W Brukseli demonstracja zwolenników umowy Unia-Ukraina
Kilkadziesiąt osób demonstrowało na placu przed Parlamentem Europejskim w Brukseli, domagając się podpisania umowy stowarzyszeniowej między UE a Ukrainą. Protestujących wsparło kilkoro europosłów. "Tak dla porozumienia w Wilnie!", "Janukowyczu, podpisz w Wilnie!" - głosiły hasła na transparentach protestujących.
26.11.2013 | aktual.: 26.11.2013 16:52
Demonstrację przeciwko decyzji rządu w Kijowie o wstrzymaniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie zorganizowali członkowie ukraińskiej wspólnoty w Brukseli. Ale wśród uczestników byli też mieszkańcy innych belgijskich miast, jak również grupa Ukraińców z Paryża, którzy solidaryzują się z tysiącami rodaków demonstrujących od sześciu dni w Kijowie i innych miastach Ukrainy.
- Mam wielu przyjaciół i rodzinę na Ukrainie, dlatego uważnie śledzę, co się tam dzieje. Protesty na Ukrainie są symbolem tego, że Ukraińcy chcą przynależeć do UE, ale to także walka o przyszłość młodych ludzi, o demokrację oraz przeciwko korupcji i polityce narzucanej ukraińskiemu narodowi przez Rosję - powiedziała Nadia Senyczak, która przyjechała na demonstrację z Antwerpii.
23-letni Sergiej Gołowin uważa, że prezydent Wiktor Janukowycz nie chce podpisać umowy z UE nie tylko pod presją Rosji, ale też z obawy o swój polityczny interes. - Janukowycz z nie jest przekonany, że reformy, które musi wdrożyć, aby podpisanie umowy było możliwe, będą korzystne dla niego osobiście - powiedział pochodzący z Kijowa Gołowin.
Do demonstrantów wyszło kilkoro eurodeputowanych, w tym polscy. - Jestem przekonany, że same władze ukraińskie także dojdą do wniosku, iż długofalowy rozwój Ukrainy i prawdziwa przyszłość na odległość dekady lub dwóch to bliższa współpraca z UE. To opłaciło się wielu krajom UE, dlatego przyszłość Ukrainy leży w Unii - powiedział były szef PE Jerzy Buzek. - Obywatelom dziś trudno zmienić decyzje władz, ale przecież będą następne wybory, możliwość przesterowania polityki ukraińskiej w kierunku zbliżenia z UE - dodał.
Ryszard Czarnecki (PiS) powiedział, że częściowo winę za decyzję Kijowa ponosi też UE, która "była za mało elastyczna" wobec Ukrainy. - Unia popełniła poważny błąd, nie udzielając gwarancji ekonomicznych Ukrainie, która ryzykowała de facto stratę jednej trzeciej swoich obrotów handlowych z Rosją. Trzeba było przekonać Ukrainę, że podpisanie umowy nie będzie oznaczać skoku do basenu, w którym nie wiadomo, czy jest woda - ocenił. - To duża porażka UE. Obawiam się, że obecna sytuacja posłuży niektórym ważnym państwom UE za pretekst, by nie podejmować żadnej decyzji - dodał.
Brytyjski konserwatysta Charles Tannock ocenił, że decyzja prezydenta Janukowycza "to wielki wstyd". - Po sześciu latach negocjacji Ukraina miałaby dziś wielką szansę, by zbliżyć się do UE i zrealizować swe aspiracje euroatlantyckie - powiedział Tannock, zwracając się do demonstrantów. - Rozumiem, że ukraińska gospodarka jest pod presją ze strony Rosji. Ale nie wierzę, że ukraiński biznes popierałby odtworzenie czegoś w rodzaju Związku Sowieckiego. Ukraina jest niepodległym państwem i jej przyszłość jest w europejskiej rodzinie narodów. Mam nadzieję, że po wyborze nowych władz w 2015 r. Ukraina powróci na ścieżkę integracji europejskiej - dodał.
Od sześciu dni na Majdanie Niepodległości w Kijowie trwają protesty zwolenników integracji europejskiej, domagających się podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Przyczyną wybuchu niezadowolenia na Ukrainie stała się ogłoszona w ubiegłym tygodniu decyzja władz o przerwaniu przygotowań do podpisania tego porozumienia.
UE zapewnia jednak, że pozostawia otwarte drzwi dla Ukrainy, a umowę będzie można podpisać w późniejszym terminie, gdy kraj ten będzie na to gotowy.