ŚwiatUwięzieni na Kubie. Tysiące Rosjan nie mogą opuścić wyspy

Uwięzieni na Kubie. Tysiące Rosjan nie mogą opuścić wyspy

Rosyjscy turyści na lotnisku w kubańskim kurorcie Varadero (Photo by YAMIL LAGE / AFP)
YAMIL LAGE
Rosyjscy turyści na lotnisku w kubańskim kurorcie Varadero (Photo by YAMIL LAGE / AFP) YAMIL LAGE
YAMIL LAGE
Wojciech Rodak
11.03.2022 19:35, aktualizacja: 11.03.2022 22:42

Prawie 6 tys. obywateli Rosji, których wybuch wojny w Ukrainie zastał podczas wczasów na Kubie, wciąż nie może opuścić wyspy. To efekt zamknięcia przestrzeni powietrznej dla rosyjskich linii lotniczych przez UE i Kanadę po inwazji Rosji na Ukrainę.

Jak szacują niezależne kubańskie portale 14ymedio oraz CiberCuba władzom Rosji w ciągu ostatnich dwóch tygodni udało się sprowadzić z Kuby lotami czarterowymi jedynie 2,5 tys. swoich obywateli. Najwięcej z nich, blisko 1 tys. osób, odleciało z Varadero do Moskwy podczas minionego weekendu.

CiberCuba przypomina, że tysiące oczekujących na powrót do Rosji turystów to efekt zamknięcia przestrzeni powietrznej dla linii lotniczych tego kraju przez państwa UE i Kanadę w ramach sankcji związanych z inwazją Moskwy na Ukrainę.

Według mediów po wybuchu wojny głównym kierunkiem zagranicznych wczasów Rosjan stała się Serbia.

Kuba ucierpi w wyniku wojny?

Rosyjscy przybysze byli w ostatnim roku głównym źródłem dochodów turystycznych karaibskiej wyspy ratujących jej gospodarkę pogrążoną w głębokim kryzysie wywołanym załamaniem się drugiego jej filaru – produkcji cukru trzcinowego. Wskutek braku nawozów sztucznych zbiory w ubiegłym roku wyniosły zaledwie 800 000 ton i była najniższe od 1908 roku.

Jeszcze w latach osiemdziesiątych ub. stulecia Kuba produkowała dziesięciokrotnie więcej cukru.

W ciągu ostatnich dwóch lat liczba rosyjskich turystów odwiedzających Kubę wzrosła o 200 proc. – do ponad 146 000, a łączna liczba turystów wszystkich narodowości wyniosła 573 000. Liczba ta była o 87 proc. niższa niż przed pandemią w 2019 r., gdy wyspę odwiedziło 4,2 mln zagranicznych turystów.

Źródło: PAP

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także