PublicystykaW LOT wrze od emocji: "Niech każdy z domu weźmie butelkę z benzyną”,"strajk jak Powstanie Warszawskie"

W LOT wrze od emocji: "Niech każdy z domu weźmie butelkę z benzyną”,"strajk jak Powstanie Warszawskie"

„Kochani, nie bójcie się! Próbują zakneblować nam usta, ograniczyć prawo do strajku, ale się nie damy. Bezpodstawne jednoosobowe decyzje sędziego kalosza nie powstrzymają nas” - pisze do pracowników LOT-u Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego. WP dotarła do tego maila.

W LOT wrze od emocji: "Niech każdy z domu weźmie butelkę z benzyną”,"strajk jak Powstanie Warszawskie"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Marcin Makowski

Od miesiąca rosną emocję wokół planowanego na majówkę strajku generalnego w LOT. Powodem protestu jest brak porozumienia w sprawie uregulowania czasu pracy, formy zatrudnienia oraz wzrostu wynagrodzeń w firmie.

Zarząd LOT-u od początku uznaje strajk za nielegalny i skierował sprawę do Sądu Okręgowego w Warszawie. Ten, podzielając zapewne część argumentacji zarządu, który wskazywał na nieprawidłowości podczas głosowania, zdecydował o odroczeniu strajku do czasu wydania prawomocnego wyroku.

Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, ze względu na taką decyzję w poniedziałek 30 kwietnia swój udział w proteście majówkowym wycofały trzy z sześciu związków zawodowych.

"Gdyby Lech Wałęsa czekał..."

- Wycofanie się tych związków kompletnie niczego nie zmienia. Wielokrotnie pracownicy naziemni PLL LOT wycofywali się ze strajku w ostatnim momencie, ale to niereprezentatywna grupa. Poza tym oni nie tyle wycofali się z idei protestu, co wstrzymali do czasu wydania prawomocnego wyroku - komentuje sprawę w rozmowie z WP Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.

Zapytana o to, czy pomimo decyzji sądu część związków nie odroczy strajku generalnego uznanego przez zarząd spółki jako nielegalny, odparła, że gdyby "Lech Wałęsa czekał, aż ktoś mu pozwoli zorganizować strajk, to jeździlibyśmy dzisiaj do Budapesztu na paszport i na wizę". Żelazik twierdzi, że pracownicy nie ufają obecnemu prezesowi Rafałowi Milczarskiemu, a 1 maja "zjedzie się wiele osób i będzie się działo".

Słowa te rozwija w korespondencji wewnętrznej do pracowników, ujawnionej przez portal pasazer.com oraz zweryfikowanej pod względem autentyczności przez WP.

Przewodnicząca pisze w niej m.in. o uporze w organizowaniu protestu w obliczu zastraszania przez pracodawcę. - W kilku słowach wspomnę o groźbach zarządu spółki PLL LOT skierowanych pod waszym adresem w trakcie dzisiejszych rozmów telefonicznych. Próba przerzucenia odpowiedzialności finansowej na pracowników, którzy strajkują, to oczywiście socjotechnika, to tak zwane szarpanie nogawki przez ratlerka - twierdzi Żelazik, jednocześnie zapewniając, że związki wezmą pod ochronę wszystkich, którzy zdecydują się na strajk generalny 1 maja.

"My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone..."

Aby - w specyficznie żartobliwy sposób - zagrzać personel do strajku, prezes ZZPPiL stwierdza: "My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało oraz butlę z benzyną! Ostatecznie Powstańcy Warszawscy byli gorzej przygotowani, byli rozproszeni, a trzymali się tyle dni… Czy naprawdę ktoś jeszcze wątpi, że jesteśmy prawdziwą siłą, zresztą zawsze byliśmy, ale duch w nas jakoś podupadł. Trzeba w życiu pozostawić po sobie jakiś ślad, zbudować fragment historii, być z dumnym z tego kim się jest i żyć tak, aby nikogo nie krzywdzić. Nie zaginamy tu czasoprzestrzeni, po prostu walczymy o swoją godność".

