W Bytomiu szczepią chorych psychicznie. "Boją się chipów i spisku"
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 4 w Bytomiu szczepi przeciwko koronawirusowi osoby chore psychiczne. Niektórzy z pacjentów obawiają się jednak teorii spiskowych i twierdzą, że w szczepionkach znajduje się trucizna. Lekarze podkreślają, że decyzja o przyjęciu szczepionki zależy wyłącznie od woli ich podopiecznych.
Szczepienia dla chorych psychicznie zapewnia oddział psychiatrii WSS nr 4 w Bytomiu. Szef oddziału Wojciech Sołtys przekazał, że preparat przeciwko COVID-19 przyjęło dotychczas ponad 50 pacjentów. - To ważne, bo dotyczy populacji wykluczonej - stwierdził lekarz w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim", podkreślając, że "do szczepień osób z chorobami psychicznymi personel musi przygotować się w sposób szczególny".
- Przekonać ich do tego, żeby podejmowali decyzję o szczepieniu w sposób świadomy. Ostre stany psychiatryczne zwykle wykluczają możliwość świadomego wyrażenia woli - powiedział dr Sołtys.
Lekarz wyjaśnia, że pacjenci z oddziału psychiatrycznego, słysząc o szczepieniach, często mówią o tym, że w fiolkach z preparatem ukryte są chipy, które chce się im wszczepić pod skórę. W rozmowach z lekarzami twierdzą też, że szczepionki zawierają truciznę i mogą powodować bezpłodność.
- Nierzadko słyszymy też od naszych pacjentów, że nie ma żadnego koronawirusa, a cała pandemia jest jakimś spiskiem. Niektórzy autentycznie boją się, że po trzeciej dawce szczepionki następuje śmierć, a pierwsze dwie są do tego przygotowaniem - wyjaśnił dr Wojciech Sołtys.
Zobacz też: Ataki antyszczepionkowców. Grzesiowski mówi, co wypisują
Koronawirus w Polsce. W Bytomiu szczepią chorych psychicznie
Dr Sołtys zaznaczył, że każde podanie szczepionki pacjentowi cierpiącemu na chorobę psychiczną poprzedzone jest długą współpracą z psychiatrą, psychologiem. - Musimy doprowadzić do tego, by pacjent był świadomy i wiedział, czym grozi niezaszczepienie się - oznajmił lekarz.
Szczepienia na oddziale psychiatrycznym bytomskiego szpitala trwają od czerwca. Zdarzają się jednak pacjenci, którzy nie chcą się zaszczepić. Personel uspokaja, że preparat przeciwko koronawirusowi nie jest nikomu podawany wbrew jego woli.
- Oczywiście, są też tacy, którzy nie wyrażają na to zgody i naszym obowiązkiem jest to uszanować. Nasi pacjenci, choć w dużej części są wykluczeni społecznie, mają pełnię praw obywatelskich i sami stanowią o sobie - opowiada "Dziennikowi Zachodniemu" Wojciech Sołtys.
Przeczytaj również: Obowiązkowe szczepienia medyków przeciwko COVID-19. We Francji będą kary
Źródło: Dziennik Zachodni