"W Rosji nie będzie euforii jak po aneksji Krymu". Prokremlowscy eksperci zgodnie o uznaniu donbaskich republik przez Moskwę
Prokremlowscy politolodzy, Konstantin Kałaczow i Siergiej Markow, uważają, że reakcja rosyjskiego społeczeństwa na uznanie niepodległości separatystycznych "republik ludowych" w Donbasie nie będzie entuzjastyczna. - Nie będzie takiej euforii jak po aneksji Krymu w 2014 roku - twierdzą zgodnie.
Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony ukraińskiej, które podają rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
W poniedziałek prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu niepodległości dwóch "republik ludowych": Donieckiej i Ługańskiej powołanych przez separatystów. Na wniosek Ukrainy zebrała się w tej sprawie Rada Bezpieczeństwa ONZ.
"Nie będzie euforii"
- Nie oczekiwałbym euforii; w społeczeństwie nie widać było marzenia o przyłączeniu Donbasu - powiedział Kałaczow dziennikowi "Moskowskij Komsomolec". Jego zdaniem Rosjanie przychylniej zareagowaliby na przyłączenie Donbasu niż na uznanie jego niepodległości.
Markow ocenia, że poparcie dla władz wzrosłoby bardzo mocno, gdyby Rosja "nie tylko uznała DRL i ŁRL, ale włączyła je w swój skład", gdyby ogłosiła ultimatum, żądając od armii ukraińskiej wycofania się z kontrolowanych przez Ukrainę obszarów Donbasu i siły te faktycznie by się wycofały. Wtedy - zdaniem Markowa - "Rosja pokaże się jako kraj silny i niezależny".
Jeśli zaś Moskwa poprzestanie na uznaniu niepodległości "republik ludowych", to poparcie dla władz wrośnie, ale nie tak raptownie, jak było to po aneksji Krymu - powiedział Markow.
Efekt Krymu
Po aneksji Krymu przez Rosję w marcu 2014 roku poparcie dla Putina w społeczeństwie raptownie wzrosło; aneksję półwyspu większość społeczeństwa rosyjskiego przyjęła z akceptacją. Społeczność międzynarodowa potępiła aneksję, uznając ją za nielegalną i naruszającą prawo międzynarodowe.
Źródło: PAP