W dawnej partii Korwina kłócą się o kasę. To ostateczny koniec tego środowiska i mocarstwowych planów

25 maja 2014 r., warszawski klub Hybrydy, wieczór wyborczy Kongresu Nowej Prawicy. Janusz Korwin-Mikke i zwolennicy świętują zdobycie miejsc w Parlamencie Europejskim i snują mocarstwowe plany. Po 3 latach nic z nich nie wyszło, partia się rozsypała, a działacze toczą wojny.

W dawnej partii Korwina kłócą się o kasę. To ostateczny koniec tego środowiska i mocarstwowych planów
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński
Kamil Sikora

Poseł Kukiz'15 Jacek Wilk został zawieszony w prawach członka klubu. To mało znany poseł, który nie zaistniał w Sejmie i nie zapisał się niczym szczególnym w pamięci wyborców. Ale jego odejście od Kukiza jest istotne, bo jest symbolem gigantycznej klęski całego środowiska. Jeszcze w 2014 roku wydawało się, że po latach wegetacji na marginesie marginesu Janusz Korwin-Mikke i jego ludzie mogą wbić się do dorosłej polityki. Taka atmosfera panowała na wieczorze wyborczym w klubie Hybrydy.

Wzlot...

Partia Korwin-Mikkego (wówczas Kongres Nowej Prawicy) zdobyła ponad 7 proc. głosów i 4 miejsca w Parlamencie Europejskim. Janusz Korwin-Mikke w geście tryumfu unosi nad głową niemowlę (jak się później okaże to jego dziecko), mówi o wejściu do Sejmu. Bo ta kampania to wybuch popularności Korwin-Mikkego, szczególnie w sieci. Polityk w wywiadach zapowiada zrobienie z budynku PE domu publicznego. Popularność zdobywają też jego ludzie - po raz pierwszy ma się wrażenie, że na wynik wyborczy nie pracuje tylko Korwin, choć oczywiście to on odpowiadał za jego znaczną część.

Problemy zaczęły się szybko - doszło do rozłamu i Korwin po raz kolejny w swojej politycznej karierze odszedł z partii, którą sam zakładał, tworząc ugrupowanie KORWiN. I to tutaj ma swój początek historia, która doprowadziła do zawieszenia Jacka Wilka w klubie Kukiz '15. Bo przyszły poseł to adwokat, który doradzał prezesowi KNP. Jako że nowe władze partii nie miały dostępu do kont, Wilk zaproponował, by środki za kampanię europejską przekazano do depozytu w jego kancelarii.

Części z tych pieniędzy miał nie oddać, choć sam przekonuje, że spłacił wszystko. - Jeszcze jako prezes KNP upominałem się o te pieniądze przez około rok - mówi Wirtualnej Polsce Michał Marusik, poseł do PE. - Nie rozumiem powodów takiego oporu. Mógł powiedzieć, że go na to nie stać. Mogliśmy mu pożyczyć z prywatnych pieniędzy, mieliśmy już od jakiegoś czasu pensje europosłów. Nawet gdyby to przepił czy stracił, to było kilkadziesiąt tysięcy. Mogliśmy mu udzielić prywatnej pożyczki, z której zwróciłby partyjny depozyt i tym samym zamknąć temat - relacjonuje polityk.

Jacek Wilk w reakcji na decyzję władz Kukiz'15 zapowiedział definitywne odejście z klubu. To oznacza, że będzie posłem niezrzeszonym albo wstąpi do Wolnych i Solidarnych, choć z uwagi na różnice programowe to mało prawdopodobne. Jego odejście było jednak do przewidzenia, bo załamały się rozmowy koalicyjne między partią Korwina a ugrupowaniem Kukiza, a Wilk naraził się po obu stronach stołu negocjacyjnego.

...i upadek

To kolejna porażka w próbach jednoczenia prawicy wolnościowej, jak lubi się nazywać to środowisko. Po kilkuletnim zjednoczeniu sytuacja wróciła do normy - masa partyjek bez znanych twarzy, bez struktur, bez pieniędzy i szans na wyborczy sukces.

- Dlaczego ta kondycja jest taka słaba? - pyta sam siebie Michał Marusik. - Mamy doświadczenie z własnego punktu widzenia. Jest to problem z Januszem Korwin-Mikkem. Jego postulaty "jak być powinno" są słuszne. Ale to co robi to coś innego. Jak startowaliśmy jako Nowa Prawica do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku - mogliśmy mieć 6 mandatów, bo sondaże nam sprzyjały. I nagle Korwin wymyślił, że powinniśmy sprzedać miejsca jakimś celebrytom i przedsiębiorcom i to za grube miliony. Oni by się dostali i odzyskali te pieniądze. Nikt tego pomysłu nie poparł i ostatecznie do tego nie doszło. Od tego czasu Korwin zaczął Nową Prawicę otwarcie zwalczać, co zaowocowało "wyautowaniem" prawicy z polskiego parlamentu - mówi poseł Marusik.

I rzeczywiście, w 2015 roku sytuacja nie była już tak optymistyczna jak w 2014 roku. Choć partia Korwina zdobyła ponad 200 tys. głosów więcej, to przy wyższej frekwencji niż w wyborach europejskich nie przekroczyła progu. - Korwin po prostu działa tak, że zawsze przegrywa o włos. Tak przecież było w 2015 roku, partii Wolność zabrakło ćwierć procenta do wejścia do Sejmu. Gdyby nie doszło do rozłamu w Kongresie Nowej Prawicy, to dzisiaj w Sejmie może nie byłoby Kukiz'15, tylko nasze środowisko. Ale taki jest Korwin. W trakcie kampanii nasz działacz Jacek Boroń nawet założył się z Przemysławem Wiplerem, i to chyba o 10 tys. zł, że oni nie wejdą do Sejmu. No i Wipler przegrał - relacjonuje Michał Marusik. Sam Wipler w rozmowie z WP wyjaśnia, że chodziło o 3-procentowy próg, który Wolność przekroczyła, a on zakład wygrał. I chodziło nie o 10 tys. zł, a o tysiąc dolarów.

Ostatnia misja?

Teraz Korwin chce jeszcze raz poderwać swoich ludzi do boju. Zapowiedział rezygnację z mandatu europosła i walkę o prezydenturę Warszawy. To początek wyborczego maratonu z wyborami do PE, parlamentu i prezydenckimi. - Nie wiem jakie są powody rezygnacji Korwin-Mikkego z Brukseli. Oczywiście jest zmęczony, to wiem na pewno. Ale w kampanii był jeszcze bardziej przepracowany, a mimo tego nie zrezygnował. Więc widocznie ma inne powody, ale nie wiem jakie, bo nie wiem co mu w duszy drzemie - mówi Michał Marusik.

Zbliżenie się do wyniku z 2014 czy 2015 roku będzie trudne. Środowisko wolnościowe jest podzielone, a sam Korwin coraz starszy i z negatywnym bagażem ostatnich lat: drzemkami w PE, a przede wszystkim rozwodem i odejściem do młodszej działaczki, co nie spodobało się części bardziej konserwatywnych kolegów. Jednak największe obciążenie to odium przegranego - ludzie nie uwierzą jeszcze raz w obietnice wywrócenia do góry nogami świata polityki.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)