W Polsce przybywa amatorów slackliningu
Slacklining, czyli chodzenie po linie,
można uprawiać w lesie, parku, przed domem, na parkingu albo
wysoko w górach, pisze "Metropol" informując, że w Polsce jest
coraz więcej amatorów tej rozrywki.
25.10.2006 | aktual.: 25.10.2006 00:25
Zasady są proste - pomiędzy drzewami, słupami, skałami rozciąga się nylonową taśmę lub linę, którą napina się za pomocą mechanizmu zaciskowego. Lina musi być na tyle mocna, żeby utrzymać ciężar ciała osoby, która po niej spaceruje, skacze, siada. Sport ten wymaga niesamowitej koncentracji i pełnego spokoju.
Wszystko zaczęło się na początku lat 80. na parkingu przy kempingu w dolinie Yosemite w Stanach Zjednoczonych. W czasie nudnych, deszczowych dni dwóch wspinaczy Adam Grosowsky i Jeff Ellington dla zabicia wolnego czasu przechadzało się po łańcuchach okalających teren kempingu. Po jakimś czasie wpadli na pomysł rozpięcia nylonowej taśmy między drzewami i balansowali na niej całymi godzinami, zarażając nowym sportem wszystkich przybywających na kemping. Później drzewa zastąpili skalistymi turniami Yosemite, dając początek highliningowi, czyli ekstremalnej wersji slacka.
Z Yosemite do Polski sport ten przywieźli nasi czołowi wspinacze. (PAP)