W obronie wigilijnego karpia
Działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce rozpoczęli protest przeciwko okrutnym metodom zabijania karpi. Według nich, przed świętami Bożego Narodzenia ryby przechodzą istną gehennę nim trafią na wigilijny stół.
Inspektorki łódzkiego oddziału TOZ jeszcze w tym tygodniu przeprowadzą kontrole targowisk i sklepów, gdzie zamierzają sprawdzić jak handlowcy i klienci obchodzą się z wigilijnymi rybami.
– Traktujmy karpie humanitarnie, z szacunkiem należnym wszystkim żywym stworzeniom – apelują obrońcy praw zwierząt. Losem karpi mało kto się dotąd przejmował, choć każdego roku giną ich miliony, by w szarym sosie lub galarecie trafić na wigilijny stół. A uśmiercane są w rozmaity sposób. Jedni biją je po łbie młotkiem, inni zawijają je w gazetę albo torebkę foliową i czekają, aż się uduszą.
– Męczarnie zaczynają się już po wyłowieniu ze stawu. Ryby przerzuca się do koszy i blaszanych pojemników – mówi Janina Pacud, inspektorka TOZ w Łodzi. – Najgorsze zaczyna się jednak w sklepach i na rynkach.
Nagminne jest przetrzymywanie karpi w dużym zagęszczeniu. Mnóstwo ryb tłoczy się w zbiornikach, w których nie mają szans nawet poruszyć ogonem. – Poza środowiskiem wodnym ryby męczą się, duszą, tymczasem u nas panuje fatalny zwyczaj sprzedaży żywych karpi zawiniętych w papier lub folię. To dla nich straszne – przekonuje inspektorka.
„To typowy przejaw dręczenia wynikający z zetknięcia się zwierzęcia wodnego z powietrzem atmosferycznym” – pisze TOnZP w dokumentach dla swoich inspektorów i przekonuje, że niewiele trzeba, by los karpi uczynić lepszym.
– Żywe karpie należy zabierać ze sklepu wraz z wodą: w plastikowym kubełku lub choćby szczelnej, foliowej torbie – uważa inspektorka łódzkiego TOnZP. – Jeśli nie ma takiej możliwości, ryba powinna zostać ogłuszona natychmiast po wyjęciu z wody.
(pij)