W Iraku unieważniono część głosów w wyborach
Opozycyjne partie irackie,
które protestowały przeciwko domniemanym oszustwom w wyborach
powszechnych z 15 grudnia, oświadczyły, że ich zarzuty
znalazły potwierdzenie w poniedziałkowej decyzji komisji wyborczej
o unieważnieniu części głosów.
17.01.2006 13:16
Wstępna reakcja opozycji jest jednak łagodna; na razie nikt nie wrócił do gróźb z końca grudnia zapowiadających bojkot parlamentu.
Niezależna Iracka Komisja Wyborcza anulowała w poniedziałek wyniki z 227 na łączną liczbę blisko 32 tysięcy urn do głosowania. Jako powód podała, że w części tych urn znaleziono fałszywe karty do głosowania, a w innych kart było więcej niż zarejestrowanych wyborców.
Salim Abdallah, jeden z przywódców Irackiej Partii Islamskiej, głównego ugrupowania arabskiej mniejszości sunnickiej, powiedział, iż rzeczywista liczba nieprawidłowości była "znacznie większa" od 227 wypadków potwierdzonych przez komisję. Dodał jednak, iż mimo to jego partia "jest zdecydowana uczestniczyć w życiu politycznym".
W końcu grudnia, gdy ogłoszono częściowe wyniki wyborów, wskazujące na zwycięstwo rządzącego razem z Kurdami bloku szyickich partii religijnych, opozycja demonstrowała na ulicach miast irackich, domagając się unieważnienia wyborów i rozwiązania komisji wyborczej.
Teraz Salim Abdallah powiedział, że Iracka Partia Islamska "pragnie doprowadzić do powstania rządu jedności narodowej w celu uratowania Iraku od chaosu", dając do zrozumienia, iż weźmie udział w rozmowach o nowym gabinecie.
Saleh Mutlak, przywódca innego ugrupowania sunnickiego, Frontu Dialogu Narodowego, i Hamid Madżid Musa, sekretarz generalny Komunistycznej Partii Iraku, również przyjęli poniedziałkowy komunikat komisji wyborczej jako potwierdzenie słuszności ich zarzutów. Musa oświadczył, że teraz widać, iż "wybory nie były uczciwe". Żaden nie wspomniał jednak o bojkocie parlamentu.
Niewielka liczba unieważnionych głosów (niecały 1 procent całości) oznacza, że decyzje komisji nie zmieniają w zauważalny sposób ogólnego wyniku wyborów do parlamentu. Jej komunikat poniedziałkowy otwiera więc drogę do rozmów o utworzeniu nowego rządu, pierwszego stałego gabinetu irackiego od upadku Saddama Husajna w kwietniu 2003 roku.
Nie wiadomo co prawda, kiedy komisja ogłosi ostateczne wyniki wyborów. W ciągu najbliższych kilku dni partie mają prawo składać odwołania od poniedziałkowego werdyktu komisji w sprawie skarg na nieprawidłowości. Z kolei w czwartek swoją ocenę wyborów ma ogłosić międzynarodowy zespół ekspertów. Agencja Associated Press podaje, że "ostateczne i potwierdzone" wyniki głosowania z 15 grudnia zostaną opublikowane zapewne dopiero na początku lutego.
Według prawie kompletnych wyników nieoficjalnych, które uzyskała agencja Reutera, blok szyickich partii religijnych będzie miał w 275-miejscowym parlamencie 129 mandatów, Sojusz Kurdyjski - 52, dwie główne koalicje sunnickie łącznie też 52, świecki blok byłego premiera Ijada Alawiego - 25, a inne mniejsze ugrupowania - 11.
Nie wiadomo jeszcze komu przypadnie 6 mandatów z puli, którą rozdziela się proporcjonalnie do liczby głosów zdobytych w całym kraju.
Rezultaty te oznaczają, że blok szyickich partii religijnych nie zapewnił sobie samodzielnej większości i będzie musiał utworzyć koalicję z innymi ugrupowaniami.
Z danych uzyskanych przez Reutera wynika, że partie sunnickie, które protestowały przeciwko domniemanym oszustwom wyborczym, zdobyły w przybliżeniu jedną piątą mandatów, co odpowiada liczebności arabskich sunnitów w Iraku (do 20% ogółu ludności).
Arabscy sunnici rządzili Irakiem od początku niepodległości i byli uprzywilejowani za rządów Saddama Husajna. Wbrew ocenom demografów wielu polityków sunnickich twierdzi, że ich społeczność stanowi nawet 40% Irakijczyków, wobec czego wybory powinny były dać im więcej miejsc w parlamencie.
Szyici (60% Irakijczyków) byli za Saddama dyskryminowani; teraz wprowadzenie systemu demokratycznego gwarantuje im dominującą pozycję na scenie politycznej.