Utrzymuje się zawieszenie broni na Bliskim Wschodzie
Izraelska armia kontynuowała wycofywanie części swych sił z południowego Libanu. Jeszcze
w poniedziałek rano - kiedy zaczął obowiązywać rozejm między
Izraelem a Hezbollahem - w południowej części Libanu znajdowało
się około 30 tysięcy izraelskich żołnierzy.
15.08.2006 | aktual.: 15.08.2006 21:33
Zgodnie z piątkową rezolucją RB ONZ, po ponad miesiącu wojny, w której zginęło około 1100 Libańczyków, ponad 100 izraelskich żołnierzy i około 40 cywilów w Izraelu, ucichły strzały.
Dochodzi do drobnych incydentów, ale generalnie zawieszenie broni utrzymuje się.
W Bejrucie koła polityczne poinformowały, że armia Libanu rozpocznie w czwartek rozmieszczanie swych sił na południe od rzeki Litani, na południu kraju, zgodnie z porozumieniem o zawieszeniu broni. Najpierw Izraelczycy mają przekazać swoje pozycje ONZ-owskim siłom pokojowym.
Wicepremier i minister obrony Libanu Elias Murr powiedział, że wojsko nie będzie rozbrajało bojowników Hezbollahu na południu kraju.
Samoloty izraelskie zrzucały nad Libanem ulotki, przestrzegające ludność przed powrotem na południe kraju zanim nie zostaną tam rozmieszczone wojska libańskie i siły międzynarodowe.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (MKCK) szacuje, że w Libanie jest do 450 tysięcy uchodźców, potrzebujących pomocy.
Prezydent Syrii Baszar el-Asad mówił we wtorek o zwycięstwie Hezbollahu w Libanie, "porażce Izraela, jego sojuszników i mentorów" oraz twierdził, że amerykański plan "nowego Bliskiego Wschodu" okazał się iluzją. Szef dyplomacji Niemiec Frank-Walter Steinmeier, który wybierał się do Syrii, odwołał wizytę w reakcji na to wystąpienie prezydenta.
Plany Steinmeiera, który chciał pozyskać Syrię do konstruktywnego zaangażowania się w poszukiwanie pokoju na Bliskim Wschodzie, były przyjęte bardzo sceptycznie w USA, we Francji i przede wszystkim w Izraelu.
Zdaniem prawicowych komentatorów w USA rozejm między Izraelem a Hezbollahem nie utrzyma się długo, a jego warunki zawarte w uchwalonej w piątek rezolucji ONZ są porażką administracji prezydenta George'a W. Busha i jej polityki na Bliskim Wschodzie.
Przywódca Hezbollahu szejk Hasan Nasrallah oświadczył w poniedziałek, że jego bojownicy odnieśli "strategiczne, historyczne zwycięstwo" nad Izraelem.
Nasrallah, który wystąpił w należącej do Hezbollahu telewizji al- Manar, nazwał poniedziałek "wielkim dniem"; wystąpienie odtworzono z taśmy. Szejk, obwieszczając "zwycięstwo", uznał, że czas jest teraz "nieodpowiedni", żeby dyskutować na temat rozbrojenia jego ugrupowania.
Premier Izraela Ehud Olmert powiedział w Knesecie, że wojna przesunęła strategiczną równowagę w regionie na niekorzyść Hezbollahu. Zaznaczył, że w większości zniszczone zostały olbrzymie składy broni libańskich bojowników. Według Olmerta, rozejm wyeliminował "państwo w państwie" rządzone przez Hezbollah. Premier oświadczył, że izraelskie władze będą kontynuowały ściganie przywódców Hezbollahu "zawsze i wszędzie. Nie mamy zamiaru prosić kogokolwiek o pozwolenie".
Zapowiadając, że w przyszłości może dojść do kolejnej wojny z Hezbollahem, Olmert powiedział, że Izrael wyciągnie lekcje z obecnej wojny i "będzie działał lepiej".