internauta Jerzy.
- Zgodnie z przepisami starosta powiatowy nie wniósł zastrzeżeń do mojej szopki budowanej na zasadzie zgłoszenia. Półtora roku później złośliwy Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego stwierdził, że moje zgłoszenie przekraczało o kilka centymetrów wymogi zgłoszenia, oskarżył mnie o samowolę budowlaną i nakazał rozbiórkę lub zrobienie za parę tysięcy dokumentacji na pozwolenie budowlane. Ale nie uchylił poprzedniej decyzji sprzed półtora roku, bo nie kwalifikowała się do uchylenia zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego - pisze w zgłoszeniu do Wirtualnej Polski Internauta Jerzy.
- W tym stanie sprawa poszła do Naczelnego Sądu Administracyjnego. W oczekiwaniu na rozprawę, starosta widząc absurd prawny nakazał swoim pracownikom i PINB wykonanie za mnie ich nakazu, na ich koszt i dostarczenie mi jedynie kolejnej decyzji o zezwoleniu na użytkowanie mojej szopki, co pod rygorem konsekwencji dyscyplinarnych uczynili. Mam więc obecnie dwie legalne decyzje zezwalające mi na użytkowanie mojej szopki, tak jak bym miał dwa legalne dowody osobiste. A dwa tygodnie po otrzymaniu tej kolejnej decyzji NSA wydał wyrok na mocy którego jestem przestępcą samowoli budowlanej. I żeby było śmieszniej, Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego nadesłał do NSA swoją opinię, że to urzędnicy starosty i jego podwładny - powiatowy inspektor, popełnili przestępstwo przeciwko wiarygodności dokumentów i nie dopełnili obowiązków - opowiada Internauta Jerzy.
Konia z rzędem temu, kto zgadnie jaką siłę miał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, że NSA "nie zauważył" tej opinii! Obie decyzje i wyrok NSA wiszą u mnie w kotłowni, bo mając na uwadze samopoczucie orła w koronie na dokumentach nie powiesiłem ich w wychodku. To jest realna wartość tej numerowanej RP - podsumowuje Internauta.
Spotkałeś się z absurdalnym przepisem lub biurokratycznym kuriozum? ** Opublikujemy Twoją historię!
Zrezygnuj z pracy, żeby dostać zaświadczenie
Jedną z "ulubionych" instytucji Internautów jest ZUS, który dostarcza wielu pretekstów do opowiadania historii o bezmyślnej biurokracji. Niektóre z tych historii Internauci przesyłają również do Wirtualnej Polski.
- Chcąc udowodnić w sądzie pracy pewne okresy zatrudnienia w warunkach szkodliwych, by móc je potem przedstawić w ZUS i skorzystać z przysługującej mi wcześniejszej emerytury, muszę w trakcie postępowania sądowego mieć rozwiązaną umowę o pracę. Muszę się więc sam zrobić bezrobotnym. Nie widzę związku między wykazaniem pewnych okresów pracy w warunkach szkodliwych, a tym czy jestem obecnie zatrudniony czy nie! Haczyk jest jednak bardzo prosty, kto zwolni się dobrowolnie w podeszłym wieku i będzie czekał na rozstrzygnięcie sądu, które może potrwać wiele miesięcy. Jeśli natomiast sąd tych okresów z jakiegoś powodu nie uwzględni, kto przyjmie taką osobę z powrotem do pracy, by dorobiła dwa lub trzy brakujące do emerytury lata. Żaden zdrowy na umyśle pracownik będąc w takiej sytuacji nie zaryzykuje, co nagminnie wykorzystuje ZUS nie zaliczając pewnych okresów pracy pracownikom do pracy w warunkach szkodliwych i każe to sobie udowadniać przed sądem. Sędziowie o tym paradoksie prawnym doskonale wiedzą i bezradnie
rozkładają ręce - opowiada Internauta Jacek.
Spotkałeś się z absurdalnym przepisem lub biurokratycznym kuriozum? ** Opublikujemy Twoją historię!
Czy to na pewno ciężarówka?
Trzy potwierdzenia to za mało. Aby ustalić, że samochód ciężarowy, jest rzeczywiście samochodem ciężarowym, konieczne jest czwarte potwierdzenie specjalisty, oczywiście nie za darmo.
- Jakiś czas temu kończył mi się leasing na samochód ciężarowy iveco, żeby wykupić samochód, trzeba zapłacić ostatnia ratę w wielokrotności poprzednich. Wszystko się zgadza, ale do tego trzeba dołączyć opinię okręgowej stacji kontroli pojazdów, że samochód ten rzeczywiście jest samochodem ciężarowym. Na wszystkich fakturach VAT, które dostarczałem jest napisane: "samochód ciężarowy", w dowodzie rejestracyjnym jest wpisany samochód ciężarowy, w karcie pojazdu jest wpisany samochód ciężarowy. Teraz muszę jechać tym samochodem do stacji kontroli pojazdów i tam zapłacić 50zł, żeby pan wydał mi oświadczenie. Przecież on nawet na samochód nie spojrzy, bo wszystko ma wpisane w dokumentach, które wyżej przedstawiłem. Pomysłowy minister finansów! - pisze o swoich doświadczeniach Internauta Mateusz.
Spotkałeś się z absurdalnym przepisem lub biurokratycznym kuriozum? ** Opublikujemy Twoją historię!
Odwiedzaj urząd regularnie
Wymaganie kilku dokumentów potwierdzających tę samą informację, to jedna z najbardziej irytujących cech biurokracji. Internauci piszący o urzędniczych absurdach skarżą się, że proste sprawy, które można by załatwić "od ręki", ciągną się całymi miesiącami i wymagają regularnych wizyt w państwowych instytucjach.
- Jednym z absurdów jest żądanie przez notariusza zaświadczeń z Urzędu Skarbowego przy zbywaniu nieruchomości nabytych w spadku nawet przed 50 laty. Nie wystarczą zapisy w księdze wieczystej o tym, że ktoś jest właścicielem nieruchomości. Aby uzyskać zaświadczenie z Urzędu Skarbowego trzeba przedstawić odpis postanowienia o nabyciu spadku. Jeśli się go nie ma, trzeba wystąpić do właściwego sądu, tam gdzie sprawa się toczyła. Biorąc pod uwagę to, że nabycie spadku nastąpiło około 50 lat temu , (ewentualny niezapłacony podatek już dawno by się przedawnił) zmieniały się struktury urzędów i sądów oraz ich właściwości miejscowe, zdobycie tych zaświadczeń to droga przez mękę. To po co w takim razie są zapisy w księdze wieczystej? - pyta Internautka Krystyna Zapała.
Spotkałeś się z absurdalnym przepisem lub biurokratycznym kuriozum? ** Opublikujemy Twoją historię!
(mb)