"W Polsce, jak na Białorusi, nie ma wolności słowa"
Radni PiS w sejmiku województwa podlaskiego uważają, że ma tam miejsce ograniczanie wolności słowa i nieprzestrzeganie zasad demokratycznych. W proteście czterech radnych stanęło przy konsulacie Białorusi w Białymstoku z zaklejonymi ustami.
Manifestacja miała związek z sytuacją z poniedziałkowej sesji sejmiku, gdy głosowano wniosek PiS o odwołanie marszałka Jarosława Dworzańskiego (PO). Ponieważ w programie sesji nie przewidziano dyskusji po wystąpieniu marszałka (koalicja PO-PSL przegłosowała taki program sesji), radni PiS wyszli z sali i nie wzięli udziału w głosowaniu.
- Chcieliśmy zaapelować do polityków PO, aby stosowali reguły demokracji nawet wtedy, kiedy nie zawsze są dla nich wygodne - powiedział w czasie manifestacji szef klubu radnych PiS Dariusz Piontkowski.
- Nie po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, kiedy partia rządząca, czyli PO, stosuje zasadę siły i ogranicza prawo opozycji do tego, aby występować z własnym zdaniem, własną opinią na temat wydarzeń, które się dzieją w województwie - dodał.
Nawiązując do miejsca akcji, przypomniał, że działacze PO wielokrotnie organizowali manifestacje pod hasłem: "Pomóżmy demokracji na Białorusi" czy "Walczmy z dyktaturą na Białorusi". Radny powiedział, że zasady wolności słowa i demokracji obowiązują nie tylko za granicą, ale też w kraju.
Wyraził też obawę, że poniedziałkowa sytuacja na sejmiku "była małym kroczkiem, który może prowadzić do tego, że demokracja w Polsce przestanie obowiązywać".
Wniosek o odwołanie marszałka Dworzańskiego miał związek z postawionymi w marcu zarzutami postawionymi mu przez olsztyńską prokuraturę. Marszałek do zarzutów nie przyznaje się.
Jarosław Dworzański powiedział, że kilka dni po postawieniu mu zarzutów, na nadzwyczajnej sesji zwołanej na wniosek PiS, radni mieli możliwość wysłuchania jego wyjaśnień oraz zadania wszystkich pytań.
- Na całym świecie zwykle ostatnie słowo należy do oskarżonego. W poniedziałek to ja miałem prawo do wygłoszenia ostatniego słowa, przed wydaniem werdyktu przez radnych - powiedział. Dodał, że nad ostatnim słowem nigdy się nie dyskutuje.
W związku ze śledztwem przeciwko niemu, złożył on dwa zawiadomienia do prokuratury. Pierwsze, dotyczy m.in. podejrzenia popełnienia przestępstwa przez CBA przy zbieraniu dowodów w tej sprawie. Trafiło najpierw do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, ta jednak złożyła wniosek o jej wyłączenie z prowadzenia tej sprawy.
Decyzją Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku, zawiadomienie zostało przekazane do Prokuratury Okręgowej w Suwałkach i to ona zdecyduje, czy wszcząć postępowanie.
Drugie zawiadomienie dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa podrobienia dokumentów, co miało mieć miejsce w styczniu 2008 roku w Urzędzie Marszałkowskim. To postępowanie przygotowawcze zostało wszczęte, prowadzi je Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe.