W czwartek rozmowy Ukraina-Rosja. "Ludzie Putina postawią trudny warunek"
W czwartek rozpoczęły się rozmowy dyplomatyczne między Siergiejem Ławrowem i Dmytro Kułebą, czyli ministrami spraw zagranicznych Rosji i Ukrainy. Według ekspertów to szansa na wysondowanie, czy Rosja ma już dość strat wojennych i będzie chciała się cofnąć. - Nie można wierzyć w szczerość intencji Rosjan. To może być podstęp, aby zyskać czas, przegrupować wojska i kontynuować najazd - ostrzega Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w amerykańskiej stacji ABC News, że jego kraj stracił zainteresowanie kwestią wejścia do NATO, które boi się konfrontacji z Rosją. - Możemy dyskutować i znaleźć kompromis w punktach dotyczących terytoriów czasowo okupowanych i nieuznawanych republik, których nie uznaje nikt poza Rosją - dodał Zełenski.
Jednak minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow nadal brnie w cyniczne uzasadnianie agresji. "Celem specjalnej operacji wojskowej Rosji jest powstrzymanie wszelkiej wojny, która mogłaby się toczyć na terytorium Ukrainy lub która mogłaby się tam rozpocząć" - wypowiedź dyplomaty cytuje oficjalny profil na Twitterze rosyjskiej ambasady w Wielkiej Brytanii.
Ostatnie wypowiedzi pokazują nastrój, w jakim dojdzie do spotkania między ministrami i Kułebą i Ławrowem. Zgodzili się spotkać podczas forum dyplomatycznego w tureckiej prowincji Antalya.
Spotkanie Ławrow-Kułeba. Tym może zagrać Rosja
Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie, uważa, że ton rozmów będzie zależeć od najnowszych raportów z wojny w Ukrainie. Jego zdaniem Rosja tej wojny nie wygrywa, nie udało się osiągnąć celu, jakim była szybka zmiana władz w Kijowie. Siły ukraińskie były zdolne nawet do kontrofensywy pod Charkowem. Jednak Rosjanie nadal dążą do otoczenia Kijowa, ich siły specjalne terroryzują ludność miast. To stawia w trudnej sytuacji prezydenta Ukrainy.
- Jeśli miałoby dojść do zakończenia działań wojennych, ludzie Putina będą chcieli odnieść na tym korzyść. Dlatego wcześniej w żądaniach zakomunikowano warunek uznania Krymu za terytorium rosyjskie, a także zaakceptowania istnienia republik donieckiej i ługańskiej - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Jan Piekło.
- Na początek Rosjanie pewnie przedstawią stronie ukraińskiej warunek bardzo trudny do zaakceptowania, czyli pozbycia się całości zachodniego sprzętu wojskowego, jaki kraj ten otrzymał w ramach pomocy w związku z agresją - dodaje.
- Kijów może być skłonny do pewnych ustępstw, ale potrzebuje mocnych gwarancji bezpieczeństwa. Nawet trudno mi sobie wyobrazić, kto miałby to zagwarantować. Nie możemy dziwić się gorzkim słowom prezydenta Zełenskiego o jego zwątpieniu w NATO, skoro pomoc wojskowa dotarła do jego kraju w ostatniej chwili. Poprzednie takie gwarancje zostały niedawno podeptane przez Putina - mówi Jan Piekło.
Jak przypomina, w 1994 roku po uzyskaniu niepodległości Ukraina zgodziła się przekazać Rosji 5 tys. głowic arsenału jądrowego w zamian za gwarancje respektowania suwerenności i integralności terytorialnej. Memorandum budapeszteńskie podpisały Stany Zjednoczone, Rosja i Wielka Brytania.
Albo to przełom, albo podstęp
Rozmówca WP podkreśla, że powątpiewa w szczerość rosyjskich intencji w sprawie ewentualnego wstrzymania agresji. - Być może chodzi tylko o pokazanie światu i rosyjskiemu społeczeństwu, że toczą się rozmowy dyplomatyczne, a w rzeczywistości jest to czas, żeby zmobilizować rosyjskich rezerwistów, ściągnąć z Syrii tamtejszych bojowników i przygotowywać dalsze posunięcia - podsumowuje były dyplomata.
Pytany o to, czy Zachód powinien rozprawić się Putinem do końca, odpowiada: - Skutkiem wydarzeń na Ukrainie powinien być upadek władzy Putina, a Rosja na lata musi utracić zdolność do agresywnych działań w stosunku do innych krajów.
Rosja już jest upokorzona. Zobaczymy, czy mają dość
W podobnym tonie wypowiada się prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu w Białymstoku.
- Kluczem do końca wojny jest uzyskanie ustępstw, które każda ze stron może zakomunikować społeczeństwu jako swój sukces. Szanse Ukrainy na odzyskanie zajętego wcześniej Krymu, terenów samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej są moim zdaniem zerowe. Wołodymyr Zełenski nie może sobie pozwolić na oddanie innych terenów, które były krwawo bronione - komentuje prof. Boćkowski.
- Nie wiemy, jakie Rosja ma dalsze plany wobec Ukrainy. Czy już mają dość strat i wojny, której nie wygrają, czy tylko chcą zyskać czas na przegrupowanie sił. Spotkanie Ławrowa i Kułeby to okazja, żeby to wysondować - dodaje ekspert.
Podkreśla, że Rosja wojny w Ukrainie już nie wygra. - Okazała się kieszonkowym pancernikiem, już została upokorzona poniesionymi stratami i sankcjami gospodarczymi. Jednak z Władimirem Putinem należy jednak grać ostrożnie. Zagoniony do kąta niczym szczur, może jeszcze zaatakować z desperacji, zrobić coś nieprzewidywalnego. Nie wiemy też, kim mógłby być następca Putina. Jego otoczenie mogłoby go zastąpić kimś jeszcze gorszym - podsumował rozmówca WP.