PolskaW teczce Gilowskiej nie ma zgody na współpracę

W teczce Gilowskiej nie ma zgody na współpracę

"Życie Warszawy" dotarło do dokumentów
zgromadzonych przez rzecznika interesu publicznego na temat Zyty
Gilowskiej. Na żadnym z nich nie figuruje jej podpis.

24.06.2006 | aktual.: 24.06.2006 14:13

Rzecznik interesu publicznego (RIP) Włodzimierz Olszewski skierował sprawę do Sądu Lustracyjnego. Jego zdaniem, zachodzi podejrzenie, że Gilowska złożyła niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. W odpowiedzi minister finansów oddała się do dyspozycji premiera, a ten przyjął dymisję - przypomina sprawę dziennik.

Jak się dowiedziała gazeta, 13 czerwca, minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, poinformował premiera, że sędzia Olszewski chce wszcząć proces lustracyjny Zyty Gilowskiej. A cztery dni wcześniej Gilowska złożyła dymisję, której premier nie przyjął. Co więcej, zachował tę informację w tajemnicy. Sprawa wróciła jednak bardzo szybko.

Ze strony biura rzecznika sugestia była jasna: wicepremier ma tydzień na podanie się do dymisji. Jeśli nie, zostanie oskarżona o kłamstwo lustracyjne - mówi bliski współpracownik Gilowskiej.

Z dokumentów, którymi dysponuje RIP, wynika, że Gilowska została zarejestrowana w II połowie lat 80. jako TW Beata. Taki zapis figuruje w dzienniku rejestrowym lubelskiej SB. Oficerem prowadzącym był mąż jej koleżanki. Zachowały się spisywane przez niego raporty z rozmów z Gilowską. Opowiadała w nich o środowisku lubelskich naukowców. Sprawą Zyty Gilowskiej zajmował się poprzedni rzecznik interesu publicznego sędzia Bogusław Nizieński.

Obowiązuje mnie tajemnica, dlatego nie będę się w tej sprawie wypowiadał - mówi gazecie sędzia Nizieński. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, dlaczego już wcześniej sprawa nie trafiła do Sądu Lustracyjnego.

Dziennik dowiedział się jednak, że do obecnego RIP dotarły cztery dokumenty SB dotyczące Zyty Gilowskiej. Są to raporty oficera SB spisane z rozmów z Gilowską. W archiwach nie znaleziono zaś podpisanej przez nią zgody na współpracę - czytamy w "Życiu Warszawy". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)