Turysta wziął taksówkę w Zakopanem. Cena? Lepiej nie patrzeć
Zakopane cieszy się niemalejącym zainteresowaniem wśród turystów, zwłaszcza w okresie trwających ferii zimowych. Warto jednak pamiętać, że pobyt w górach wiąże się z naprawdę wysokimi kosztami. O niektórych z nich dowiadujemy się niestety po fakcie.
Zimowe ferie są wyczekiwane niemal tak samo, jak letnie wakacje. Obecnie odpoczywają uczniowie z województw dolnośląskiego, mazowieckiego, opolskiego, zachodniopomorskiego, podlaskiego i warmińsko-mazurskiego. Wiele osób na miejsce wypoczynku wybrało polskie góry, niesłabnącym zainteresowaniem cieszy się Zakopane.
Okazuje się, że wysokie koszty wypoczynku związane są nie tylko z cenami noclegów, wyżywienia czy sportów zimowych. Zwalić z nóg może nawet cena taksówki.
Z "Tygodnikiem Podhalańskim" skontaktował się jeden z turystów. Mężczyzna zamówił przejazd taksówką z centrum Zakopanego na parking pod Morskim Okiem - w sumie około 23 km.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna popełnił jednak błąd i nie uzgodnił z taksówkarzem kosztów przejazdu. Kiedy zobaczył rachunek, był zaskoczony. Przejechanie 23 km taksówkarz wycenił na 361 zł.
- Taksówkarz stwierdził, że musi przecież jeszcze wrócić i dodał coś o kosztach mechanika. To jakieś żarty. Pytałem później w Zakopanem innych taksówkarzy, ile kosztuje taki kurs. Usłyszałem, że ceny zaczynają się od 160 zł, a maksimum to 200 zł - opowiedział "Tygodnikowi Podhalańskiemu" zdenerwowany turysta.
Jak ustalili dziennikarze, regularne ceny za taki przejazd w Zakopanem kształtują się na poziomie 120-150 zł, maksymalnie 200 zł.
- Niestety, pojawiają się takie "czarne owce", które dyktują kosmiczne ceny. Ten klient zrobił błąd, że przed kursem nie zapytał o cenę. Poza tym często są to auta bez cennika, numerów, które mają podkręcone taksomierze. Gdy przyjeżdżają kontrolerzy z Inspekcji Transportu Drogowego takie osoby znikają. Najbardziej bezpiecznie zamawiać taksówki w oficjalnych firmach - powiedział taksówkarz. - Kiedyś taksówkarzy było w Zakopanem 200, teraz jest 800. To też wina miasta, że nie kontroluje tej liczby - dodał kierowca.
Źródło: "Tygodnik Podhalański", "Fakt"