Uwaga, Amerykanie fałszują historię!
Amerykański producent gier komputerowych zarzuca Polakom kolaborację z niemieckim Wehrmachtem.
15.04.2005 | aktual.: 15.04.2005 08:42
Czy Polacy walczyli po stronie Niemców podczas lądowania aliantów w Normandii w 1944 roku? Oczywiście nie, choć amerykańscy ignoranci, producenci gry komputerowej "Brothers in Arms", która jutro ma polską premierę, twierdzą inaczej.
Podczas podboju Europy Niemcy wcielali ochotników z Francji, Włoch, Chorwacji, Węgier, Rumunii, Polski...” – dowiadujemy się z anglojęzycznej wersji instrukcji gry, która, zanim w piątek ukaże się w wersji komputerowej, od 17 marca dostępna jest w wersji na konsolę Playstation 2. Gracz wciela się w dowódcę oddziału żołnierzy słynnej amerykańskiej 101. Dywizji Powietrzno-Desantowej, zrzuconej na plaże Normandii w czerwcu 1944 roku. Zadanie – jak to na wojnie – pokonać nieprzyjaciół. Wśród nich Polaków w niemieckich mundurach.
To bzdura. W jednostkach walczących w Normandii z pewnością Polaków nie było – twierdzi Bogusław Wołoszański. Oburzenia nie kryją zawodowi historycy. Na informację o Polakach walczących w Normandii po stronie nazistów reagują niemal identycznie, jak Wołoszański. Kolejny idiota coś konfabuluje. Kiedy słyszę takie bzdury, od razu bym protestował. Pod przymusem wcielano tam być może Ślązaków, ale Polaków nie było nigdy. Ktoś, kto to napisał, nie zna historii – denerwuje się profesor Wojciech Roszkowski, historyk, eurodeputowany, a w latach 1999-2001 członek Rady Instytutu Dziedzictwa Narodowego.
Nic się nie stało? Mimo tak druzgocących opinii fachowców, gra cały czas reklamowana jest jako ,"oparta na autentycznych wydarzeniach (...) umiejscowiona w realiach II wojny światowej", a jej dystrybutorzy nie widzą problemu. Dziennikarze szukają sensacji – mówi lekceważąco Jerzy Cichowicz z firmy CD Projekt, która rozprowadza "Brothers in Arms" w wersji na konsolę. Podkreśla, że firma nie miała w tej sprawie żadnych uwag od klientów. Ludzie podchodzą do tego typu problemów tak jak my, czyli ze zdrowym rozsądkiem. Ostrożniej wypowiadają się przedstawiciele firmy Cenega Poland, która przygotowała polską wersję gry. W samej rozgrywce nie ma mowy o polskich oddziałach, a bataliony rozróżniamy po mundurach, a nie narodowości – mówi Adam Piesiak z działu public relations firmy dystrybutora wersji na komputer. Zaznacza jednak, że w polskiej instrukcji nie będzie mowy o polskich ochotnikach walczących po stronie Niemców. Dla świętego spokoju – przyznaje.
Po drugiej stronie barykady Lądowanie aliantów w Normandii to największa operacja desantowa II wojny światowej. Normandzkie plaże stanowiły wówczas część umocnień Wału Atlantyckiego i obsadzone były w większości żołnierzami tzw. Batalionów Wschodnich, w których skład wchodzili właśnie ochotnicy – tyle że nie z Polski, ale głównie z terenów wcielonych do ZSRR i Azji. Polacy w tej rozgrywce stali po drugiej stronie barykady. Doceniają to mieszkańcy tego rejonu, czego dowodem może być zaproszenie w czerwcu ubiegłego roku grupy polskich kombatantów na 60. rocznicę tej operacji wojskowej. W Langannerie-Urville w okolicach Caen jest wojskowy cmentarz, na którym pochowani są Polacy polegli w walce o Normandię. Podczas uroczystości premier Francji Jean-Pierre Raffarin określił ich mianem ",prekursorów powrotu Polski po 60 latach na łono rodziny europejskiej".
Twórcy gier już wcześniej miewali problemy z historią. W sierpniu aferę wywołało pojawienie się na rynku niemieckiej gry "Codename: Panzers". W wersji oryginalnej Polacy napadali na niemiecką radiostację w Gliwicach. W odwecie niemieccy żołnierze dostali rozkaz ataku na Polskę. Wybuchła II wojna światowa. Niemieckie wojska spotykały po drodze pijanych i tchórzliwych polskich żołnierzy. Przedstawiciel dystrybutora tłumaczył, że nie można gry traktować jak podręcznika historii.
Innego zdania był historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego, dr hab. Grzegorz Strauchold. To może wywołać ogromne zamieszanie w głowach młodych ludzi. Młodzież na Zachodzie jest niedokształcona, jeśli chodzi o historię – mówił. Fachowców nie uspokoiła informacja, że na rynku polskim gra pojawi się w zmienionej wersji. To jest szczególnie oburzające, bo świadczy o tym, że tam, gdzie ktoś może zaprotestować, zrobimy zmiany, a pozostałym przekazujemy zafałszowana wersję. To cynizm – tłumaczył prof. Dariusz Doliński ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Słuszność tak ostrej reakcji potwierdza jeszcze jeden fakt: obie gry pojawiają się na rynku w szczególnym okresie, w przededniu ważnych wydarzeń historycznych. Sprzedaż „Codename” rozpoczęła się tuż przed rocznicą wybuchu II wojny światowej, „Brothers in Arms” – trzy tygodnie przed uroczystymi obchodami jej zakończenia.
Jacek Harłukowicz, (SAS)
(Polskapresse)