"W poprzednich latach było taniej". Gorzkie słowa turystów o feriach w Zakopanem
Od trzech tygodni w Polsce trwają ferie zimowe. Najchętniej wybieranym kierunkiem na zimowe szaleństwo jest Zakopane. Trend nie zmienia się od wielu lat, jednak - jak podkreślają turyści - zmieniają się ceny. Tygodniowy wypad na narty pod Giewont dla trzyosobowej rodziny to w tym roku wydatek rzędu aż 7 tys. zł.
Artykuł powstał we współpracy z firmą FCA Poland, która udostępniła naszym autorom samochód Jeep. Jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ferie w Zakopanem. Ceny zwalają z nóg turystów. "Strasznie drogo"
Do Zakopanego wybraliśmy się na przełomie pierwszego i drugiego tygodnia ferii, a jako środek transportu wybraliśmy samochód. Padło na elektrycznego Jeepa i był to wybór naturalny, bo jako Wirtualna Polska od lat stawiamy na ekologię. Co prawda podróżowaliśmy z Warszawy i odległość była wyzwaniem, ale wystarczyła chwila na zaplanowanie podróży, by zlokalizować punkty ładowania i w efekcie sprawnie pokonać trasę.
"Pierwszy tydzień bez szału"
Początek ferii w tym roku należał do województw: dolnośląskiego, mazowieckiego, opolskiego i zachodniopomorskiego. Największe nadzieje wśród górali, jak co roku, związane były z "feriami warszawskimi". Turyści ze stolicy nie dopisali jednak w tym roku w takiej liczbie, jakiej spodziewali się lokalni przedsiębiorcy.
- Ten pierwszy tydzień był bez szału. Bardzo przeciętny. A chyba nałożyło się to, że wielu turystów przedłużyło okresy pobytów noworocznych aż do szóstego stycznia. Nie ukrywajmy, że warszawiacy uwielbiają spędzać tutaj święta i sylwestra. Trudno oczekiwać, żeby tydzień po pobycie noworocznym pojawili się znowu na okres zimowych ferii - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Ceny w górę
Tegoroczny kalendarz ferii to niejedyny powód niższej niż zwykle frekwencji w górach. Ceny w Zakopanem rok w rok, a nawet miesiąc w miesiąc, idą do góry. Widać to gołym okiem, spacerując chociażby po Krupówkach, jedząc w restauracjach, czy rezerwując noclegi. Hotelarze wskazują, że skróciło się okienko rezerwacji, a lokalni przedsiębiorcy narzekają, że mniej wydajemy na atrakcje - stawiając wyłącznie na nocleg, wyżywienie i ewentualne karnety na stoki narciarskie. I chociaż zimowe ferie kojarzą nam się z szaleństwem na śniegu, to i tutaj Zakopane notuje spadki.
- Zakopane już nie jest narciarską zimową stolicą Polski. Widoczny jest spadek frekwencji na wyciągach narciarskich - mówi Jarosław Sitarz, właściciel Snowlandii w Zakopanem. Jak dodaje, widać także tendencję spadkową, jeżeli chodzi o wydawanie pieniędzy na atrakcje.
Czytaj również: Szturm turystów na Tatry. "Azjaci, Hindusi, Arabowie"
"W poprzednich latach było dużo taniej"
Podczas spaceru po Krupówkach zapytaliśmy przebywających tam turystów, ile trzeba wydać na ferie w tym roku. W odpowiedzi często padały odpowiedzi, że "jest drogo" oraz że "widać wzrost cen względem lat ubiegłych". Również długość pobytu to już nie zawsze pełne siedem dni. Często słyszeliśmy w odpowiedzi, że wypad na ferie to "szybkie cztery dni".
- Sama kwatera 3 tys. zł. Plus zjazdy, narty. Koło 7 tys. zł za całość. Jest strasznie drogo. W poprzednich latach było dużo taniej - żali się jeden z turystów napotkanych na Krupówkach, który zimowy urlop spędza z żoną i synem.
- To będą nasze pierwsze kroki na nartach. Więc tak na jednego syna wychodzi 2,5 tys. zł. Jest nas czwórka, więc około 10 tys. zł za tydzień - dodaje kobieta, która na ferie przyjechała z mężem i dwójką dzieci.
Jest jednak coś, co zaskoczyło turystów w tym roku najbardziej. Cena grzanego wina, która w niektórych miejscach zwala z nóg. Za kubek o pojemności 400 ml trzeba zapłacić ponad 30 zł.
- 36 zł za grzaniec to jest naprawdę bardzo drogo! - mówi młoda kobieta na Krupówkach.
Czytaj również: Turysta wziął taksówkę w Zakopanem. Cena? Lepiej nie patrzeć
Szturm zagranicznych turystów
Jednak nie wszyscy są zdania, że w górach jest drogo. Wśród wielu turystów panuje przekonanie, że "Zakopane zawsze było drogie", a co za tym idzie - trzeba się liczyć z dużym wydatkiem, wybierając ten kierunek na zimowy czy letni wyjazd.
Hotelarze natomiast podkreślają, że pomimo wzrostu cen turyści wybierają obiekty o wyższym standardzie, z pełnym wyżywieniem.
- Sezon układa się korzystnie. Od okresu jesieni, świąt i sylwestra nasze hotele cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Goście dopisują. Mamy coraz większe zainteresowanie ze strony zagranicznych gości. Mamy bardzo wielu Czechów, Węgrów czy Słowaków. Bardzo miło jest słyszeć na Krupówkach tyle języków, co w centrum Krakowa czy Warszawy - mówi Wiktor Wróbel, prezes zarządu Nosalowy Dwór.
Powodem szturmu zagranicznych turystów na Zakopane są oczywiście ceny, które dla gości z innych krajów są o wiele korzystniejsze niż w Alpach czy słowackich Tatrach.
- Najliczniejsza grupa to Słowacy, dla których śnieg polski jest troszkę tańszy od śniegu słowackiego i Węgrzy, dla których śnieg polski będzie abstrakcyjnie tańszy od śniegu austriackiego - komentuje żartobliwie Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Przedsiębiorcy z Zakopanego wskazują w rozmowie z WP, że pierwsze województwa zawsze wypadają słabiej z uwagi na bliskość ferii do pobytów świątecznych i sylwestrowych. Niestety, ulubione przez górali "ferie warszawskie" wypadły w tym roku zaledwie tydzień po święcie Trzech Króli.
- Może jesteśmy zbytnio rozpieszczeni, zarówno długą historią Zakopanego, jak i ostatnim ultraniespodziewanym obłożeniem jesienią i zimą. Nieprzeciętny listopad, abstrakcyjnie dobry grudzień, rewelacyjne święta, które nigdy co do zasady nie były dobre. A teraz przy założeniu świata, że województwo mazowieckie obrodzi nam nie wiadomo jakimi sukcesami i luksusem, ten pierwszy tydzień taki nie był - podsumowuje Wagner.
Artykuł powstał we współpracy z firmą FCA Poland. Nasi autorzy podczas podróży korzystają z samochodu Jeep udostępnionego nieodpłatnie przez firmę FCA Poland. Firma FCA Poland nie ma wpływu na jakiekolwiek treści, wypowiedzi ani opinie zawarte w artykule.
Jakub Bujnik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj również: "Przerosło mnie to". Czytelnik o skandalu w Zakopanem