W ciasnej skrzyni z robakami - "oryginalne" pomysły CIA
Amerykańska gazeta "The Wall Street Journal" twierdzi, że ministerstwo sprawiedliwości USA nie dało CIA przyzwolenia na tortury. Miało jedynie zalecać środki mające zapewnić, że przesłuchania nie będą bolesne lub poniżające.
Zdaniem dziennika, z notatek resortu sprawiedliwości ujawnionych w ubiegłym tygodniu przez Biały Dom wynika, że techniki przesłuchań miały wywołać psychologiczną niepewność, a nie fizyczny ból.
Przesłuchania miały być "bezustannie nadzorowane" i przerwane, jeśli "stan zdrowia przesłuchiwanego wskazywał, że może on doznać poważnych urazów fizycznych lub psychicznych".
Amerykańska gazeta przekonuje, że Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża mylił się, kiedy napisał w swoim raporcie, iż więźniom zakładano specjalne kołnierze służące do uderzania ich głową w ścianę. W rzeczywistości przesłuchiwanych sadzano tyłem i uderzano o "elastyczną ścianę", z którą stykała się nie ich głowa, ale plecy, a kołnierz miał chronić szyję.
Podobnie było w przypadku jednego z przesłuchiwanych, o którym wiedziano, że boi się robaków. Został on zamknięty w ciasnej skrzyni i powiedziano mu, że wpuszczono do niej jadowitego insekta. W rzeczywistości, jak pisze "WSJ", "użyto niegroźnej gąsienicy", a przesłuchanie "ograniczono do dwóch godzin".
Również podtapianie, które, zdaniem gazety, zastosowano tylko wobec trzech osób, miało nie trwać dłużej niż 40 sekund. Chociaż CIA poinformowało prawników ministerstwa sprawiedliwości, że jednorazowo nie potrwa ono dłużej niż 20 sekund.
Co więcej, wszystkie zastosowane metody przesłuchań zostały wzięte z programu szkoleniowego armii amerykańskiej i od lat były stosowane za wiedzą Kongresu do szkolenia żołnierzy. Zebrano dzięki temu dużą ilość informacji o ich efektach, co pozwoliło zapobiec silnemu bólowi i długotrwałemu wpływowi na psychikę przesłuchiwanych.
Zdaniem gazety, dzięki informacjom zebranym w trakcie przesłuchań udało się uniknąć drugiej fali ataków Al-Kaidy, które zakładały m.in. rozbicie kolejnego samolotu o budynki w Los Angeles.
Autorzy artykułu podkreślają, że metody przesłuchań opisane w notatkach ministerstwa z pewnością były surowe, ale nie były torturami. Wprowadzono je w czasie najwyższego zagrożenia, jako środki zapobiegające kolejnym atakom na cywili w USA i z poza ich granicami.