W Chinach robi się gorąco. Wybuchł bunt
W nocy zbrojna policja stłumiła protesty przeciwko lockdownom covidowym w Kantonie w południowych Chinach - przekazał mieszkaniec dzielnicy Haizhu, gdzie doszło do zamieszek. Na nagraniach opublikowanych w mediach społecznościowych widać ludzi niszczących ogrodzenie wokół osiedla.
15.11.2022 | aktual.: 15.11.2022 12:40
Jeden z filmików przedstawia ludzi przewracających czerwone bariery, którymi otoczono ich okolicę. Na innym widać robotników zamkniętych fabryk, którzy przewracają radiowóz. Nagrania nie zostały niezależnie zweryfikowane, a państwowe media nie informują o sprawie.
Protesty w Kantonie, ważnym ośrodku przemysłu i handlu zagranicznego, określane są jako kolejny wyraz niezadowolenia społecznego wobec stosowanej przez władze Chin restrykcyjnej polityki "zero covid" i surowych środków zapobiegania pandemii.
Lockdown w wielu obszarach dzielnicy Haizhu
Wiele obszarów zamieszkanej przez 1,8 mln ludzi dzielnicy Haizhu od końca października objętych jest lockdownem.
Robotnicy napływowi mieszkający w hotelach pracowniczych na Haizhu skarżyli się na brak żywności i dostępu do opieki medycznej. Niektórzy twierdzili, że po powrocie ze szpitali nie mogli wejść do mieszkań. Dostawy spoza dzielnicy były niemożliwe ze względu na lockdown.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Premier Morawiecki na marginesie? "Kluczowe decyzje ogłaszali wicepremierzy"
- Myślę, że ludzie są bardzo zdesperowani. Być może lepiej jest trafić do więzienia niż zostać tutaj, bo w więzieniu chociaż jest jedzenie, miejsce do spania i lekarz - ocenił rozmówca PAP.
Jego osiedle znajduje się niedaleko miejsca, gdzie doszło do protestów, i również jest zamknięte w lockdownie. Mieszkańcy osiedla mogą zamawiać produkty spożywcze z supermarketu internetowego. Tymczasem wiele kwater robotniczych nie ma nawet kuchni, bo pracownicy napływowi zwykle korzystają z zakładowych stołówek lub restauracji, które teraz są zamknięte.
Mimo to lokalne władze "codziennie chwalą same siebie w wiadomościach telewizyjnych" za sposób radzenia sobie z pandemią, co sprawia, że "ludzie na Haizhu są wściekli" – powiedział mieszkaniec dzielnicy.
Według relacji w mediach społecznościowych protesty wybuchły wśród pracowników napływowych z prowincji Hubei, której stolicą jest Wuhan. Pojawiły się doniesienia, że lokalne władze na Haizhu chcą odesłać wielu z nich do rodzinnej prowincji, ale komentatorzy mają wątpliwości, czy zostaną tam przyjęci ze względu na ryzyko rozprzestrzenienia wirusa.
Władze Kantonu zgłosiły we wtorek ponad 5 tys. nowych zakażeń koronawirusem, z czego większość określono jako przypadki bezobjawowe. To najwyższy bilans w tym mieście od początku pandemii. Najwięcej infekcji wciąż notowanych jest na Haizhu.