W Londynie głosuje "nowa" i "stara" polska emigracja
W niedzielnych wyborach do Sejmu i Senatu
głosowali w Londynie przedstawiciele zarówno "nowej", jak i
"starej", powojennej emigracji polskiej w Wielkiej Brytanii.
Głosujemy w wyborach parlamentarnych, bo chcemy, żeby w Polsce żyło się lepiej, gdy już tam wrócimy - mówili młodzi Polacy, którzy od niedawna mieszkają i pracują w Londynie.
Jednak w porównaniu z szacunkową liczbą Polaków na Wyspach - 200-300 tys. i do 100 tys. w samym Londynie, liczba osób, które zgłosiły się do spisów wyborców w lokalach w Wielkiej Brytanii jest znikoma - 2400.
Skoro chcemy wrócić do Polski, to musi się tam poprawić - powiedział 37-letni Krzysztof z Wrocławia, który od roku pracuje w Londynie jako lekarz, i w niedzielę głosował razem z żoną. Do Wielkiej Brytanii wyjechał w poszukiwaniu lepszej pracy i zarobków. Przyznał, że spośród jego polskich znajomych w Wielkiej Brytanii niewiele osób interesuje się wyborami parlamentarnymi w Polsce.
Myślę, że ludzi po prostu machają ręką na to, co się dzieje w kraju, interesują się tym, co się dzieje w Wielkiej Brytanii, wielu po prostu nie ma zamiaru wracać - powiedział. Zamierza on zostać w Londynie co najmniej kilka lat, chyba że w Polsce dramatycznie się nagle poprawi.
Troje młodych Polaków - 25-letni Radek i Dana oraz 23-letni Krzysztof - przyjechało do Londynu na wybory z Oxfordshire. Dojazd autobusem zajął im półtorej godziny. Zamierzamy za kilka lat wrócić do Polski, więc chcemy mieć wpływ na to co, się tam będzie wówczas działo - mówią. W Anglii są od trzech miesięcy, przyjechali w poszukiwaniu pracy.
Przedstawiciele tzw. starej, powojennej emigracji, Natalia i Roman Gumińscy biorą udział we wszystkich wyborach od 1989 roku. W Wielkiej Brytanii są od pięćdziesięciu lat.
Oczekuję, że przy władzy zostaną tylko porządni i uczciwi ludzie, patrioci - powiedziała pani Natalia. Bardzo czekam na to, że młodzi ludzie, nowe pokolenie, w końcu dorosną i będą nie tylko brać udział w głosowaniu ale i w rządzeniu. Nasi znajomi, z naszego pokolenia, prawie wszyscy głosują, ale ich jest coraz mniej - dodał Gumiński.
Wielu Polaków, którzy od niedawna mieszkają w Wielkiej Brytanii nie interesuje się wyborami parlamentarnymi, a niektórzy twierdzą, że nie wiedziało bądź zapomniało o wyborach do Sejmu i Senatu. Mylą też wybory parlamentarne z prezydenckimi.
Myślałem, że wybory są za dwa tygodnie - powiedział 29-letni Mariusz z Lublina, od trzech lat mieszkający w Londynie, który nie zgłosił się w terminie do spisu wyborców. Zapewnił, że wyborów prezydenckich - właśnie z dwa tygodnie - na pewno nie przegapi.
Na prezydenta chce również głosować 30-letnia Gosia (od dziewięciu miesięcy pracująca w Anglii), która w sobotę wieczorem przyszła na koncert do Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w londyńskiej dzielnicy Hammersmith. Prezydent reprezentuje Polskę za granicą, więc uważam, że są to ważniejsze wybory dla ludzi, którzy nie mieszkają w Polsce - ocenia.
Anna Widzyk