W rozmowie z WP przewodnicząca dodaje również, że "protest będzie trwał do skutku, aż właściciel LOT-u, czyli państwo, zareaguje". - Sytuacja jest nieprzewidywalna, ale nie walczymy o władzę, tylko godne traktowanie. Nie oczekujemy zmian Zarządu, ale w firmie stery powinien przejąć ktoś kto ma doświadczenie w lotnictwie, to oczywiste, przynajmniej w pionie operacyjnym - apeluje przewodnicząca największego związku LOT-u.

Nie jest to jedyna korespondencja przesyłana w ostatnich dniach przez zarząd ZZPPiL. Wirtualna Polska dotarła również do innego maila, zaadresowanego do 502 pracowników LOT-u. W jego treści, niepodpisanej z imienia i nazwiska, dowiadujemy się m.in. o braku zgody z decyzją sądu. "Próbują zakneblować nam usta, ograniczyć prawo do strajku, ale się nie damy. Bezpodstawne jednoosobowe decyzje sędziego kalosza Grzegorza Kochana (dziś pajac został sędzią - puszczać na FB), nie powstrzymają nas. Jedziemy z tym koksem i będzie skandal na cały świat!" - czytamy.

"Obserwujemy spadek sprzedaży biletów"

Poproszona o komentarz do treści listu szefowa związku, w imieniu którego korespondencja została wysłana, odpowiada, że mail jest prawdziwy, ale "zgodnie z prawem pracodawca nie ma prawa pobierać ze skrzynek wewnętrznej korespondencji związków, która nie powinna trafiać poza adresatów". Na pytanie, czy zacytowane inwektywy stanowią stanowisko zarządu, usłyszeliśmy: "To ja dam do telefonu naszego mecenasa. On to panu wytłumaczy". Niestety, mecenas nie skontaktował z WP się przez następne dwie godziny, a jak usłyszeliśmy w kolejnym telefonie, nie ma na to czasu, ponieważ "zajmuje się ważnymi uchwałami".

- Jest to kolejny dochodzący do nas sygnał, z jaką zapalczywością - w tym przypadku związek personelu pokładowego - prowadzi naszych pracowników na starcie, w którym nie liczy się już racjonalna argumentacja, ale jest próbą siły. I to taką, która oznacza złamanie prawa - komentuje sprawę Adrian Kubicki, rzecznik prasowy LOT-u. - Informacje, które znalazły się w mailu, są niezgodne z prawdą. Sąd wydał swoje postanowienie w sposób legalny, i jak to jest przyjęte w podobnych postępowaniach, w sposób jednoosobowy na wniosek wnioskodawcy. Chciałbym podkreślić, że my przedstawiając ten dokument w żaden sposób nie triumfowaliśmy, nie daliśmy do zrozumienia, że kwestia referendum strajkowego jest raz na zawsze zakończona - dodaje w rozmowie z WP.

Jak twierdzi, trudno mu zrozumieć stosowanie podobnego języka wobec sędziego, który nie był znany spółce, ani nie wydawał wyroku pod żadnymi politycznymi naciskami. - Eskalowanie napięcia jest już w tej chwili szkodliwe dla spółki, ponieważ obserwujemy spadek sprzedaży biletów - dodaje Kubicki.

– Strajk odbędzie się, nie damy się zastraszyć – zadeklarowała z kolei Monika Żelazik. W jej mniemaniu pomiędzy częścią pracowników a obecnym szefostwem firmy doszło do nierozwiązywalnego impasu na tle sposobu zatrudnienia i nierespektowania umów o pracę. Czy jednak impas uda się rozwiązać, przekonamy się zapewne w ciągu najbliższych kilkunastu godzin.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
lotmajówkazwiązki zawodowe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)