W Sejmie debata o powoływaniu rad kas chorych
Uzyskanie wpływu na kasy chorych przez ministra zdrowia jest konieczne do uzdrowienia sytuacji w ochronie zdrowia - argumentuje SLD. Według PO, to "skok na kasę" i powrót do centralnego sterowania ochroną zdrowia rodem z PRL-u.
W środę po południu rozpoczęła się w Sejmie debata na temat rządowego projektu zmiany ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. W myśl projektu, minister zdrowia ma powoływać trzech członków rad na wniosek sejmiku wojewódzkiego, a czterech ma być powołanych przez ministra bezpośrednio.
Wszyscy członkowie rad mają być ubezpieczeni w swojej kasie. Według projektu, mają też legitymować się zdanym egzaminem na członka rady nadzorczej jednoosobowej spółki Skarbu Państwa lub należeć do samorządu zawodowego radców prawnych, adwokatów, czy biegłych rewidentów.
Według projektu, członek rady może być odwołany w każdym czasie przed upływem czteroletniej kadencji, oraz musi być odwołany, jeśli przestał spełniać wymagania zapisane w ustawie. Projektodawcy chcą też, by członek rady kasy chorych "wyróżniał się wysokimi walorami moralnymi".
Projekt przewiduje, że członkiem rady kasy chorych nie może być osoba będąca jednocześnie członkiem zarządu kas lub jej pracownikiem, świadczeniodawca współpracujący z kasą, właściciel lub pracownik zakładu opieki zdrowotnej, który ma kontrakt z kasą, ani osoba współpracująca z takim zoz-em, członek lub pracownik samorządu terytorialnego, właściciel lub pracownik apteki czy przedsiębiorstwa produkującego leki.
Obecnie rada kasy nie może liczyć więcej niż 9 członków powoływanych przez sejmik wojewódzki. (an)